Jakoś mnie wzięło ... ;)
Enjoy.
~
Dzień jak co dzień, słońce
świeciło, już od samego rana słyszałem radosny śmiech dzieci
dochodzący zza okna. Aktualnie mieliśmy miesiąc wolnego, właśnie
skończyliśmy trasę koncertową i wypoczywamy w naszym wspólnym
domu na obrzeżach Londynu. Wydawałoby się, że to mógłby być
dzień idealny.
Poleżałem jeszcze chwilkę by
przyzwyczaić organizm do nowego dnia i wstałem.
Założyłem moje dresy i przeciągnąłem
się, aż poczułem nieprzyjemny 'strzał' w kręgosłupie. Wychodząc
z mojego pokoju, już na drugim piętrze poczułem zapach smażonych
naleśników. Pewnie wszyscy już wstali i siedzą w kuchni, więc
przyśpieszyłem kroku co by mi nie zjedli wszystkich.
Przy kuchence stał tylko Liam, reszty
chłopaków nie było.
-Reszta śpi? - Zapytałem i stanąłem
obok niego opierając się o blat i popatrzyłem jak przewraca na
drugą stronę pulchnego, lekko zarumienionego naleśnika.
-Teraz tak mnie witasz? - Odparł lekko
obrażonym tonem.
No tak, zapomniałem. Objąłem go
delikatnie wokół talii i pocałowałem w kącik ust.
Liam nie był tylko moim przyjacielem,
ale także chłopakiem. Od całkiem niedawna, ale zawsze.
Chłopak zamruczał zadowolony i wrócił
do robienia śniadania, a ja wyciągnąłem nasze ulubione kubki z
imionami i nalałem do nich świeżego soku pomarańczowego.
Pamiętam, że to na Walentynki
kupiliśmy sobie te kubki. On dostał ode mnie różowy z
wygrawerowanym na niebiesko napisem Niall, a
ja dostałem zielony z pomarańczowym imieniem.
To było
przesłodkie.
W
końcu, tydzień po naszym
święcie przyznaliśmy się przed chłopakami, że jesteśmy razem.
Nie spodziewałem
się po nich takiej reakcji.
-Musimy wam coś powiedzieć –
zaczął ostrożnie Liam siadając w salonie na jednym z foteli. Ja
przycupnąłem na jego oparciu i położyłem dłoń na jego plecach,
aby jakoś dodać mu otuchy i uspokoić. Cała trójka popatrzyła na
nas wyczekująco.
-My jesteśmy razem – dokończyłem
za niego, bo wiedziałem, że sam z siebie tego nie wydobędzie.
Jakieś było moje zdziwienie, gdy
Harry zerwał się gwałtownie na nogi i stanął przed Louisem
patrząc na niego triumfującym wzrokiem. Brunet jakby wiedział o co
chodzi młodszemu, sięgnął do kieszeni swoim jeansów i wyciągnął
z nich pięćdziesiąt funtów.
-Wygrałem!
Spojrzałem zdziwiony na Liam'a, ale
ten szukał jakoś wytłumaczenia w oczach Zayn'a. Mulat wzruszył
ramionami również zdziwiony zachowaniem chłopaków.
Gdy Harry odtańczył już swój
taniec zwycięstwa z banknotem w dłoni, usiadł na swoim pierwotnym
miejscu koło Louisa wciąż spoglądając na niego raz po raz z
triumfem w oczach.
-Możecie wytłumaczyć o co chodzi?
- Zapytałem lekko zdezorientowany.
-Już tłumaczę – zaczął Harry.
- Założyliśmy się z Lou o to kiedy się wreszcie przyznacie. Ja
obstawiałem, że jeszcze w tym miesiącu, a Tommo, że w ogóle. I
jak widzicie wygrałem. A teraz wybaczcie, wychodzę. - Wstał i
wyszedł z domu.
Louis zrezygnowany wzruszyła
ramionami i poszedł w ślady młodszego.
Zayn tylko pogratulował nam ze
szczerym uśmiechem na ustach i zostawił nas samych.
-Co za idioci.
-No.
Z wspomnień wyrwał
mnie Liam, który postawił przede mną stos naleśników polanych
syropem klonowym. Podziękowałem i zabrałem się za konsumowanie.
-Co będziemy dziś
robić? - Zapytał mój chłopak, gdy już odłożyłem sztućce i
odsunąłem pusty talerz.
-Nie wiem –
odparłem szczerze. - Może po prostu posiedzimy w domu, obejrzymy
film, a potem pójdziemy do twojego pokoju na małe co nieco –
wymyśliłem na poczekaniu.
Chłopak prychnął.
-Ciągle to samo,
popadamy w rutynę.
-Ale co niby innego
mamy robić? Chwilowo mamy wakacje, musimy z nich skorzystać. Ale
rób sobie co chcesz. Nie musisz ciągle przy mnie siedzieć. Równie
dobrze możesz sobie zorganizować czas beze mnie.
-Nudny jesteś,
Horan – zdziwiłem się na jego słowa, bo zwykle nie mówił do
mnie po nazwisku. Chyba, że był zły. - Ciągle byś tylko leżał
dupą do góry, wpieprzał te swoje wysokokaloryczne batoniki i grał
w Fife. Odkąd jesteśmy razem nie poświęcasz mi swojego czasu.
Czasem zastanawiam się czy to ma jakikolwiek sens.
Jego słowa mnie
zszokowały. Czy on właśnie zasugerował żebyśmy zerwali? Nieźle
mnie tym zdenerwował. Niby ja mu nie poświęcam swojego czasu? A
kto chodzi ciągle z nim do galerii? Kto spełnia każdą zachciankę?
Choćby taką jak pójście w nocy do sklepu całodobowego, bo jaśnie
panu zachciało się winogron? I niby jak mamy mieć jakikolwiek czas
dla siebie jak ciągle jesteśmy w trasie?!
-Zastanów się co
ty w ogóle mówisz! Ciągle jestem z tobą! Ciągle!
-Nie, Niall,
zamknij się wreszcie i nie pogarszaj sytuacji – krzyknął na mnie
i wstał gwałtownie od stołu. Krzesło, na którym siedział
wywróciło się do tyłu powodując hałas. Obydwoje wzdrygnęliśmy
się słysząc to.
-Wiesz co? Mam cię
dość! - Nasza rozmowa już nie była ani rozmową ani kłótnią.
Teraz to była awantura, która pogarszała się z słowa na słowo.
W nerwach
wyrzucaliśmy z siebie wszystko co dotychczas w sobie kryliśmy.
Przeszliśmy przez wszystko. Od kłótni o bałagan w domu po inne
błahe sprawy.
-Dość?! Chyba
sobie kpisz. Ty nie wytrzymasz beze mnie nawet dwóch dni! -
Krzyknąłem mu prosto w twarz. - Nikt inny nie obciągnie ci tak jak
ja – powiedziałem prowokująco.
Na jego twarzy
chwilowo pojawił się lekki rumieniec. Trafiłem w sedno.
-Ktoś jak ty –
kontynuowałem. - Nawet do dziwki boi się podejść, co dopiero się
ujawnić.
Trafiłem w
następny punkt.
Najbardziej w nim
przeszkadzało mi to, że bał się komukolwiek o nas powiedzieć.
Wiedzieli tylko chłopaki i nikt więcej. A ja nie chciałem się
ciągle ukrywać. Chciałem w końcu wyjść z nim na spacer
trzymając go mocno za rękę i uśmiechać się głupio, ale z
szczęśliwym uśmiechem na twarzy do paparazzi. Chciałem być
wreszcie spełniony. Ale nie. Ten bojaźliwy dupek wszystko psuł.
Na początku go
jeszcze rozumiałem, sam się bałem jak zareagują inni, ale teraz
jest inaczej.
Chciałbym
wykrzyczeć całemu światu to jak bardzo go kocham.
-Kiedy wreszcie
powiemy o nas?
-Znasz moje zdanie
na ten temat. To ma pozostać między nami – powiedział bojowo i
raczej nie zmieni zdania.
-Ale czemu?! -
Krzyknąłem już lekko płaczliwym głosem. - Wstydzisz się?
Wstydzisz się mnie czy raczej naszej odmienności? Ah, rozumiem,
ciebie boli to jak zareagują inni! - Zakpiłem lekko. -
Świętoszkowaty Liam Payne boi się reakcji swojej mamusi? Ależ to
słodkie, normalnie zaraz zwymiotuję tęczą, po której będzie
biegać Jezus.
Wiedziałem, że
nie lubi gdy się go obraża albo chociażby kpi z religii, ale jakoś
musiałem go sprowokować.
-Nie mieszaj w to
mojej matki, okej? - Krzyknął gniewnie.
-Ojeju, ktoś tu
się obruszył! Zrozum wreszcie, że nie można ukrywać się przez
całe życie!
-Można! Ale jeśli
ty nie umiesz to nie widzę sensu tego związku.
Staliśmy tak w
hallu prowadzącym do salonu (nawet nie wiem jak się tam
znaleźliśmy) gdy do domu weszli chłopcy obładowani siatkami.
-Ej, co to za
krzyki? - Zapytał Zayn. - Już sprzed drzwi was było słychać.
-Ten
tu – wskazałem na Liama. - Boi się przyznać otwarcie, przed
wszystkimi, że jest gejem. A
co z tym wszystkim się łączy – nie chce przyznać, że jest ze
mną – wyjaśniłem sarkastycznie.
-To nie tak! -
Zawołał łamiącym się głosem.
-Nie kłam –
przerwałem mu ostro.
Nie miałem już
siły się z nim kłócić. Chciałem żeby zszedł mi z oczu i nie
pokazywał się przez dłuższy czas. Przecież ze mną zerwał,
prawda? Może nie dosłownie, ale zerwał.
-Myślę, że masz
rację. Nie widzę sensu, żeby być dalej razem – powiedziałem,
choć te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
Zayn, Louis i Harry
tylko stali tak i patrzyli się na nas. Żaden z nich nie wiedział
po prostu co powiedzieć. Zauważyłem, że Louis chwyta lokatego za
rękę, bo zaczął się lekko trząść. Zawsze najmłodszy
denerwował się i przeżywał, gdy któryś z nas się pokłócił.
Nie chcąc dalej
ciągnąć tej bezsensownej wymiany zdań z Liam'em poszedłem do
swojego pokoju. Nie miałem już raczej ochoty na rozmowę z
kimkolwiek. Na wszelki wypadek zakluczyłem drzwi jeśli komuś
chciałoby się mnie odwiedzić.
Rzuciłem się na
łóżko. Emocje sprzed chwili nadal mną targały. Nie mogłem
uwierzyć,że już nie jesteśmy razem. Mimo, że nasz związek był
krótki, w zamian był intensywny i pełen miłości.
Ale teraz nie
chciałem go znać. Jak można wstydzić się bycia gejem ?! Tyle
razy rozmawialiśmy o tym, tłumaczyłem mu, że to nic złego, a
media i jego rodzina jakoś to zrozumieją, mimo, że wywodzą się z
ludzi, którzy kierują się myślą kościoła.
To co inne jest złe. Nie
prawda. Ale tak niestety myślał mój... Tak myślał Liam. Ja na
siłe nie zmienię jego wiary ani nic z tych rzeczy.
Ale cóż. Na
chwilę obecną nic już nie można zmienić. Przez niego nie
jesteśmy już razem.
I pomyśleć, że
mała wymiana zdań przerodzi się w awanturę z niemiłym
zakończeniem. Nie chciałem żeby tak wyszło, ale siła wyższa.
Emocje lekko
opadały, dłonie przestały mi się trząść z nerwów jak opętane.
Będę za nim
tęsknić.
Nałożyłem
słuchawki na uszy aby odseparować się od otaczającej mnie
rzeczywistości. Ustawiłem piosenkę
Vampire Weekend. Jonatan Low. Czy ona przypadkiem nie była na ścieżce dźwiękowej do
Zmierzchu? Spojrzałem na wyświetlacz iPoda.
Tak, była.
Pamiętam jak
wyrwaliśmy się z imprezy żeby pobyć sami w domu.
Ledwo utrzymywaliśmy się na
nogach, jeden podtrzymywał drugiego, ale co chwilę albo ja albo
Liam lądowaliśmy na podłodze śmiejąc się z byle głupoty.
Siedzieliśmy tak naprzeciw siebie,
na zimnej podłodze, w stanie niezbyt trzeźwym i uśmiechaliśmy się
głupio do siebie. Nagle Liam zerwał się ze swojego miejsca i
usiadł mi na kolanach. Chwycił mnie za policzki i zbliżył swoją
twarz niebezpiecznie blisko mojej. Już myślałem, że chce mnie
pocałować, ale...ten ugryzł mnie w szyję! Z moich ust wydobył
się jęk.
-To bolało głupku! Co ty w ogóle
wyprawiasz? - zapytałem z udawanym oburzeniem.
-Jestem wampirem, nie wiesz? -
zapytał śmiejąc mi się do ucha.
-Ach, tak! - Zawołałem sztucznie.
- Edwardzie, oszczędź mnie, proszę - zawołałem dramatycznym
głosem.
Liam przerwał robienie malinki na
mojej szyi i spojrzał na mnie.
-A co dostanę w zamian, Bello?
Udałem, że zamyśliłem się, po
czym odparłem.
-Mnie.
-W takim razie jestem za! - zawołał
tym swoim pijackim głosem i wstał z moich kolan. - chodź - podał
mi rękę bym mógł wstać - mam ochotę obejrzeć ten durny film,
mamy go na DVD, prawda?
Pokiwałem głową. Kupiłem mu go
dwa lata temu, więc jeszcze powinien leżeć gdzieś na półce,
chyba, że Harry i Lou znów bawili się w Podaj Płytę A Ja Jej Nie
Złapię.
-Ej, nie ma jej nigdzie - usłyszałem
zawiedziony głos bruneta.
usiadłem na sofie, a ten dołączył
do mnie chwilę później i wtulił się w mój bok.
-Nie martw się, pokażę ci
prawdziwy zmierzch - powiedziałem tajemniczo i zacząłem rozpinać
guziki jego koszuli. Załapał aluzję i jednym sprawnym ruchem zdarł
ze mnie moją podkoszulkę. Popchnąłem go lekko by oparł się
wygodnie o oparcie siedzenia, a sam zsunąłem się z sofy i ukląkłem
przed nim.
powoli rozpinałem pasek jego
spodni. Równie powoli zacząłem je zsuwać z jego bioder. Chwilę
później zauważyłem lekkie wybrzuszenie w jego obcisłych
bokserkach. Zacząłem się leniwie bawić gumką od jego bielizny.
Zauważyłem zniecierpliwienie w
jego oczach, więc przyśpieszyłem swoje działania. Zdjąłem już
całkowicie z niego bokserki i chwyciłem w dłoń jego męskość.
Wolno zacząłem nim poruszać w górę i w dół. Miejscami
gdzieniegdzie chwytałem go mocniej, a z jego ust wydobywał się jęk
przepełniony rozkoszą. Gdy był już twardy , spojrzałem od dołu
w jego oczy i wziąłem jego penisa do ust.
Jęknął głośno co mnie
zmotywowało do dalszych działań. Przejechałem językiem po całej
jego długości, po czym wziąłem go całego do ust.
Boże, naoglądałem się za dużo
filmów pornograficznych. Tam wyglądało to pewnie o wiele lepiej.
Jednak widząc rozanieloną twarz
mojego chłopaka, chciałem sprawić mu jeszcze większą
przyjemność. Ssałem, lizałem, lekko przygryzałem, a on krzyczał.
Krzyczał przepełniony rozkoszą, którą mu sprawiałem. Byłem z
siebie dumny.
Byłem tak tym pochłonięty, że
nie usłyszałem otwierających się drzwi.
-Jezu Chryste, marchewki w
niebiosach! - usłyszałem Louisa i odskoczyłem od Liam'a. - Czy ta
widzę to co widzę, Harry?
-Tak, Niall właśnie robił loda
Liam'owi - powiedział lekko niedowierzającym głosem, jakby sam nie
był pewny tego co widzi.
-On ma większego ode mnie! -
zawołał Zayn i pobiegł po schodach do swojego pokoju nawet nie
ściągając butów i płaszcza.
-Niall, skarbie, tylko umyj potem
ząbki, bo już nigdy nie dam ci się napić ze wspólnej butelki -
orzekł i chwycił Harry'ego za rękę ciągnąc go na drugie piętro.
W połowie schodów lokaty obrócił
się, pokazał nam wyciągniętego kciuka i poruszył niemo ustami,
ale i tak wiedziałem co powiedział.
-Dobra robota - puścił oczko i
wszedł do swojego pokoju.
Gdy już zostaliśmy sami,
spojrzałem lekko zawstydzony na bruneta, który zdążył się już
ubrać. Konsternująca sytuacja. Po chwili obydwoje wybuchnęliśmy
cichym śmiechem.
-Kocham cię - szepnąłem do niego.
-Ja ciebie też wampirku.
Usta wygięły mi
się w lekki łuk na samo wspomnienie tego. I pomyśleć, że to było
ledwo dwa miesiące temu.
Do końca dnia nie
opuszczałem swojego pokoju. No chyba, że musiałem do łazienki,
wtedy zakradałem się do niej ostrożnie by po drodze nie spotkać
Payne'a. Los chciał - albo i architektura - że niestety musiałem
przejść koło jego pokoju by dojść do toalety.
gdy wracałem,
usłyszałem zza jego drzwi ciche łkanie. Już chwytałem za klamkę
by wejść, ale przypomniałem sobie, że nie mogę. Jego strata. To
nie przeze mnie zerwaliśmy. Wróciłem do pokoju i zakopałem się
pod kołdrą. Chwilę później już spałem. Za dużo emocji jak na
jeden dzień.
Obudziłem
się w fatalnym humorze, a głowa bolała mnie jak nigdy. Była
dopiero ósma, więc chłopcy powinni jeszcze spać. Korzystając z
okazji, zszedłem na dół do kuchni po sok i po jakieś tabletki
przeciwbólowe. Miałem nadzieję, że nie spotkam go
tam.
Myliłem się. Siedział przy wysokim stole z kubkiem kawy w dłoni i
telefonem z drugiej.
Gdy mnie zobaczył
od razu zerwał się z krzesła. Miał zapuchnięte oczy.
-Niall - zaczął,
ale ja nie chciałem go słuchać. W ogóle nie chciałem mieć z nim
do czynienia w tej chwili. Zignorowałem i ominąłem go. Wziąłem
szybko to co potrzebne i nie odzywając się do niego szybko
opuściłem kuchnie.
Niech cierpi, to
wszystko jest tylko i wyłącznie z jego winy. Chyba nie chciał dać
za wygraną, bo usłyszałem pukanie do drzwi, a potem wszedł do
mojego pokoju mimo, iż nie pozwoliłem.
-Niall, wysłuchaj
mnie - powiedział szybko jakby bał się, że mu przerwę. -
Przep...
-Nie! - Przerwałem
mu głośno. - myślisz, że jak sobie tu przyjdziesz, przeprosisz to
wszystko będzie okej? Mylisz się. Zepsułeś to. Mogło być nadal
okej, ale nie, ty się boisz - powiedziałem już w miarę spokojnym
głosem i wskazałem na drzwi - wyjdź,proszę.
Popatrzył jeszcze
na mnie tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami i wyszedł.
Czy tęskniłem za
nim? Pewnie.
Ale niech nauczy
się ponosić konsekwencje. Taka jest kwintesencja życia. Trzeba coś
zepsuć żeby dostrzec zalety tego co się straciło. A w tym
przypadku on stracił mnie.
Nie rozumiem co
jest trudnego w przyznaniu się choćby przed rodziną do bycia
gejem? Rozumiem, że mogliby tego nie zaakceptować, ale zawsze można
spróbować.
Znów rozległo się
pukanie do drzwi.
-Mówiłem, że nie
chcę z tobą rozmawiać - zawołałem z myślą, że to znów Liam.
Mimo tego drzwi i
tak się otworzyły i ujrzałem w nich Louisa.
-Możemy
porozmawiać?
Skinąłem głową.
Usiadł naprzeciwko mnie po turecku jak to zwykle miał w zwyczaju.
-Wiesz, że jemu
jest przykro? Żałuje tego co wczoraj powiedział.
-Niby skąd wiesz?
- Zapytałem kpiącym głosem.
-Bo przez całą
noc byłem przy nim kiedy wypłakiwał mi się w koszulkę –
wyjaśnił.
-Mam to gdzieś –
dobra, nie miałem. Chciałem się teraz zerwać stąd i pobiec
szybko do jego pokoju jednak coś mnie powstrzymywało nadal. Ach
tak, złość. - Lou, wybacz, ale nie mam ochoty teraz rozmawiać.
Zrezygnowany
westchnął i poszedł do drzwi. Wychodząc rzucił na odchodne.
-Jutro po południu
mamy wywiad u Alan'a.
*
-No proszę! Piątka
wspaniałych! - Zawołał Alan na nasz widok i przytulił każdego z
osobna. - Siadajcie, siadajcie, proszę.
Ledwo zmieściliśmy
się na turkusowej kanapie. Ja, Zayn, Harry, Louis i Liam.
Publiczność
krzyczała, gdzieniegdzie było słychać gwizdy i Alana jak mówił
'oni was kochają! Pomachajcie im!'.
-Kto chce się
napić? - Zapytał, gdy wszystko już jako tako ucichło. - Harry,
tobie naleję ewentualnie, jesteś świeżo po osiemnastce!
-Bardzo śmieszne –
zakpił lokaty.
Lubiłem Alan'a,
miał prześmieszny głos i był całkiem spoko gościem.
Sympatyczny.
-Niall – zwrócił
się do mnie. - Zmieniłeś fryzurę!
Teatralnie złapałem
się za głowę.
-Faktycznie, nie
zauważyłem, wiesz? - Widownia w śmiech.
Potem rozmawialiśmy
o nowej płycie, pierwszym singlu, jak się czujemy w roli numeru
jeden w Wielkiej Brytanii, kiedy wracamy w trasę i takie inne.
-Liam, coś nam tu
ucichłeś! Nalałem ci za mało Merry Down?
Chłopak wykrzywił
usta w lekkim uśmiechu żeby utrzymywać pozory dobrego nastroju.
-Chłopcze, coś
cię trapi. Mów, wujek Alan wysłucha wszystkiego – zaśmiał się,
a widownia posła w jego ślady. - Mów, ładna jest, prawda?
Ze strony widowni
doszły nas głośne okrzyki i coś w stylu 'aww'.
Zszokowany chłopak
spojrzał na mężczyznę. Na jego policzkach pojawiły się lekkie
rumieńce.
-Taaak, bardzo –
odpowiedział zawstydzony i posłał mi szybkie spojrzenie.
-W takim razie fani
będą musieli pożegnać się z Niam'em – powiedział smutnym,
udawanym głosem.
-Nie do końca...-
tajemniczo powiedział Liam. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale
miałem nadzieję, że nie odwali nic głupiego, gdy jesteśmy w
programie na żywo. - Fani nie będą musieli się z nikim żegnać,
bo... -Jego słowa przerwał głośny okrzyk damskiej części
widowni.
Brunet spojrzał
uradowanym wzrokiem na nie.
-Niall – tu
zwrócił się do mnie. - Miałeś rację, jestem dupkiem, który się
wszystkiego boi.
Zaskoczył mnie,
nie spodziewałem się, że w programie coś takiego odstawi.
Liam wstał z
swojego miejsca i wepchnął się między mnie, a Zayn'a i objął
mnie w pasie.
Awwww.
Siedziałem tam
całkowicie sztywny nie wiedząc co powiedzieć albo czy w ogóle się
odezwać.
-Niall, muszę cię
przeprosić. Wiem, że program Alan to złe miejsce; wybacz Alan –
zwrócił się do mężczyzny. - Ale przykro mi, że wczoraj tak
wyszło – poczułem, że odnalazł moją dłoń i wplótł w nią
swoje palce.
-Proszę cię, wróć
do mnie – po jego słowach widownia całkowicie oszalała.
Dziewczyny piszczały i krzyczały na przemian, inni skandowali
NIAM, NIAM, NIAM!
Uśmiech znów
zagościł na mojej twarzy. Odważył się, zrobił to. Dla mnie.
Teraz, po tym nie
mogłem się na niego gniewać.
No bo niby jak mam
się gniewać na kogoś bez kogo nie mogę żyć, co?
Nie mogłem już
wytrzymać i po prostu go pocałowałem. Mam gdzieś, że później
będziemy na milionie avatarów czy filmików na Youtubie. Liczyła
się tylko ta chwila.
Gdy zawstydzony
oderwałem się od niego, od razu schowałem twarz w zagłębieniu
jego szyi.
-Chłopcy –
powiedział Alan osłupiały. - Możecie nam to wytłumaczyć?
-Powiem tylko jedno
zdanie – orzekł już mój chłopak. - Niam jest
definitywnie prawdziwy.