Męczyłam się z nim dobre 3,5 godziny, więc za błędy przepraszam!
Btw. #19 niedługo.
Z dedykacją dla Justyny ♥
Enjoy.
***
Zawsze byli razem. Choćby nie wiadomo
co zawsze jeden był obok drugiego. Zawsze. Nigdy nie odstępowali
się na krok. Jeden o drugim wiedział dosłownie wszystko. Nawet te
rzeczy, które zwykłego człowieka odrzucają.
Wszystko robili razem. Śmiali się,
płakali, złościli, obrażali. Później równocześnie
przepraszali się wzajemnie, obiecując sobie, że już nigdy żadna
kłótnia ich nie poróżni.
I tak było do tej pory. Do tej kiedy w
ich życiu pojawiła się ona.
Harry wyczuwał to już od dłuższego
czasu. Coś podpowiadało mu, że jej obecność tu przysporzy wiele
kłopotów. Więcej niż by się spodziewał. Nie żeby Harry nie
lubił Eleanor. Była naprawdę świetną dziewczyną. Idealną
partnerką dla jego przyjaciela. Miała wszystkie cechy jakie tylko
mężczyzna mógł sobie zażyczyć. Louis mając ją był cholernym
szczęściarzem. Nawet sam Harry bez zająknięcia mógł to
potwierdzić.
Jako prawdziwy przyjaciel cieszył się
szczęściem tego drugiego prawie tak samo jak on sam.
No właśnie, prawie.
Ten jeden procent jego duszy cierpiał.
I to bardzo. Ale pewnie zapytacie czemu ten z pozoru szczęśliwy
chłopak wolał jednak żeby ta dziewczyna nigdy nie pojawiła się w
ich życiu.
Harry do szaleństwa kochał Lou. Nie
jak brata czy przyjaciela tylko jako zwykłego mężczyznę.
Jednak miał w sobie tę odrobinę
godności żeby to dla siebie zachować. Ukrywał uczucia jak tylko
mógł, ale też nie użalał się nad swoim losem. Był szczęśliwy,
że mógł żyć pod jednym dachem z Louis'm przez co miał go dla
siebie na co dzień.
Jednak kiedy w drzwiach ich mieszkania
stanęła Eleanor z kilkoma walizkami i pudłami wszystko, ale
dosłownie wszystko się zawaliło. Harry zrozumiał, że nie ma dla
niego już żadnej szansy. Został odsunięty od Louis'ego i wtedy
zrozumiał, że nieważne jak bardzo by się starał – nigdy Louis
nie będzie jego. Nigdy go nie pokocha.
I właśnie dlatego Harry
postanowił wyjechać. Był dokładnie 22 czerwca. Tydzień po
wprowadzeniu się Eleanor do ich mieszkania. Chłopak pod nieobecność
dwójki współlokatorów zapakował wszystkie swoje rzeczy do dwóch
wielkich walizek, uprzątnął mieszkanie z wszystkich rzeczy, które
w jakikolwiek sposób przypominałyby jego istnienie, zabrał
zdjęcia, na których był on sam. Tak jakby go w ogóle nigdy nie
było. I taki był jego plan. Ale wróci tu. Obiecał sobie, że
wróci gdy tylko będzie gotowy. Gdy tylko jego plan będzie w pełni
zrealizowany. Wiedział, że już nie ma odwrotu. I nawet nie chciał
rezygnować. Zbyt długo zajęło mu to wszystko by tak po protu
teraz stchórzyć i zrezygnować. Chciał tego.
Ostatni raz spojrzał na
mieszkanie, w którym przeżył ostatnie 2 lata ze swoim przyjacielem
i zamknął za sobą drzwi zostawiając klucz pod wycieraczką.
Wyszedł z wielkiej
kamienicy i skierował się w stronę zamówionej wcześniej
taksówki. Chwilę później odjechali. Harry nawet nie zaszczycił
ostatnim spojrzeniem opuszczanego miejsca. Nie musiał, wiedział, że
wróci. Wiedział, że wszystko będzie dobrze.
Po drodze zatrzymał się
jeszcze w pobliskim banku, gdzie na koncie miał ulokowane wszystkie
oszczędności, a także skory spadek po zmarłych rodzicach. Tak,
Harry nie miał już nikogo, był sam.
I również sam, ciągnąc
za sobą dwie walizki usiadł w terminalu czekając na swój lot do
Tajlandii.
Miał nadzieję, że rok
starczy na wszystko. Musi.
*
Harry dzięki pobytowi w
Tajlandii z dnia na dzień piękniał. Dosłownie. Nie powiedziałby,
że każdy zabieg był przyjemny, ale musiał wytrzymać. Nie mógł
zrezygnować po tym wszystkim co osiągnął. Był już na dobrej
drodze by stać się stuprocentowo kimś innym. Kimś kto pozwoli mu
wreszcie być sobą.
W klinice, pod opieką
wyspecjalizowanych lekarzy wszystko szło jak należy. Trwało to
długo, bo długo, na efekty trzeba było czekać. Nie ma nic za
darmo, prawda? Nie obyło się bez bolesnych ran, wielu tygodni w
bandażach i tych podobnych ustrojstw.
Jednak po okrągłym roku
osiągnął do co zamierzał. Był piękny. Inny. Niepowtarzalny.
Nikomu nieznany. Wrócił nowy.
Wychodząc z lotniska pewnym
krokiem wyłapywał poszczególne spojrzenia mężczyzn, a także i
niektórych kobiet.
Narodził się na nowo jako
piękna istota.
*
-Louis? - brunetka nieśmiało
zapukała w drzwi ich wspólnej sypialni. Chłopak jak zwykle
siedział na łóżku z laptopem na kolanach. - Możemy porozmawiać?
To ważne.
Nawet nie zareagował. Tępo
wpatrywał się w migający ekran jak zahipnotyzowany. Znowu go
szukał.
-Odpuść, minął już rok
– powiedziała cicho. - On już nie wróci, zrozum.
Eleanor wiedziała jak
zwrócić na siebie uwagę Louis'ego. Odkąd Harry zniknął bez
pożegnania jego umysł zajmowała tylko osoba chłopca z lokami.
Dziewczyna też za nim tęskniła. To ona organizowała akcje
poszukiwawcze, to ona pierwsza zgłosiła na policję jego zaginięcie
i to ona robiła wszystko w celu znalezienia chłopaka. Wszystko
byleby uszczęśliwić Lou'iego.
Ale w pewnym momencie
zrozumiała, że nic już nie może zrobić. Harry przepadł na dobre
jak kamień w wodę. Nawet nie chciała myśleć co się stało z
chłopakiem, ale Lou nie chciał o nim zapomnieć. Zbyt dużo dla
niego znaczył zielonooki chłopak. Zbyt dużo.
Pogrążał się w tym coraz
bardziej. Kiedy nie skutkowały poszukiwania na terenie Londynu i
okolic przerzucił się na poszukiwania w Internecie z nadzieją, że
znajdzie jego profil na jakimś popularnym portalu społecznościowym.
Niestety, nic, pusto, ale nie tracił nadziei.
-Louis, odchodzę –
westchnęła zrezygnowana. Nie dawała już rady. Umysł jej chłopaka
był zajęty przez Harry'ego. Nawet nie pamiętała już kiedy Lou
ostatni raz ją pocałował, kiedy uprawiali ostatni seks, kiedy
wyszli gdzieś razem.
Nie, nie chcę iść.
Harry może wrócić. Chcę czekać na niego w domu.
Nie, Harry może
zadzwonić i potrzebować pomocy.
Nie, nie ma czasu na
rozrywki, Eleanor, pomyślże! Trzeba go szukać!
Wszystko
kręciło się wokół niego, a Eleanor miała już dość. Jej
miłość do Louis'ego wygasała powoli, aż w końcu nie zostało
jej ani trochę.
-Powiedziałaś
odchodzę czy tylko się przesłyszałem? - Mruknął nawet
nie podnosząc wzroku na dziewczynę.
-Nie
przesłyszałeś się. Nic już pomiędzy nami nie ma. I ty do tego
doprowadziłeś. Pewnie gdybym miała na imię Harry choć trochę
zwracałbyś na mnie uwagę – powiedziała obojętnym tonem. -
Spakowałam się już. Nie kłopocz się, sama poradzę sobie z
torbami. Żegnaj. - Podeszła do niego, nachyliła się i pocałowała
jego czoło po czym wyszła głośno trzaskając drzwiami.
A Louis?
Został bez przyjaciela i dziewczyny, która jako tako utrzymywała
go przy życiu.
Odłożył
laptopa i schował twarz w dłoniach.
Spieprzyłem to. Kurwa,
Tomlinson, idioto bez uczuć, pomyślał,
a potem zwyczajnie w świecie się rozpłakał.
Z
płaczu wyrwał go dźwięk budzika, który nastawił na równą
osiemnastą trzydzieści.
O
dziewiętnastej wyruszy na spacer choć
Eleanor zwykła nazywać to obchodem Londynu.
*
Wysoka
brunetka na kilkucentymetrowych szpilkach rozejrzała się po
wynajętym mieszkaniu.
Przed
chwilą właśnie się rozpakowała, urządziła pokoje według
własnych upodobać i zaparzyła świeżą kawę. Usiadła w fotelu,
który stał w rogu pokoju i odrzuciła z twarzy długie, brązowe
loki, które opadły jej na oczy.
Miała
stąd doskonały widok na London Eye. Upiła łyk kawy z różowego
kubka i cichutko westchnęła. Tak bardzo tęskniła za tym miejscem!
Za jej kochanym Londynem.
Spojrzała
na zegarek. Dochodziła dziewiętnasta, za oknami robiło się
ciemnawo. Miejscami przebłyskiwały z nieba małe gwiazdki. Idealny
klimat by wyjść i powspominać.
Zdjęła
z nóg gustowne szpilki i zamieniła je na wygodne trampki, sukienkę
na obcisłe jeansy i luźną koszulkę, a różową marynarkę na
starą flanelową koszulę w kratę.
Niesforne
loki spięła w wysoki koński ogon na czubku głowy, wyszła z
mieszkania i skierowała się wprost przed siebie.
Od
czasu do czasu mijała znajome twarze. Niestety jej twarz nie była
znajoma dla nich.
Nie
przejmując się tym zbytnio z uśmiechem na twarzy szła wprost do
znajomego miejsca gdzie kiedyś uwielbiała spędzać czas. Po drodze
wstąpiła do ulubionej kawiarni i kupiła duże cappuccino na wynos.
Kilka
minut stąd był naprawdę duży park. Niby zwykły, ale przyciągał
do siebie ludzi. Nigdy nie był pusty. Nawet w nocy.
Usiadła
na jednej z pustych huśtawek i odbiła się mocno od ziemi.
Mając
już dziewiętnaście lat w duchu i tak została dzieckiem. Nie
chciała dorastać, ale niestety było tu nieuniknione.
Chwilę
później zeszła z huśtawki, a opróżniony już kubek wyrzuciła
do pobliskiego kosza.
-Hej,
ty – usłyszała. Podniosła wzrok i ujrzała jego.
Nic się nie zmienił. - Masz pianę nad wargą.
Poczuła,
że cała się czerwieni i szybko starła pozostałość z napoju.
-Dzięki.
Zwykle się nie brudzę.
-Nie
tłumacz się, każdemu się zdarzy – uśmiechnął się
serdecznie, ale sekundę później jego uśmiech zrzedł. - Może to
głupio zabrzmi, ale czy my się już kiedyś nie widzieliśmy?
Wyglądasz bardzo znajomo.
Serce
dziewczyny momentalnie zabiło mocniej.
-N-nie,
nie s-sądzę – wyjąkała zawstydzona. - Dopiero co się tu
wprowadziłam – skłamała.
-Och,
szkoda – westchnął. - Może w takim razie przejdziesz się ze mną
kawałek? Pies musi się w końcu wybiegać.
Dopiero
teraz zauważyła siedzącego obok jego nogi małego, brązowego
jamnika.
Cholera, kiedy on sobie
psa sprawił? Pomyślała.
-Czemu
nie.
Chwilę
później maszerowali żwawo obok siebie rozmawiając na przeróżne
tematy, śmiejąc się i wygłupiając.
Chłopak
czuł jakby znał ją od dawna, nie miał oporów by mówić jej o
prywatnych sprawach czy innych podobnych.
-Czekaj
no, nie tak szybko – przerwała chłopakowi w pół zdania kiedy
usiedli na ławce. - Od początku! Twoja był, Eileen...
-Eleanor
– poprawił ją.
-Zerwała
z tobą, bo co?
Chłopak
westchnął. Ciężko było mu o tym mówić.
-Nie
rozumiała, że przyjaciel jest dla mnie najważniejszy.
-Harry,
tak? Dobrze zapamiętałam?
Pokiwał
twierdząco głową.
-Harry
zaginął rok temu. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Zniknęły
wszystkie jego rzeczy z naszego mieszkania, zdjęcia na których
był. Po prostu wyczyścił z siebie nasz dom. Tak jakby chciał
żebym myślał, że go nigdy nie było. Wiesz jak to bolało?
Jednego dnia był, a drugiego już nie – spojrzał na nią swoimi
smutnymi niebieskimi oczyma. Widać, że faktycznie cierpiał po jego
stracie. - Ale nadal wierzę, że wróci. Ja wiem, że on wróci,
wejdzie do naszego mieszkania i powie 'Cześć Lou, jak
było w pracy?' jak to zwykle
robił, a potem obejrzymy jak zwykle jakiś horror i uśniemy razem
na tej niewygodnej z wbijającymi się w plecy sprężynami.
Brunetka
zachichotała cicho.
-Musieliście
być naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Oddałabym wszystko za taką
przyjaźń.
-Mhm.
Kochałem go, wiesz? Nadal zajmuje u mnie pierwsze miejsce.
Dziewczyna
słysząc te słowa momentalnie zamarła i wstrzymała oddech.
-Jesteś...gejem?
- zapytała niepewnie.
-Broń
Boże nie! - zaśmiał się. - Nie, kochałem go tak jak matka kocha
własne dziecko. Nie dość, że był młodszy ode mnie o te trzy
lata to zachowywał się jak dziecko. Dosłownie. Musiałem pilnować
by na czas wstał do szkoły, budziłem go w weekendy żeby nie
zaspał na poranną zmianę do pracy. Gdybym mógł, to nawet bym go
zaadoptował – parsknął śmiechem, a dziewczyna mu zawtórowała
sztucznie.
Miała
dość tej rozmowy. Bolały ją słowa chłopaka. Wstała pośpiesznie
z ławki.
-Późno
już, muszę iść – posłała mu wymuszony uśmiech.
-Czekaj!
Nawet nie znam twojego imienia! - krzyknął za nią kiedy ta się
oddalała.
Dziewczyna
odwróciła się.
-Harriet!
- krzyknęła i przyśpieszyła kroku znikając z jego pola widzenia.
*
Brunetka
przez najbliższe dwa tygodnia unikała miejsc, w których mogła
spotkać Louis'ego. Nie chciała by odkrył prawdę, ale wiedziała,
że kiedyś będzie to nieuniknione.
Bardzo,
ale to bardzo nie lubiła kłamać, chociaż sama przez ostatni rok
żyła w kłamstwie.
Wiedziała
jak bardzo zraniła Lou tak po prostu znikając, ale wyrządzi mu
jeszcze większą krzywdę tak po prostu zjawiając się w progu
jego mieszkania i oznajmiając mu: Cześć Lou, może mnie
nie poznajesz, ale to ja - Harry. Nie przytulisz mnie na powitanie?
Wie, że
to by go zniszczyło, ale z drugiej strony im szybciej się dowie tym
lepiej.
Bała
się. Cholernie bała się mu to powiedzieć, ale postanowiła. Zrobi
to dziś. Musi.
Ubrała
się w stare ubrania, które pozostały po Harry'm. Te ulubione.
Kremowe
spodnie z niskim krokiem i biały top z Jack Wills. Mimo że
były to męskie ubrania nadal do niej pasowały. Cały zestaw
dopełniła czerwonymi trampkami i wyszła z swojego mieszkania,
które aktualnie zajmowała.
Skierowała
swe kroki do dobrze znanego jej miejsca. Po piętnastu minutach
szybkiego spaceru dotarła na miejsce.
Szybko
pokonała dwa piętra i stanęła przed drzwiami z numerem 5.
Teraz albo nigdy,
pomyślała i...zapukała.
Za
drzwiami rozległy się stłumione kroki, a chwilę później przed
nią stał pół nami Louis z jeszcze mokrymi włosami.
-Harriet?
Co ty tu robisz? Skąd wiedziałaś gdzie mieszkam? - obrzucił
dziewczynę podejrzliwym spojrzeniem. - Śledzisz mnie czy co?
-Louis,
nie jestem w nastroju na żarty. Możesz mnie wpuścić? - poprosiła.
Louis przesunął się i zaprosił ją do środka.
-Przejdź
do salonu. Muszę się ubrać i do ciebie dołączę. Prosto i na...
-Wiem
gdzie jest salon, nie martw się. Idź się ubierz, poczekam tu.
Obrzucił
ją zdziwionym spojrzeniem,ale nic nie powiedział.
Usiadła
w fotelu pod oknem. Jej ulubionym.
Zestresowane
serce nadal biło jak oszalałe, a dłonie pociły się
niemiłosiernie. Nie może teraz zrezygnować. Już prawie się
ujawniła.
Usłyszała
kroki Louis'ego, a chwilkę chłopak pojawił się w pokoju i usiadł
obok niej.
-Możesz
mi w końcu wytłumaczyć o co chodzi?
Dziewczyna
wzięła głęboki oddech po czym wypaliła prosto z mostu:
-Harry
Styles nie żyje – powiedziała szybko i schowała twarz w dłonie.
Nie chciała widzieć jego reakcji.
-To
jakiś żart, tak? Nie udał ci się w takim razie – powiedział
poważnie i zerwał się na równe nogi. - I proszę cię, wyjdź z
mojego mieszkania.
-Nie
dałeś mi dokończyć!
-Nawet
nie chcę wiedzieć co chcesz powiedzieć.
-Louis...
- dziewczyna westchnęła płaczliwie. - Miałeś rację mówiąc, że
skądś mnie kojarzysz. Harry to ja.
-Co
proszę? - chłopak opadł na pobliską kanapę. Jego twarz
momentalnie zbielała, a źrenice oka rozszerzyły się do granic
możliwości. - O czym ty pierdolisz?
-Próbuję
ci powiedzieć, że Harry Styles to ja, idioto! - nie wytrzymała.
Emocje sięgnęły zenitu, a łzy zaczęły wypływać kaskadami z
jej oczu. - Ty...ty kochałeś kobiety. Odkąd w twoim życiu
pojawiła się Eleanor zrozumiałam, że nie ma już dla mnie żadnego
ratunku. Kochałam cię Louis i nadal kocham. Pomyślałam, że
jeśli...jeśli zmienię się w coś piękniejszego pokochasz mnie.
Chciałam być idealna i piękna dla ciebie.
Chłopak
roześmiał się głośno.
-Nie,
ty sobie jakieś żarty stroisz, tak?
Harriet
potrząsnęła głową na nie.
-Skąd
mam mieć taką pewność?
-Nie
widzisz jaka jestem podobna do mojego starego ja? W środku to nadal
ja. Harry.
-Powinnaś...powinieneś
się leczyć, Styles. To co zrobiłeś jest chore, ale...jednocześnie
cię podziwiam. Na swoim miejscu nie odważyłbym się zrobić czegoś
takiego dla przyjaciela – dodał już trochę spokojniej. - To
wszystko, ta sytuacja jest popieprzona.
-Co
teraz będzie?
-Nic.
Spróbuję się przyzwyczaić do tego, że mam seksowną
przyjaciółkę.
Brunetka
pociągnęła nosem i przytuliła się do chłopaka. Louis objął ją
mocniej i pogładził po włosach.
-No, nie
płacz, makijaż sobie rozmażesz – dodał żeby rozluźnić
sytuację.
-Gniewasz
się bardzo?
-Trochę
– powiedział cicho. - Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie
martwiłem.
-Przepraszam.
Tak bardzo cię przepraszam – dziewczyna nadal płakała mocząc
przy okazji koszulkę Lou.
-Harr...Harriet,
spokojnie już. Naprawdę będzie dobrze. Kiedyś się przyzwyczaję
do ciebie. Wiesz, nie na co dzień moi przyjaciele zmieniają się w
naprawdę niezłą kobietę – przyznał nieśmiało. - I wiesz,
jesteś całkiem urocza!
Brunetka
otarła łzy i przy okazji rozmazując sobie makijaż uśmiechnęła
się szczerze.
-Przestań,
bo się znowu w tobie zakocham.
Między
nimi zapadła niezręczna cisza.
-Wiesz...teraz
kiedy jesteś już dziewczyną wszystko może się zdarzyć.
Dosłownie wszystko – powiedział po czym przyciągnął ją do
siebie i ucałował w czoło.
W
dzisiejszych czasach może zdarzyć się dosłownie wszystko, ale
szczera przyjaźń i miłość warte są każdego poświęcenia. I
nie ważne czy mężczyzna kocha mężczyznę czy kobieta kobietę.
Wszyscy kochamy tak samo!
o matko to było wspaniałe ale jakoś nie moge wyobrazic sobie Styles'a jako laske hahaha... ja ty na to wpadłaś?? o_O czekam na 19 szybko dodaj :) xx
OdpowiedzUsuńJa.
OdpowiedzUsuńNie.
Mogę.
Umarłam na miejscu kilka razy. Ale od początku.
Harry kocha Lou - zgon nr 1.
Eleanor się wprowadziła, a Harry uciekł - wkurw i mina 'Idę Ci Wpierdolić'.
Harry zmienił płeć - OJAPIERDOLEKURWAMAĆ. Mniej więcej.
Lou i El się rozstali > http://30.media.tumblr.com/tumblr_lvuqsgcdGD1r76s5to1_500.gif
Harry przejechał do Louisa > http://media.tumblr.com/tumblr_m739eaOlck1r7tabk.gif
Harry nie żyje > http://media.tumblr.com/tumblr_lvb37ipteE1qimx0s.gif
Harriet i Lou mogą być razem > http://25.media.tumblr.com/tumblr_m66296CRzB1rygrpko1_500.gif
Omg, znowu napisałam komentarz bez ładu i składu. Mam nadzieję, że wybaczysz, wciąż targają mną emocje. :)
Niecierpliwie czekam na 19.
Pozdrawiam, @EvelynneDaMasta :D
no kurwa dokładnie ! Miałam takie same etapy !!1
UsuńPopłakałam się jak dziecko. Podziwiam cię . ♥
OdpowiedzUsuńCuuuudo *-*
OdpowiedzUsuńPierwsza reakcja po przeczytaniu bólu po zabiegach- nie, to ie możliwe. Po przeczytaniu kolejnych zdań -o kurwa
OdpowiedzUsuńa na koniec? Chętnie dowiedziałabym się co z tego dalej wyniknie może II część??
Boskie, zajebiste, świetne i fjhvlsdkhdfvh :D
Świetny pomysł! Z miłości można zrobić wszystko. Czekam na rozdział 19, dodawaj jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam do mnie: http://ruletheworldourslove.blogspot.com/
GENIALNY, troche sie uśmiałam, bo wyobraziłam sobie Harrego na szpilkach, ale ogólnie to jest NIESAMOWITE, jak ja ci zazdroszcze, że umiesz tak pisać :/
OdpowiedzUsuńMATKO BOSKA. Gdy Styles wyjawił(a) prawdę zatykałam buzie by nie zacząć piszczeć jak popierdolona. Majls, to było... epickie. Zdecydowanie. Jezu Chryste... Jestem w szoku a moja mina jest nie do opisania... *O*
OdpowiedzUsuń[final-souffle]
umiem powiedzieć tylko: wow !
OdpowiedzUsuńOryginalne, inne, świetne ;)
To było naprawdę niesamowite.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci takiego talentu, jakim jest pisanie. Zawsze chciałam go mieć i zazdroszczę ludziom, którzy go posiadają. Jesteś niesamowita;).
"W dzisiejszych czasach może zdarzyć się dosłownie wszystko, ale szczera przyjaźń i miłość warte są każdego poświęcenia.I nie ważne czy mężczyzna kocha mężczyznę czy kobieta kobietę. Wszyscy kochamy tak samo!" Te słowa są prawdziwe, wydaje mi się, że całe to opowiadanie (chyba można tak to nazwać) ma jakiś przekaz. Nie jest to tylko powiększenie wyobraźni czytelnika. Jeny, nie wiem, jak to, co sądzę o tym, mam dobrać w słowa. Po prostu sądzę, że to ma w pewien sposób przekaz do tych wszystkich homofobów. Nie wiem, jak to inaczej napisać, ale mam nadzieję, że zrozumiesz choć w pewnym sensie mój tok rozumowania, który jest bardzo skomplikowany. No i oczywiście, dziękuję Ci za to, że piszesz, bo jakoś gdy widzę nową notkę robi mi się tak cieplej na serduchu. Podziwiam Cię;.
Dobra, nie będę więcej zanudzała;).
Hmm... życzę Ci dużo weny, bo chociaż wszystko co dodajesz mogłabym czytać po tysiąc razy i nigdy mi się nie znudzi, lubię przeczytać też coś nowego:). Mam nadzieję, że będziesz pisała tak długo, aż starczy ci sił (och, fajnie by było, gdyby trwało to w nieskończoność i nawet gdybym była po 30, mogłabym czytać coś nowego, co ty będziesz pisała). Znów zanudzam.
Pozdrawiam, Kika:*
Jesteś pierwsza, która coś takiego wymyśliła i.... Podoba mi się!!! Czekam na 19 ;*
OdpowiedzUsuńFakt, jestes pierwsza która coś takiego wymyśliła wiec sto punktów za pomysłowość.
OdpowiedzUsuńI oczywiscie napisane świetnie. Bez błędów, łatwo sie czyta....
Ale nie przekonuje mnie to. Nie, nie, nie.
Harry jako kobieta - NEVER.
Nie wiem dlaczego, ale w pewien sposób mnie to obrzydza.
masz rację. trochę się zdziwiłam tym co tu napisałaś. trochę to chorę, ale zarazem bardzo ciekawe. nie wiem co o tym myśleć.
OdpowiedzUsuńWiesz, czytając notkę nad shotem myślałam, że napisałaś jakieś gej-porno czy coś.
OdpowiedzUsuńI serio, po przeczytaniu nie umiem wydusić z siebie słowa.
Nie, żeby mnie to obrzydziło czy coś!
Serio, shot jest naprawdę świetny.
Bardziej chodzi o pomysł: jestem... oczarowana.
Nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, żeby opisać tak chłopców.
I nie, nie myślę, że to chore.
To tak jakby napisać, że... Yh, no wiesz o co chodzi.
Ten pomysł nie jest chory ani obrzydzający.
Szczerze mówiąc, jest prawdziwy i tak w cholerę realistyczny,że niektórzy nie mogą sobie tego po prostu wyobrazić.
Nie jestem do końca pewna co myśleć o pomyśle i jak go nazwać, oprócz tego, że czytając to coś we mnie się tam zaklekotało, wiesz o co chodzi, nie?
Po prostu...
Wow.
{@Just_Kayah}
{i-cant-love-you}
{just-dont-break-my-heart}
{15cdsaboutlove}
o boże, karolina. nawet nie wiesz jak się lałam z tego shoota, normalnie mnie moje domniemane jaka bolą, lmfao. nie mogę z ciebie, co to w ogóle jest? hahahahahahah. HARRIET FOREVER, kocham cię, Majls. boże boże, kończę bierdolić, pa
OdpowiedzUsuńOh my fucking god. Hazz koietą, kurde, świetny pomysł na shoota.
OdpowiedzUsuńAle wiesz, chyba mam słabą wyobraźnie, bo nie potrafię go sobie wyobrazić.
Przecież on jest taki wysoki i męski. Podziwiam, że poświęcił się dla Lou,
tego też bym się nie spodziewała ;o Bardzo mi się podoba,
Czekam na 19 xxx
@Julia_Larry
O Matulu, tak, może zdarzyć się wszystko! Zakrztusiłam się własną śliną, zamordowałabym się gdyby Harry naprawdę zrobił to, co zrobił w tym shocie, to jest obrzydliwe i kompletnie nie mieści mi się w głowie! Co nie zmienia faktu, że napisałaś wspaniały tekst, z resztą, jak zawsze :) Bardzo wzruszający :)
OdpowiedzUsuń*fbhslmh vnxfvxdzmvsbeCuieascboIWNnxlnoiba vcyiAXbvuicbsuDzvcbcuvdcbuvbcdvu*
OdpowiedzUsuńno i co narobiłaś?
Tak mnie to occzarowało, że nie mogę się wysłowić.
No weźxźźźź. *fbdvfbdnifbdxsnnk*
Piękny, wzruszający, wspaniały, idealny, cudowny, magiczny <3 Kocham to <3
OdpowiedzUsuńhttp://gotta-be-you1.blogspot.com/
To jeden z lepszych oneshotów jakie do tej pory przeczytałam, więc nie pisz głupot, że jest popieprzony, bo jest świetny! Miałaś naprawdę fajny pomysł, gdyż nie czytałam jeszcze nic takiego o takiej fabule, dlatego gratuluje pomysłu. Świetnie opisane to drugi wielki plus. A ostatnie zdanie: "I nie ważne czy mężczyzna kocha mężczyznę czy kobieta kobietę. Wszyscy kochamy tak samo!" mnie jeszcze bardziej wzruszyło. Czysta prawda i tylko jakiś idiota tego nie rozumie. Jeszcze raz gratuluje udanego oneshota :)
OdpowiedzUsuńshouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
Ja bym chciala cały taki blog z szczegółowo opisaną historią bo jest po prostu fantastyczna, gratuluję wyobraźni
OdpowiedzUsuńWow. Um, kurcze. Niewiem co jest dziwniejsze, to że Harry jest dziewczną, czy to, że fakt, że Ty to napisałaś wcale mną aż tak nie wstrząsnął. Chodzi o to, że po Tobie to się można wszystkiego spodziewać i ten shot, jest orginalny, kontrowersyjny, ale jednak nie uważam, że jesteś chora czy coś, bo to raczej Twoje wewnętrzne "JA". Więc podsumuwując bardzo mi się podoba i czekam na 19! <3
OdpowiedzUsuńświetny. mega świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńjestem pod ogromnym wrażeniem pomysłu i wykonania. pięknie
♥
a będzie druga część tego shota o Zarrym? *0*
Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Specyficzne, ale i tak mi się podoba. Piękne. <3
OdpowiedzUsuńSwietnie piszesz . Plaklam cały czas . Czekam na 19 ;)
OdpowiedzUsuńWOW czegoś takiego, to w najśmielszych snach się nie spodziewałam... Ale Harry z tymi jego zgrabnymi nóżkami ;) Pomysł w każdym bądź razie genialny, a ostatnie zdania... Cudo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej :)
@KateStylees
You may ask yourself why would you want to buy Twitter followers and the answer really is very simple.
OdpowiedzUsuńYou can also attract twitter followers while offline.
Ask your friends and followers to digg, retweet a post for you
because that will feature you on the Digg homepage and you will surely have increased number
of followers on twitter.
Look into my page ... Buy Twitter Followers cheap
Always ensure you choose a method that is proven to remove skin tags without causing adverse effects and scarring.
OdpowiedzUsuńOnce your mole is dry, cut a piece of duct tape three times the size of the
mole. After throughly washing the area then placing ice on
top of acne will support with the swelling and pain.
Also visit my blog: how to get rid of warts all over my hands
twoje one shoty są zajebiste ♥ nie wiem co więcej mam napisać *-*
OdpowiedzUsuń