piątek, 27 kwietnia 2012

#8

Cześć Pyśki  :)
Jestem zaskoczona! Powyżej 5000 wejść na bloga! 
Jesteście boscy 
Ten odcinek dedykuję Wam wszystkim, a szczególnie dwóm chłopakom, którzy to czytają. Przepraszam, nie pamiętam Waszych nicków :)
W tym odcinku niezbyt się coś dzieje, ale cóż.
Enjoy.


~



-To nie powinno się wydarzyć - Louis zatrzymał wychodzącego z klasy chłopaka i poczekał aż wszyscy wyjdą. Harry spojrzał na niego lekko zdziwiony. Przecież nie wyglądał jakby mu się nie podobało! Wręcz przeciwnie. Gdyby tylko im nie przerwano wtedy...- To było nieodpowiednie i niestosowne – próbował uspokoić swój lekko trzęsący się głos, lecz na marne.
Harry zaśmiał się lekko z komizmu całej sytuacji. Dorosły facet, stoi tu przed nim, denerwuje się, jąka i boi się spojrzeć mu w oczy chociaż nie tak dawno wręcz pożerali się w namiętnym pocałunku.
-Louis – zwrócił się i podszedł do niego blisko, tak, że niemal stykali się torsami. Nauczyciel pod wpływem niemal niewyczuwalnego dotyku instynktownie odsunął się od bruneta i wpadł na ścianę, która była za nim. - Proszę cię, nie po to się tyle starałem żebyś ty mi tu teraz mówił wszystko na nie, jasne? - westchnął lekko i znów zbliżył się do bruneta próbując go pocałować. Louis jednak w ostatniej chwili przechylił głowę tak, że usta Harry'ego trafiły go w policzek
-Przestań – zganił go i lekko spróbował odepchnąć od siebie, lecz chłopak dość mocno przygwoździł jego ramiona swoimi dłońmi do ściany, o którą się opierał i syknął z bólu. - Ja jestem twoim nauczycielem, ty uczniem. Tak nie powinno być...
-Ale ja chcę! - krzyknął jak rozwydrzony dzieciak, któremu nie kupiło się zabawki i znów próbował go pocałować, ale wyszło tak jak przedtem. Powoli zaczynał się irytować. Tak długo się starał, w końcu mu się udało,a teraz nie może dostać choć jednego małego buziaka?
Aktualnie marzył tylko o tym by znów wpić się w jego wargi. Tym razem na dłużej i intensywniej.
Ale nie. Bo Louisowi wzięło się na morale.
Harry oblizał spierzchnięte wargi i spuścił wzrok na swoje buty.
-Czemu taki jesteś? - zapytał i napotkał spojrzenie zdezorientowanego mężczyzny. Nie bardzo wiedział o co pyta lokaty chłopak. - Niemiły, opryskliwy, seksowny.
-Seksowny? Nie żartuj – parsknął. - I odzywaj się stosowniej, jestem twoim nauczycielem.
-Mam to gdzieś – powiedział i wsadził mu zgięte kolano w krocze. Jak na osiemnastoletniego chłopaka wiedział jak sprawić drugiej osobie przyjemność.
Louis jęknął cicho i przeciągle.
-Musisz to robić? - zapytał mimo tego, iż sam znał odpowiedź. - To niestosowne.
Styles zaśmiał się sztucznie.
-Niestosowne jest to, że nie dajesz mi się pocałować chociaż wyraźnie widzę, że chcesz.
Louis czuł się jakby czytano mu w myślach. Owszem, chciał go znowu pocałować, bo niemiłosiernie coś go do niego ciągnęło, ale zdawał sobie sprawę z tego, że 'romans' z uczniem nie jest zbytnio akceptowany. Dwa potworki w jego umyśle spierały się ze sobą. Jeden wołał 'Pocałuj go! Wiesz, że tego chcesz!' drugi zaś myślał racjonalnie i odwoływał go od tej myśli, chroniąc przed jakąkolwiek niechcianą wpadką, która aktualnie jest bardzo możliwe, bo ktoś może wpaść do klasy.
Znów westchnął i pokręcił głową z politowaniem. Nie mógł uwierzyć co z nim wyprawia ten chłopak. Przez kolano na jego kroczu czuł wyraźne podniecenia, które widocznie dawało we znaki.
Chłopak lubieżnym wzrokiem spojrzał w dół na jego spodnie i przygryzł uwodzicielko wargę. Wiedział jak to podziała na jego nauczyciela. Na policzkach momentalnie zawitały po raz setny różowe rumieńce.
-To jak będzie? - zapytał oblizując wargi.
Louis nie mogąc z siebie nic wydusić jedynie pokiwał głową na znak, że się zgadza.
Lokaty, nie tracąc ani chwili wpił się z utęsknieniem w wargi nauczyciela i nie przywiązując żadnej wagi do pieszczot wtargnął językiem do lekko uchylonych ust bruneta. Pod naporem jego twarzy poczuł, że czarne oprawki okularów lekko wpijają mu się w policzek. Nie zwrócił na to zbytnio uwagi i zdjął swoje ręce z jego ramion przenosząc je na pośladki Tomlinsona, który cicho pisnął w jego usta. Zawstydził się lekko swoją reakcją na to, ale nadal kontynuował pocałunek nie chcąc stracić żadnej chwili, aczkolwiek przerwa nie należała do najdłuższych i w każdym momencie mógł rozlec się dzwonek.
Harry'ego szybko znudziło się całowanie, więc oderwał się od jego ust co spotkało się z cichym jękiem zawodu. Przeniósł swoje wargi na szyję Louisa i wessał się w delikatną skórę z zamiarem zrobienia malinki. Chciał go jakoś naznaczyć, jakoś uzmysłowić innych, że on już do kogoś należy, choć Harry doskonale wiedział, że Louis nie jest jego, ale jest na dobrej drodze do tego.
Z głośnym mlaskiem oderwał się od niego z zamiarem podziwienia swojego dzieła.
Brunet instynktownie chwycił się za naznaczone miejsce na swojej szyi.
-Musiałeś? - zapytał sfrustrowany.
Harry już zamierzał odpowiedzieć, ale przerwał mu dzwonek.
-Aha, właśnie. Zastanowiłeś się może nad tą kawą? - zapytał i puścił mu oko. Słysząc zbliżające się kroki z korytarza odsunął się od mężczyzny.
Nie czekając na odpowiedź, na pożegnanie musnął wargi bruneta i wyszedł swobodnym krokiem z klasy. Na korytarzu spotkał akurat przechodzących przyjaciół i włączył się do ich szyku.
-Coś tam robił? - zapytał Niall i skazał głową na klasę, z której akurat wyszedł lokaty.
-Nic, Tomlinson tłumaczył mi ostatni temat – skłamał, wymijając się od odpowiedzi.
Chłopcy jedynie skinęli głową i ruszyli na kolejne nudne lekcje.
W głowie Harry'ego co chwilę odtwarzały się wspomnienia sprzed chwili.
Miał nadzieję, że następnym razem nauczyciel nie będzie taki oporny.

*

Zayn i Niall wreszcie wrócili do domu. Obydwoje rzucili się na łóżko, po drodze rzucając gdzieś swoje plecaki zbytnio nie martwiąc się ich losem. Byli wymęczeni szkołą i w dodatku tą całą sytuacją związaną z rodziną Zayn'a. Niall nadal nie mógł zrozumieć jak jego rodzice mogli tak postąpić. Nie chciał znów zaprzątać sobie głowy ponurymi myślami, więc ostatkami sił podczołgał się do bruneta i położył głowę na jego torsie i spojrzał mu głęboko w oczy.
Ich widok zawsze podnosił go na duchu. Wręcz uwielbiał te dwie brązowe patrzałki, a jeszcze bardziej uwielbiał ich właściciela.
Zayn chwycił go i jakoś usadził na swoich biodrach.
Niall nie chciał psuć tej chwili, ale musiał o to zapytać.
-Skarbie, jak sprawy z Gwyneth? Nie możesz jej tak okłamywać.
-Musiałeś mi przypominać? Nie chcę o tym myśleć – powiedział cicho i przetarł zmęczone oczy zaciśniętymi dłońmi.
-Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować – powiedział niepewnie.
-Nie, nie zdenerwowałeś. Po prostu jestem wykończony tym wszystkim. Wiesz...Rodzice.
-Cicho, nie mów już nic – blondyn położył palce na ustach Mulata po czym pocałował go w kącik ust.
Resztę wieczoru spędzili w łóżku przytulając się i okazyjnie całując.
Blondyn czuł się bezpieczny w jego ramionach. Już nigdy nie chciał, aby ten go z nich wypuścił. Za bardzo go kochał. Ale to i dobrze. Zayn jest jego pierwszą prawdziwą miłością.
Owszem, miał przedtem dziewczyny, ale one były tylko dla utrzymania pozorów i odstawiania szopki pod tytułem Patrzcie jaki to ja jestem hetero.
Powili zaczęło go to nużyć to całe udawanie.
-Zayn – powiedział cicho. - Nie zostawisz mnie nigdy? - Zapytał cicho jakby wstydził się tego co właśnie powiedział i ukrył twarz w zagłębieniu szyi chłopaka.
-Gdybym to zrobił, byłbym największym idiotą na świecie – odparł szczerze i pocałował chłopaka w czubek jego blond głowy.
Szczerze mówiąc, Malik nie wyobrażał sobie życia bez niego.
Chłopak zmienił je diametralnie, ale na pozytywne. Kiedyś miał dość tej rutyny. Dziewczyny, imprezy, zaliczanie, dziewczyny, imprezy, zaliczanie. I tak w kółko. Czuł, że w życiu mu czegoś brakowało. I wtedy zaczął patrzeć na Niall'a innym spojrzeniem. Mimo że miał dziewczynę, Horan był pociągający jak nikt innym. Na początku myślał, że to zwykła fascynacja przyjacielem, ale gdy doszło do pierwszego pocałunku wiedział, że to było to.
Czuł się lekko nie fair, że spotykał się z Gwyneth i Niall'em w tym samym czasie. Wiedział, że rani tego małego Irlandczyka, ale bał się reakcji rodziny. Za bardzo przywiązywał do nich wagę. Teraz wiedział, że czasem trzeba iść za głosem serca i wybrać to co ono podpowiada.
Uśmiechnął się na widok przysypiającego chłopaka w jego ramionach.
Złożył delikatny pocałunek na czole swojego Skarba i poszedł w jego ślady  zamkając oczy.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

#7

Noo...to wyczekiwany moment.
Z góry mówię, że nie sprawdzałam czy są jakiekolwiek błędy. Czy to interpunkcyjne, gramatyczne czy uj wie co. :)
Najkrótszy odcinek EVER!
Enjoy.

~


Nie wiedział co ten dzieciak sobie myśli. W ogóle nie wiedział jak ma zrozumieć jego zachowanie w stosunku do niego.
Nieśmiałe uśmiechy znad zeszytu, niby przypadkowy dotyk przy oddawaniu pracy. I w dodatku to zaproszenie na kawę. Widząc zmianę zachowania chłopaka, zaczął lekko żałować, że traktował go tal oschle.
W sumie...mógłby powiedzieć, że Harry jest całkiem słodkim chłopcem z uroczymi dołeczkami w policzkach.
Stop! Nauczyciel nie powinien  myśleć w ten sposób o uczniu - zgromił się w myślach, ale dosłownie chwilę później pomyślał czemu by nie dać mu szansy. Owszem, może i był niemiły i oschły co do niego, ale tylko dlatego, że musiał po prostu na kimś wyładować swój zły nastrój po zdradzie Dominica, który nawiasem mówiąc zadziwiająco szybko zniknął z jego głowy i serca. Uświadomił sobie, że do tej pory trzymał ich przy sobie tylko i wyłącznie seks.
Z przemyśleń wyrwał go dzwonek na lekcję, a chwilę później uczniowie zaczęli wchodzić do klasy. Szybko rzucił okiem na wchodzących, ale nie zauważył w nich lokatego chłopaka. Chcąc sprawdzić czy może jakaś zagubiona dusza została na korytarzu, wychylił się przez futrynę drzwi i omiótł wzrokiem korytarz. Jego uwagę przykuła jedna rzecz, a dokładniej mówiąc dwie osoby siedzące na parapecie żarliwie się całując. Momentalnie rozpoznał w nich Harry'ego i jedną z uczennic, z którą miał lekcje sztuki w piątki.
-Panie Styles - odchrząknął znacząco, by dać znak o swojej obecności.- Zapraszam na lekcję.
Zauważył tylko, że chłopak odpycha lekko od siebie dziewczynę i podąża do klasy, gdzie zajął swoje stałe miejsce obok Liam'a, który chwilę później podniósł rękę w górę.
Louis dał mu znak, że może mówić.
-Kiedy odda nam pan nasze sprawdziany?
Wiedział, że o czymś zapomniał! Testy z epoki renesansu miał sprawdzone już dawno, lecz za każdym razem, gdy zabierał się za pakowanie ich do podręcznej torby zawsze coś mu przeszkadzało, co w rezultacie zaowocowało nieoddawaniem prac przez ostatnie dwa tygodnie.
Poszperał chwilę w torbie i wyciągnął o dziwo białą, wykonaną z plastiku teczkę za zatrzask.
-Mam je. Zapiszcie temat, a ja je wam rozdam - powiedział zadowolony, że w końcu udało mu się nie zapomnieć i chwycił w szczupłe palce białą kredę.
Zapisał przygotowany sobie wcześniej temat i zaczął spacerować po klasie w celu rozdania testów.
Collins, Leto, Way, Beckett, Payne, Horan... wymieniał w myślach nazwiska i oddawał kartki ich właścicielom. W końcu doszedł do lokatego chłopaka, który wpatrywał się w niego przez ostatnie kilka minut.
-Styles, nie postarałeś się. Znowu - podał mu kartkę pokreśloną na czerwono z wystawioną oceną F zakreśloną w wielkie koło, które zdobiła parafka. - Poprawa w piątek.
-A może pomógłby mi pan przygotować się do tego? -zapytał chłopak próbując nadać swemu głosowi uwodzicielski ton.
Momentalnie na policzkach nauczyciela zaistniały lekko różowawe rumieńce. Nie odpowiadając nic odszedł od ławki swojego ucznia i zasiadł za swoim biurkiem. Otworzył dziennik i zaczął sprawdzać obecność.
Już do końca lekcji starał się unikać jakiegokolwiek kontaktu z Harry'm. Niezbyt było to możliwe ponieważ chłopak tak uparcie ściągał na siebie jego wzrok, że Tomlinson kilkakrotnie musiał opuszczać klasę by uspokoić swoje myśli. Odetchnął z ulgą, gdy wreszcie zadzwonił dzwonek. Uczniowie mozolnie wstali z ławek i zaczęli przepychać się do wyjścia. Kątem oka zauważył, że Harry nie bardzo zamierzał wyjść z klasy.
-Wyjdź, chcę zamknąć klasę - powiedział do niego siląc się na ostry ton.
-Muszę? - zapytał i poprawiając swoją torbę na ramieniu podszedł do Louisa. - Wolałbym tu zostać.
-Wtedy musiałbym tu zostać z tobą - powiedział nie zwracając uwagi na dwuznaczność zdania.
-Mnie to by pasowało - szepnął i zbliżył się niebezpiecznie blisko do twarzy bruneta.
Jego serce zaczęło szybciej bić, a tętno przyśpieszało z sekundy na sekundę.
Nie mógł uwierzyć, że osoba młodsza od niego o tyle lat może wzbudzać w nim takie emocje! Nie chciał zrobić niczego głupiego pod wpływem impulsu, więc lekko odepchnął od siebie Harry'ego i sam wyszedł z klasy zostawiając tam chłopaka samego.
*
Zdenerwowany, ale też usatysfakcjonowany zachowaniem nauczyciela. Prawie osiągnął to czego chciał. Uśmiechnął się na samo wspomnienie reakcji mężczyzny, na to jak się zawstydził, a potem uciekł z klasy.
Harry był pewien, że go onieśmielił. I o to mu chodziło.
Właśnie siedział na szkolnym hallu z chłopakami i Flo, która bezczelnie usiadła mu na kolanach i nie reagowała na żadną prośbę zejścia. Dziewczyna lekko działała mu na nerwy, ale wiedział, że od tak nie może z nią zerwać kontakty, aczkolwiek nadal jest mu potrzebna do wykonania planu, który w miarę dobrze się rozwijał.
Jako, że niezbyt wciągała go rozmowa przyjaciół, z nudów obrzucił hall wzrokiem. Od razu w oczy rzuciła mu się biała koszulka w paski i czerwone, obcisłe spodnie rurki. Intensywnie wpatrywał się w tył głowy nauczyciela i ten jak na zawołanie ten się obrócił w jego stronę. Mając pewność, że jest w zasięgu wzroku nauczyciela, wpił się w wargi zdezorientowanej dziewczyny, która prawie od razu oddała pocałunek. Uznał, że wzbudzanie zazdrości w Louisie jest bardzo satysfakcjonującą sprawą.
-Styles, proszę nie odnosić się ze swoimi uczuciami na oczach całej szkoły - usłyszał oschły głos Louisa.
Z wielką chęcią odkleił się od dziewczyny. Co jak co, ale całowała okropnie.
-Chyba nie jest pan zazdrosny? - zapytał z lekką kpiną.
-O ciebie? Śmieszny jesteś - prychnął i odszedł od nich by porozmawiać z jedną z nauczycielek.
Dzięki Bogu zadzwonił dzwonek i Harry z czystym sumieniem zrzucił dziewczynę ze swoich kolan.
*
-Nad czym tak myślisz? - zagadnął w drodze powrotnej do domu blondyn.
Zayn wyrwany z otępienia spojrzał na chłopaka i posłał mu lekki wymuszony uśmiech.
-Nie wiem. Nad ogółem – wyznał tak cicho, że nawet Niall ledwo go usłyszał. - Boję się tego co będzie.
-Jeśli masz wątpliwości co do swojej decyzji to... - powiedział lekko urażonym głosem.
Brunet gwałtownie zatrzymał się i stanął w miejscu naprzeciwko niebieskookiego. Ten nie wiedząc o co mu chodzi jedynie patrzył się na niego jak głupi.
Zayn nie zwracając uwagi na przechodniów ani też ich kąśliwych uwag, chwycił chłopaka za policzki i zbliżył maksymalnie ich twarze do siebie.
-Posłuchaj mnie, tylko uważnie – powiedział poważnie, a oczy Irlandczyka wlepiły się w niego jak w święty obrazek. - Nie żałuję niczego co jest związane z tobą, rozumiesz? Jesteś najważniejszy – mówiąc to pocałował go krótko, lecz stanowczo w usta. Blondyn był w szoku. Jeszcze nikt nigdy nie powiedział mu niczego piękniejszego. W odpowiedzi posłał mu swój najszczerszy uśmiech i poprawiając spadający plecak z ramienia, chwycił bruneta za dłoń i wspólnie ruszyli do domu.
Teraz to był ich dom. Rodzice Niall'a nie mieli nic przeciwko, byli stuprocentowo tolerancyjni w stosunku do swojego syna i zaakceptowali jego...chłopaka? Przyjaciela?
Rodzicielka blondyna słysząc historię bruneta, natychmiastowo rzuciła się aby go przytulić i jednocześnie szepcząc, że może u nich zostać ile tylko zechce byle on i Niall byli szczęśliwi.
*
Harry nie mógł doczekać się piątku. Przez ten cały tydzień napastował, wręcz atakował Tomlinsona zalotnymi uśmiechami (które oczywiście były widocznie tylko dla nich dwóch), niby przypadkowymi muśnięciami dłoni, po których brunet wręcz czerwienił się niczym piwonia.
Niby taki niepozorny uczeń, a wyprawia z nauczycielem takie rzeczy, nieprawdaż?
Gdy piątek wreszcie zawitał, a lekcje odbyły się bez żadnych rewelacji, Harry pożegnał się z przyjaciółmi i ruszył do klasy, gdzie miał pisać poprawę z historii sztuki. W głębi duszy cieszył się, że napisał na tak słabą ocenę.
W sali czekał już na niego Louis. Jak zwykle obrzucił go obojętnym, lecz lekko zawstydzonym spojrzeniem i kazał usiąść. Wybrał ławkę akurat naprzeciw biurka nauczyciela, który chwilę potem podał mu czystą kartkę zapełnioną pytaniami. Niektóre trudniejsze, niektóre łatwiejsze. Uczył się, więc umiał, prawda? W niecałe dwadzieścia minut odpowiedział na wszystkie pytania, a kartkę ozdobił jeszcze swoim podpisem i oddał ją brunetowi, który poprawił lekko spadające mu okulary.
Obrzucił kartkę sekundowym spojrzeniem i odstawił gdzieś koło siebie, wracając do notatek.
-Nie sprawdzi pan tego teraz? - zapytał z nadzieją.
-Czemu miałbym to robić? Wolę w domu – odparł na odczepnego i znów poprawił swoje czarne oprawki okularów.
-Ale ja tak ładnie proszę! - podniósł lekko głos by jako tako zwrócić na siebie uwagę.
Louis westchnął głośno i chwycił swój czerwony długopis. Czytając szybko odpowiedzi stawiał przy poszczególnych pytaniach punkt czy dwa. Szybko obliczył i postawił zadowalającą dla lokatego ocenę.
-Teraz dasz mi spokój?
-A nie dostanę jakiejś nagrody za dobrze napisaną poprawę? - zapytał kokieteryjnie, opierając się biodrem o biurko nauczyciela tak, że Louis prawie przed twarzą miał krocze osiemnastolatka.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony mężczyzny, Harry nachylił się nad nim i złożył szybki, lecz jednocześnie agresywny pocałunek na jego ustach.
Louis, osłupiały zaistniałą sytuacją nie wiedział co robić. Jednocześnie chciał odepchnąć od siebie swojego ucznia, ale fascynacja tą młodą osobą nie pozwalała mu na to.
Przez jego myśl przeszło szybkie A co mi tam! I w ostatniej chwili, gdy Harry chciał już przerwać pocałunek, Louis chwycił go za tył głowy przyciągając go tym bardziej do siebie.
Louis lekko uchylił swoje usta jednocześnie pozwalając, aby język chłopaka wniknął w niego.
Harry, jako, że znajdował się w niewygodnej pozycji, szybkim ruchem usiadł na kolanach nauczyciela i kontynuował pocałunek, który z sekundy na sekundę stawał się coraz namiętny i pożądliwy. Louis całkowicie zdawał sobie sprawę z tego, że ktoś w każdej chwili mógł wejść do sali i ich przyłapać co łączyło się nieprzyjemnymi skutkami. Jednak miał to głęboko w poważaniu.
Niestety, miłe chwile przerwało im donośne pukanie do drzwi.
Harry miał całkiem niezły refleks, więc szybko zeskoczył z kolan bruneta.
Chwilę później do klasy weszła jedna z nauczycielek.
-To...Profesorze, dziękuję za pomoc przy zadaniu – powiedział nerwowo. Jednak był zadowolony z siebie i swojego daru przekonującego aktorstwa. - Do widzenia!

piątek, 20 kwietnia 2012

#6

Cześć. Za dużo Ziall'a, za mało Larry'ego. Ale już niedługo. Chyba.
Aha, i dziękuję Wam za te 3500 wejść i te 90 komentarzy. To bardzo miłe i cieszę się, że ktoś to w ogóle czyta :3
Enjoy.
~



-Harry, możesz na chwilę podejść? - Zapytał Louis, gdy z klasy wyszli już wszyscy uczniowie.
Harry jak na rozkaz odszedł od grupki przyjaciół, z którymi dotychczas rozmawiał i podszedł do swojego nauczyciela. Brunet w tym czasie wyciągnął rysunek, który znalazł w stercie innych i pokazał mu go. - Wytłumaczysz mi co to?
-Rysunek – odparł.
-Nie rób z siebie idioty. Czemu mnie narysowałeś?
-Bo mi się tak podobało? - powiedział zakładając rękę na rękę i niedbale opierając się o biurko tym samym zmniejszając odległość dzielącą go od mężczyzny.
Serce zabiło mu szybciej, momentalnie zrobiło mu się gorąco, gdy zobaczył jego spojrzenie i odsunął się trochę od swojego ucznia.
-A poza tym szkoda by nie uwiecznić takiego faceta jak pan – powiedział zadziornie.
-Louis. Miałeś mówić mi Louis – przypomniał mu i poczuł, że jego policzki zaczynają robić się czerwone. - Możesz już iść – powiedział lekko zawstydzony starając się na niego nie patrzeć.
Spełnił prośbę nauczyciela, ale mając już wyjść nagle się obrócił.
-Louis, miałbyś ochotę na kawę? - zapytał z nadzieją, że się zgodzi.
-Wyjdź!
*
-Coś taki wkurwiony? - zapytał Liam widząc Harry'ego z lekko naburmuszonym wyrazem twarzy.
Chwilę zastanowił się nad tym co mógłby mu powiedzieć, bo przecież nie wyzna trzem parom oczu, że nauczyciel w pewnym sensie dał mu kosza.
-Tomlinson znów chciał się pośmiać z mojego talentu – wymyślił na poczekaniu nadając swojemu głosowi jak najbardziej prawdopodobny ton.
Cała trójka pokiwała głową ze zrozumieniem, bo wiedzieli, że już od początku roku nowy wychowawca i ich przyjaciel niezbyt przypadli sobie do gustu. Albo tak im się tylko wydawało.
Korzystając z krótkiej przerwy, ponarzekali jeszcze na Tomlinsona i równo z dźwiękiem dzwonka poszli na następną lekcję.
Znudzeni nudnym wykładem na temat genetyki odliczali czas do końca lekcji.
W końcu usłyszeli wyczekiwany dźwięk. Nie słuchając już co woła za nimi nauczyciel wybiegli z klasy, żeby jako tako wykorzystać długą przerwę obiadową.
Usiedli przy swoim stałym okrągłym stoliku. Zwykle Niall siedział koło Zayn'a, lecz teraz unikali się jak ognia. Harry zignorował dziwne zachowanie przyjaciół i zabrał się za jedzenie sałatki, którą uwcześnie kupił w szkolnym bufecie.
Już prawie wkładał do ust kawałek pomidora, gdy ktoś zasłonił mu oczy dłońmi.
-Zgadnij kto to! - usłyszał dźwięczny dziewczęcy głos.
Pierwsza myśl, która przeszła mu przez głowę to kto to do cholery jest lecz przypomniał sobie wypad do klubu sprzed kilku dni.
-Florence? - zapytał siląc się na pewny głos.
-Pewnie, że ja głuptasku! - krzyknęła swoim piskliwym głosem i usiadła mu na kolanach co postawiło go w niezbyt dogodnej pozycji, a przyjaciele obrzucili go pytającymi spojrzeniami, na które nie mógł odpowiedzieć.
Kątem oka zauważył stojącego na dyżurze Tomlinsona i przypomniał sobie o swoich zamiarach. Upewnił się, że spojrzenie nauczyciela jest akurat skierowane na niego i objął dziewczynę w pasie przytulając ją do siebie jeszcze bardziej.
Nauczyciel jedynie poprawił okulary na nosie i obrócił głowę w inną stronę.
Czyżby zazdrosny? Harry miał taką nadzieję.
Kiedy po dzwonku wychodzili ze stołówki, w drzwiach zatrzymał go brunet.
-Pamiętaj, że nadal masz u mnie lekcje wyrównawcze z angielskiego - powiedział swoim jak zawsze wyniosłym i sarkastycznym głosem i odszedł w stronę pokoju nauczycielskiego.
Harry jedynie pokiwał głową do jego pleców.
Nadal czuł, że dziewczyna obejmuje go w pasie, więc w miarę delikatnie wyrwał się z jej objęć tłumacząc się, że śpieszy się na lekcje i odszedł razem z chłopakami na lekcję geografii.

*
Szedł późnym wieczorem dobrze znaną mu drogą. Po kilkunastominutowej wędrówce zatrzymał się przed dużym dwupiętrowym domem. Wpisał dobrze znany mu kod do bramy, który podał mu przyjaciel i pchnął bramkę, gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk dla otwartego zamka. Bez pukania wszedł do domu. Wiedział, że nikogo nie będzie. Tylko on.
Zdjąwszy swoje trampki poszedł do jego pokoju.
-Hej - przywitał bruneta leżącego na łóżku, bez koszulki w samych spodniach dresowych i paczką chipsów w dłoni. - No wiesz co, tak beze mnie? - Zapytał Niall z udawanym oburzeniem i położył się koło swojego przyjaciela. W ogóle kim on był dla niego? Przyjacielem, który zdradza swoją wieloletnią dziewczynę z nim? Wiedział, że to nie fair w stosunku do Gwyneth, ale to nie była jego wina, że się w nim zakochał! Ze wzajemnością w dodatku. Pamiętał jak kiedyś Zayn przyszedł do niego wieczorem i powiedział prosto z mostu, że Gwyneth mu już nie wystarcza. Wtedy pocałowali się po raz pierwszy. Potem powtarzali to regularnie. Aż kiedyś Zayn podczas seksu wymruczał wprost w jego ucho, że go kocha.
-O czym myślisz? - z wspomnień wyrwał go głos bruneta i poczuł jego rękę pod swoją koszulką.
-O wszystkim - odparł niezbyt szczerze. - I nadal martwi mnie sprawa z Harry'm. On wie.
-Wiem. I będzie nam to wypominać do końca życia.
-To czemu się w końcu nie ujawnimy? - zapytał i zmienił pozycję siadając na biodrach leżącego chłopaka.
-Bo mam dziewczynę.
-I chłopaka - dodał z przekąsem blondyn.
-Wiesz, że to na tobie mi najbardziej zależy, ale wiesz jaki stosunek ma moja rodzina. A Gwyneth jakoś się pozbędę - powiedział i splótł razem palce ich dłoni. Wiedział, że Niall to lubi, a jego dotyk go uspokaja, bo zauważył, że znów zaczął drżeć. Jak zawsze gdy jest lekko podenerwowany.
-Uh, dobra, zostawmy ten temat - westchnął Niall i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Zayn w tym czasie odszukał dłonią pilota od wieży i włączył ich ulubioną piosenkę, która wprowadzała ich w dobry nastrój. Chwilę później z głośników wydobył się w dźwięczny głos Rihanny w utworze Live your life.
Zayn wsunął swoje dłonie pod koszulkę blondyna i zaczął gładzić jego tors, a chłopak zamruczał z zadowoleniem w jego usta, które nadal całował.
Mulat oderwał od siebie blondyna by zdjąć mu koszulkę i wrócił do męczenia jego warg. Z minuty na minutę pocałunek słabł. Teraz muskali się delikatnie wargami tak jakby był to ich pierwszy raz. Zayn przeniósł swoje dłonie na biodra blondyna przyciągając go do siebie. Ręce Nialla owinęły mu się wokół karku, a palce wplótł w jego misternie ułożone włosy. Z czasem pocałunek znów zaczął przybierać na sile, ich języki zaczęły ze sobą współpracować. Całowali się coraz namiętniej i zachłanniej.
Niall poczuł, że pod wpływem pieszczoty usta jego przyjaciela zaczęły wyginać się w lekki łuk. Obydwoje chcieli żeby to trwało wiecznie. Blondyn przejechał delikatnie językiem po dolnej wardze i znów wsunął swój język w jego lekko i zachęcająco rozchylone wargi.
W momencie, w którym Niall najbardziej się wczuł, obydwoje usłyszeli głośne chrząknięcie. Szybko odsunęli się od siebie i spojrzeli w stronę skąd doszedł ich ten dźwięk.
W drzwiach pokoju Zayn'a stali jego...rodzice. Na twarzy matki malował się szok, o ojcu nie można było powiedzieć tego samego. Był wściekły. Niall miał pana Malika za miłego człowieka, ale teraz nie powiedziałby o nim tego.
-Ty! - krzyknął wskazując palcem na blondyna. - Wynoś się! Wyjdź z mojego domu.
Zszokowany chłopak ubrał rzuconą przedtem koszulkę na siebie i skierował się do drzwi.
-Będzie dobrze – powiedział tylko i wyszedł szybko.
Wiedział jakie konsekwencje czekają teraz Zayn'a i bardzo się o niego martwił. Nie chciał żeby mu się coś stało.
Wyszedł w ciemną uliczkę i spojrzał na zegarek. Była 21. Ostatni raz spojrzał na dom, z którego już było słychać głośne krzyki. Chciał wrócić tam, obronić go, ale nie mógł nic poradzić.
Wrócił do domu i zamknął się w pokoju. Próbował do niego zadzwonić, ale nie odbierał.
Czekając tak na jakikolwiek sygnał z jego strony. Cieszyłby się chociażby z głupiego SMS'a, w którym byłoby napisane Jest dobrze, ale nic takiego nie następowało. Nerwowo raz po raz zerkał na zegarek. Z 21 niespodziewanie zrobiła się północ.
Równo pięć po usłyszał dzwonek do drzwi. Zerwał się jak poparzony i otworzył drzwi.
Zza progu spoglądał na niego Zayn z wielką torbą przewieszoną przez ramię.
Spojrzał na niego smutno.
-Kazali mi wybierać. Miałem przestać się z tobą spotykać albo mam się wyprowadzić.
W głębi serca Niall uśmiechnął się choć wiedział, że w takiej sytuacji nie powinien.
Ale...wybrał jego. I to się teraz liczyło.
Wpuścił go do domu zabierając z jego ramienia torbę i przytulił go. Mocno, tak jak na to zasłużył.

*

Harry leżał w łóżku z rękoma podłożonymi pod głową i wpatrywał się w sufit.
I myślał o najpiękniejszych oczach jakie w życiu widział. I uśmiechu.
Zastanawiał się jako można być tak idealnym. Idealna osoba, z zepsutym charakterem, który bardzo go denerwował. Mimo że był w stosunku do niego opryskliwy i czasem, ba, stale niemiły jakoś udało mu się go polubić.
I był zadowolony z efektu jaki uzyskał dziś w szkole, gdy Tomlinson go do siebie wezwał po lekcji.
Ciągle odtwarzał w głowie moment, gdy na jego słowa nauczyciel zrobił się momentalnie podenerwowany i czerwone rumieńce zapłonęły na jego twarzy. Był pewien na sto procent, że to jego zasługa. Był coraz bardziej pewny, że uda mu się go poderwać.
Mimo dzielących ich lat, Harry nie zraził się. Wręcz przeciwnie, był zadowolony, że Louis jest od niego starszy, a jak i starszy to pewnie bardziej doświadczony. Harry'emu zrobiło się gorąco na samą myśl o tym.
I rozstał się ze swoim chłopakiem, co było lokatemu na rękę.
Nie mógł się doczekać kolejnych lekcji z nim.
Sam na sam.


czwartek, 19 kwietnia 2012

ONE-SHOT. 'Za każdym razem'

Tak, sorry, znowu jednopart :D
Zainspirowała mnie do tego piosenka Juli.
Aha, no i możecie się trochę tu pogubić w czasie O__o
Słuchać z tym instrumental :)
Enjoy [bardzo krótkie]

~

Za każdym razem. Krzyczysz na mnie, a Twój głos i słowa raniące mnie wnikają aż za bardzo w moją pamięć. Za każdym razem mówisz coraz więcej słów przez które cierpię, ale kocham Cię i mimo to, zawsze Ci przebaczam, bo nie umiem bez Ciebie żyć. Ciągle wracam do ciebie, choć jesteś dla mnie jaki jesteś.
Ale nadal mam w sobie wiarę, by przejść przez to razem z Tobą. Czasami chciałbym być obojętny na błędy, które tak często popełniasz. Nienawidzę kiedy wyżywasz się na mnie za to, że jesteś inny. Nienawidzę też kiedy przychodzę do domu i widzę cię z kolejną dziewczyną w łóżku. Naszym łóżku. Nie martw się, jestem do tego przyzwyczajony. Rozumiem, że nadal nie jesteś pewny co do tego kim jesteś. Mimo, że obiecujesz, że to nigdy się już nie powtórzy - wierzę w to. Moja wiara pęka z chwilą, gdy widzę cię znów z następną kobietą. Nie jestem zdziwiony. Jestem zły na siebie, że ci wierzę. Wierzę, bo kocham i nie potrafię bez ciebie istnieć.
Mówili, że nie jesteś dla mnie. Ale mylili się,kochasz mnie, prawda?! Wiem, chociaż nigdy mi tego nie mówiłeś, ale ja nie wątpię, że jest inaczej.

Kolejna impreza. Zostawiłeś mnie tu z niedobrym alkoholem, a sam zniknąłeś gdzieś w tłumie. Znowu widziałem cię przytulonego do jakiejś blondynki.
Wtedy miałem już dość. Rzuciłem ci wściekłe spojrzenie i wyszedłem w ciemną październikową noc. I to wtedy po raz pierwszy łzy spłynęły po mojej twarzy. Czemu mi to robiłeś? Czemu przytulałeś, czemu całowałeś? Za każdym razem dawałeś mi nadzieję.
Wróciłeś po północy. Czekałem na Ciebie. Na naszym łóżku. Lekko chwiejnym krokiem wszedłeś do pokoju. Obrzuciłeś mnie jednym marnym spojrzeniem.
Nie wytrzymałem. Wykrzyczałem Ci w twarz wszystko co mnie bolało. Wyprowadziłem cię z równowagi.
Powiedziałeś, że to przeze mnie taki jesteś. I...zrobiłeś to. Po raz pierwszy. Uderzyłeś mnie, pamiętasz? To bardzo bolało.
Wydałeś z siebie cichy krzyk uświadamiając sobie co mi zrobiłeś.
Zacząłeś przepraszać, tłumaczyć, że to przez alkohol, że nie chciałeś tego zrobić.
To było chore.
Ten związek był chory.
Wyrwałem się w Twojego nijakiego uścisku. Wyciągnąłem torbę z szafy pakując szybko pierwsze lepsze rzeczy i odszedłem.
Potem dzwoniłeś do mnie przez całą noc, to też pamiętasz?
Wróciłem do swojego starego mieszkania jakbym wiedział, że któregoś dnia do tego dojdzie. W tej chwili nienawidziłem cię całym moim sercem. Chwyciłem się za bolący, rozpalony policzek nie mogąc uwierzyć, że mi to zrobiłeś. W takich chwilach chciałbym mieć serce z kamienia, by nie czuć tej miłości do ciebie.
Ciekawe czy żałowałeś tego co zrobiłeś?
Dokładnie o 3.48 znów zadzwoniłeś. Tym razem odebrałem. Prosiłeś bym wrócił. Usłyszałeś ode mnie tylko ciche 'nie'. Ale to było kłamstwo. Chciałem już teraz wrócić do ciebie rzucając się na twoją szyję, ale bałem się, że to się powtórzy.
Uświadomiłeś mi tylko, że się Ciebie boję.
Zmęczony tym wszystkim zasnąłem.

Telefon był załadowany wiadomościami od ciebie. Dla świętego spokoju wyłączyłem go.
W takich chwilach dałbym wszystko by być obojętnym na błędy, które tak często popełniasz.
Przyszedłeś do mnie. Z niechęcią otworzyłem ci drzwi, lecz nie wpuściłem do środka. Twoja nienaganna fryzura była w nieładzie, a twoje brązowe oczy, które tak kochałem były podkrążone jak nigdy.
-Czego chcesz? - zapytałem oschle.
-Wróć do mnie, proszę - wyszeptałeś słabo, chwytając mnie za dłOń, którą i tak wyrwałem z twojego uścisku.
-Nie. Posunąłeś się za daleko - odparłem i zamknąłem ci drzwi przed nosem.

I tak minął miesiąc. Ciężki miesiąc, w którym musiałem nauczyć się żyć bez ciebie. Tak bardzo brakowało mi twojego wieczornego pocałunku, nocnych maratonów filmowych, kiedy to otulałeś mnie swoim kocem bym się nie bał. Próbowałem zapomnieć o Tobie, ale utrudniałeś mi to codziennie zjawiając się na progu mojego mieszkania. Otwierałem Ci tylko dlatego, że chciałem Cię ujrzeć. Twoje niegdyś błyszczące oczy były teraz jak dwa nieoszlifowane węgielki. Wyglądałeś jak cień.
I w którymś dniu zadałem ci tylko jedno pytanie.
-Kim dla ciebie jestem? - nie odpowiedziałeś.
Utrwaliłeś mnie tylko w przekonaniu, że jestem dla Ciebie niczym.
Kolejnym okazem do zdobycia, tylko z tą różnicą, że byłem chłopakiem. Odskocznia od codzienności? Nie ma za co, służę pomocą.
Ale zraniłeś mnie. I to bardzo.
Myślisz, że nie bolało mnie to, że widziałem cię z obcymi laskami w łóżku? Owszem, rozrywało mnie od środka. Głośno płakałem wewnątrz siebie.
Tłumaczyłeś to jako, że chciałeś sprawdzić czy dziewczyny Cię pociągają. Okej, zrozumiałem. Ale w takim razie po co ze mną byłeś? Nigdy nie powiedziałeś mi w oczy, że mnie kochasz. Przez ten ostatni czas również. Stać cię było tylko na marne 'wróć do mnie, tęsknię za tobą, przepraszam'.
Myśląc o tym wszystkim, z moich oczu mimowolnie płyną łzy. Dużo płaczę przez Ciebie, wiesz? Podejrzewam, że dopiero teraz wylewam z siebie te zaległe słone łzy.
Ale powiedzmy sobie szczerze. Mimo tego co mi zrobiłeś byłem gotowy Ci przebaczyć. Już zbyt długo nie ma cię przy mnie. Jestem tu trzydziesty siódmy dzień. Bez ciebie.
I znów rozległo się pukanie do drzwi. To znowu Ty. Dawno tu nie byłeś. Widać, że jesteś zmęczony. Nie próbowałeś znów mi powiedzieć, że tęsknisz i, że chcesz żebym do Ciebie wrócił.
Oparłeś się o framugę drzwi i stałeś tak z założonymi rękami wpatrzony we mnie swoimi zmęczonymi oczyma. W końcu otworzyłeś usta by coś powiedzieć. Spodziewałem się tego co zwykle. Ale nie tym razem. I zaskoczyłeś mnie.
-Kocham cię, Niall.
Od dawna czekałem na te słowa, a teraz po prostu nie wiedziałem co mam ci odpowiedzieć. W pewnym momencie odwróciłeś się i odszedłeś nie czekając na moją odpowiedź/
Nie chcąc Cię stracić wybiegłem za Tobą. Odwróciłeś się i poczekałeś na mnie z uśmiechem na ustach, na który tak bardzo czekałem.
Wskoczyłem Ci w ramiona oplatając mocno nogami Twoje biodra. Jesteś świadomy tego, że wyglądaliśmy jak wprost z komedii romantycznej?
I znów poczułem łzy na moich policzkach. Tym razem łzy szczęścia.
-Ja ciebie też, Zayn - wyszeptałem szczęśliwy.
-Jesteś całym moim światem, mały.

~
Aha, no i nie będę zakładać osobnego bloga na shoty. Tu je będę publikować.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Definitywnie. ONE-SHOT

Jakoś mnie wzięło ... ;)
Enjoy.

~


Dzień jak co dzień, słońce świeciło, już od samego rana słyszałem radosny śmiech dzieci dochodzący zza okna. Aktualnie mieliśmy miesiąc wolnego, właśnie skończyliśmy trasę koncertową i wypoczywamy w naszym wspólnym domu na obrzeżach Londynu. Wydawałoby się, że to mógłby być dzień idealny.
Poleżałem jeszcze chwilkę by przyzwyczaić organizm do nowego dnia i wstałem.
Założyłem moje dresy i przeciągnąłem się, aż poczułem nieprzyjemny 'strzał' w kręgosłupie. Wychodząc z mojego pokoju, już na drugim piętrze poczułem zapach smażonych naleśników. Pewnie wszyscy już wstali i siedzą w kuchni, więc przyśpieszyłem kroku co by mi nie zjedli wszystkich.
Przy kuchence stał tylko Liam, reszty chłopaków nie było.
-Reszta śpi? - Zapytałem i stanąłem obok niego opierając się o blat i popatrzyłem jak przewraca na drugą stronę pulchnego, lekko zarumienionego naleśnika.
-Teraz tak mnie witasz? - Odparł lekko obrażonym tonem.
No tak, zapomniałem. Objąłem go delikatnie wokół talii i pocałowałem w kącik ust.
Liam nie był tylko moim przyjacielem, ale także chłopakiem. Od całkiem niedawna, ale zawsze.
Chłopak zamruczał zadowolony i wrócił do robienia śniadania, a ja wyciągnąłem nasze ulubione kubki z imionami i nalałem do nich świeżego soku pomarańczowego.
Pamiętam, że to na Walentynki kupiliśmy sobie te kubki. On dostał ode mnie różowy z wygrawerowanym na niebiesko napisem Niall, a ja dostałem zielony z pomarańczowym imieniem.
To było przesłodkie.
W końcu, tydzień po naszym święcie przyznaliśmy się przed chłopakami, że jesteśmy razem.
Nie spodziewałem się po nich takiej reakcji.

-Musimy wam coś powiedzieć – zaczął ostrożnie Liam siadając w salonie na jednym z foteli. Ja przycupnąłem na jego oparciu i położyłem dłoń na jego plecach, aby jakoś dodać mu otuchy i uspokoić. Cała trójka popatrzyła na nas wyczekująco.
-My jesteśmy razem – dokończyłem za niego, bo wiedziałem, że sam z siebie tego nie wydobędzie.
Jakieś było moje zdziwienie, gdy Harry zerwał się gwałtownie na nogi i stanął przed Louisem patrząc na niego triumfującym wzrokiem. Brunet jakby wiedział o co chodzi młodszemu, sięgnął do kieszeni swoim jeansów i wyciągnął z nich pięćdziesiąt funtów.
-Wygrałem!
Spojrzałem zdziwiony na Liam'a, ale ten szukał jakoś wytłumaczenia w oczach Zayn'a. Mulat wzruszył ramionami również zdziwiony zachowaniem chłopaków.
Gdy Harry odtańczył już swój taniec zwycięstwa z banknotem w dłoni, usiadł na swoim pierwotnym miejscu koło Louisa wciąż spoglądając na niego raz po raz z triumfem w oczach.
-Możecie wytłumaczyć o co chodzi? - Zapytałem lekko zdezorientowany.
-Już tłumaczę – zaczął Harry. - Założyliśmy się z Lou o to kiedy się wreszcie przyznacie. Ja obstawiałem, że jeszcze w tym miesiącu, a Tommo, że w ogóle. I jak widzicie wygrałem. A teraz wybaczcie, wychodzę. - Wstał i wyszedł z domu.
Louis zrezygnowany wzruszyła ramionami i poszedł w ślady młodszego.
Zayn tylko pogratulował nam ze szczerym uśmiechem na ustach i zostawił nas samych.
-Co za idioci.
-No.

Z wspomnień wyrwał mnie Liam, który postawił przede mną stos naleśników polanych syropem klonowym. Podziękowałem i zabrałem się za konsumowanie.
-Co będziemy dziś robić? - Zapytał mój chłopak, gdy już odłożyłem sztućce i odsunąłem pusty talerz.
-Nie wiem – odparłem szczerze. - Może po prostu posiedzimy w domu, obejrzymy film, a potem pójdziemy do twojego pokoju na małe co nieco – wymyśliłem na poczekaniu.
Chłopak prychnął.
-Ciągle to samo, popadamy w rutynę.
-Ale co niby innego mamy robić? Chwilowo mamy wakacje, musimy z nich skorzystać. Ale rób sobie co chcesz. Nie musisz ciągle przy mnie siedzieć. Równie dobrze możesz sobie zorganizować czas beze mnie.
-Nudny jesteś, Horan – zdziwiłem się na jego słowa, bo zwykle nie mówił do mnie po nazwisku. Chyba, że był zły. - Ciągle byś tylko leżał dupą do góry, wpieprzał te swoje wysokokaloryczne batoniki i grał w Fife. Odkąd jesteśmy razem nie poświęcasz mi swojego czasu. Czasem zastanawiam się czy to ma jakikolwiek sens.
Jego słowa mnie zszokowały. Czy on właśnie zasugerował żebyśmy zerwali? Nieźle mnie tym zdenerwował. Niby ja mu nie poświęcam swojego czasu? A kto chodzi ciągle z nim do galerii? Kto spełnia każdą zachciankę? Choćby taką jak pójście w nocy do sklepu całodobowego, bo jaśnie panu zachciało się winogron? I niby jak mamy mieć jakikolwiek czas dla siebie jak ciągle jesteśmy w trasie?!
-Zastanów się co ty w ogóle mówisz! Ciągle jestem z tobą! Ciągle!
-Nie, Niall, zamknij się wreszcie i nie pogarszaj sytuacji – krzyknął na mnie i wstał gwałtownie od stołu. Krzesło, na którym siedział wywróciło się do tyłu powodując hałas. Obydwoje wzdrygnęliśmy się słysząc to.
-Wiesz co? Mam cię dość! - Nasza rozmowa już nie była ani rozmową ani kłótnią. Teraz to była awantura, która pogarszała się z słowa na słowo.
W nerwach wyrzucaliśmy z siebie wszystko co dotychczas w sobie kryliśmy. Przeszliśmy przez wszystko. Od kłótni o bałagan w domu po inne błahe sprawy.
-Dość?! Chyba sobie kpisz. Ty nie wytrzymasz beze mnie nawet dwóch dni! - Krzyknąłem mu prosto w twarz. - Nikt inny nie obciągnie ci tak jak ja – powiedziałem prowokująco.
Na jego twarzy chwilowo pojawił się lekki rumieniec. Trafiłem w sedno.
-Ktoś jak ty – kontynuowałem. - Nawet do dziwki boi się podejść, co dopiero się ujawnić.
Trafiłem w następny punkt.
Najbardziej w nim przeszkadzało mi to, że bał się komukolwiek o nas powiedzieć. Wiedzieli tylko chłopaki i nikt więcej. A ja nie chciałem się ciągle ukrywać. Chciałem w końcu wyjść z nim na spacer trzymając go mocno za rękę i uśmiechać się głupio, ale z szczęśliwym uśmiechem na twarzy do paparazzi. Chciałem być wreszcie spełniony. Ale nie. Ten bojaźliwy dupek wszystko psuł.
Na początku go jeszcze rozumiałem, sam się bałem jak zareagują inni, ale teraz jest inaczej.
Chciałbym wykrzyczeć całemu światu to jak bardzo go kocham.
-Kiedy wreszcie powiemy o nas?
-Znasz moje zdanie na ten temat. To ma pozostać między nami – powiedział bojowo i raczej nie zmieni zdania.
-Ale czemu?! - Krzyknąłem już lekko płaczliwym głosem. - Wstydzisz się? Wstydzisz się mnie czy raczej naszej odmienności? Ah, rozumiem, ciebie boli to jak zareagują inni! - Zakpiłem lekko. - Świętoszkowaty Liam Payne boi się reakcji swojej mamusi? Ależ to słodkie, normalnie zaraz zwymiotuję tęczą, po której będzie biegać Jezus.
Wiedziałem, że nie lubi gdy się go obraża albo chociażby kpi z religii, ale jakoś musiałem go sprowokować.
-Nie mieszaj w to mojej matki, okej? - Krzyknął gniewnie.
-Ojeju, ktoś tu się obruszył! Zrozum wreszcie, że nie można ukrywać się przez całe życie!
-Można! Ale jeśli ty nie umiesz to nie widzę sensu tego związku.
Staliśmy tak w hallu prowadzącym do salonu (nawet nie wiem jak się tam znaleźliśmy) gdy do domu weszli chłopcy obładowani siatkami.
-Ej, co to za krzyki? - Zapytał Zayn. - Już sprzed drzwi was było słychać.
-Ten tu – wskazałem na Liama. - Boi się przyznać otwarcie, przed wszystkimi, że jest gejem. A co z tym wszystkim się łączy – nie chce przyznać, że jest ze mną – wyjaśniłem sarkastycznie.
-To nie tak! - Zawołał łamiącym się głosem.
-Nie kłam – przerwałem mu ostro.
Nie miałem już siły się z nim kłócić. Chciałem żeby zszedł mi z oczu i nie pokazywał się przez dłuższy czas. Przecież ze mną zerwał, prawda? Może nie dosłownie, ale zerwał.
-Myślę, że masz rację. Nie widzę sensu, żeby być dalej razem – powiedziałem, choć te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
Zayn, Louis i Harry tylko stali tak i patrzyli się na nas. Żaden z nich nie wiedział po prostu co powiedzieć. Zauważyłem, że Louis chwyta lokatego za rękę, bo zaczął się lekko trząść. Zawsze najmłodszy denerwował się i przeżywał, gdy któryś z nas się pokłócił.
Nie chcąc dalej ciągnąć tej bezsensownej wymiany zdań z Liam'em poszedłem do swojego pokoju. Nie miałem już raczej ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Na wszelki wypadek zakluczyłem drzwi jeśli komuś chciałoby się mnie odwiedzić.
Rzuciłem się na łóżko. Emocje sprzed chwili nadal mną targały. Nie mogłem uwierzyć,że już nie jesteśmy razem. Mimo, że nasz związek był krótki, w zamian był intensywny i pełen miłości.
Ale teraz nie chciałem go znać. Jak można wstydzić się bycia gejem ?! Tyle razy rozmawialiśmy o tym, tłumaczyłem mu, że to nic złego, a media i jego rodzina jakoś to zrozumieją, mimo, że wywodzą się z ludzi, którzy kierują się myślą kościoła.
To co inne jest złe. Nie prawda. Ale tak niestety myślał mój... Tak myślał Liam. Ja na siłe nie zmienię jego wiary ani nic z tych rzeczy.
Ale cóż. Na chwilę obecną nic już nie można zmienić. Przez niego nie jesteśmy już razem.
I pomyśleć, że mała wymiana zdań przerodzi się w awanturę z niemiłym zakończeniem. Nie chciałem żeby tak wyszło, ale siła wyższa.
Emocje lekko opadały, dłonie przestały mi się trząść z nerwów jak opętane.
Będę za nim tęsknić.
Nałożyłem słuchawki na uszy aby odseparować się od otaczającej mnie rzeczywistości. Ustawiłem piosenkę Vampire Weekend. Jonatan Low. Czy ona przypadkiem nie była na ścieżce dźwiękowej do Zmierzchu? Spojrzałem na wyświetlacz iPoda.
Tak, była.
Pamiętam jak wyrwaliśmy się z imprezy żeby pobyć sami w domu.

Ledwo utrzymywaliśmy się na nogach, jeden podtrzymywał drugiego, ale co chwilę albo ja albo Liam lądowaliśmy na podłodze śmiejąc się z byle głupoty.
Siedzieliśmy tak naprzeciw siebie, na zimnej podłodze, w stanie niezbyt trzeźwym i uśmiechaliśmy się głupio do siebie. Nagle Liam zerwał się ze swojego miejsca i usiadł mi na kolanach. Chwycił mnie za policzki i zbliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej. Już myślałem, że chce mnie pocałować, ale...ten ugryzł mnie w szyję! Z moich ust wydobył się jęk.
-To bolało głupku! Co ty w ogóle wyprawiasz? - zapytałem z udawanym oburzeniem.
-Jestem wampirem, nie wiesz? - zapytał śmiejąc mi się do ucha.
-Ach, tak! - Zawołałem sztucznie. - Edwardzie, oszczędź mnie, proszę - zawołałem dramatycznym głosem.
Liam przerwał robienie malinki na mojej szyi i spojrzał na mnie.
-A co dostanę w zamian, Bello?
Udałem, że zamyśliłem się, po czym odparłem.
-Mnie.
-W takim razie jestem za! - zawołał tym swoim pijackim głosem i wstał z moich kolan. - chodź - podał mi rękę bym mógł wstać - mam ochotę obejrzeć ten durny film, mamy go na DVD, prawda?
Pokiwałem głową. Kupiłem mu go dwa lata temu, więc jeszcze powinien leżeć gdzieś na półce, chyba, że Harry i Lou znów bawili się w Podaj Płytę A Ja Jej Nie Złapię.
-Ej, nie ma jej nigdzie - usłyszałem zawiedziony głos bruneta.
usiadłem na sofie, a ten dołączył do mnie chwilę później i wtulił się w mój bok.
-Nie martw się, pokażę ci prawdziwy zmierzch - powiedziałem tajemniczo i zacząłem rozpinać guziki jego koszuli. Załapał aluzję i jednym sprawnym ruchem zdarł ze mnie moją podkoszulkę. Popchnąłem go lekko by oparł się wygodnie o oparcie siedzenia, a sam zsunąłem się z sofy i ukląkłem przed nim.
powoli rozpinałem pasek jego spodni. Równie powoli zacząłem je zsuwać z jego bioder. Chwilę później zauważyłem lekkie wybrzuszenie w jego obcisłych bokserkach. Zacząłem się leniwie bawić gumką od jego bielizny.
Zauważyłem zniecierpliwienie w jego oczach, więc przyśpieszyłem swoje działania. Zdjąłem już całkowicie z niego bokserki i chwyciłem w dłoń jego męskość. Wolno zacząłem nim poruszać w górę i w dół. Miejscami gdzieniegdzie chwytałem go mocniej, a z jego ust wydobywał się jęk przepełniony rozkoszą. Gdy był już twardy , spojrzałem od dołu w jego oczy i wziąłem jego penisa do ust.
Jęknął głośno co mnie zmotywowało do dalszych działań. Przejechałem językiem po całej jego długości, po czym wziąłem go całego do ust.
Boże, naoglądałem się za dużo filmów pornograficznych. Tam wyglądało to pewnie o wiele lepiej.
Jednak widząc rozanieloną twarz mojego chłopaka, chciałem sprawić mu jeszcze większą przyjemność. Ssałem, lizałem, lekko przygryzałem, a on krzyczał. Krzyczał przepełniony rozkoszą, którą mu sprawiałem. Byłem z siebie dumny.
Byłem tak tym pochłonięty, że nie usłyszałem otwierających się drzwi.
-Jezu Chryste, marchewki w niebiosach! - usłyszałem Louisa i odskoczyłem od Liam'a. - Czy ta widzę to co widzę, Harry?
-Tak, Niall właśnie robił loda Liam'owi - powiedział lekko niedowierzającym głosem, jakby sam nie był pewny tego co widzi.
-On ma większego ode mnie! - zawołał Zayn i pobiegł po schodach do swojego pokoju nawet nie ściągając butów i płaszcza.
-Niall, skarbie, tylko umyj potem ząbki, bo już nigdy nie dam ci się napić ze wspólnej butelki - orzekł i chwycił Harry'ego za rękę ciągnąc go na drugie piętro.
W połowie schodów lokaty obrócił się, pokazał nam wyciągniętego kciuka i poruszył niemo ustami, ale i tak wiedziałem co powiedział.
-Dobra robota - puścił oczko i wszedł do swojego pokoju.
Gdy już zostaliśmy sami, spojrzałem lekko zawstydzony na bruneta, który zdążył się już ubrać. Konsternująca sytuacja. Po chwili obydwoje wybuchnęliśmy cichym śmiechem.
-Kocham cię - szepnąłem do niego.
-Ja ciebie też wampirku.

Usta wygięły mi się w lekki łuk na samo wspomnienie tego. I pomyśleć, że to było ledwo dwa miesiące temu.
Do końca dnia nie opuszczałem swojego pokoju. No chyba, że musiałem do łazienki, wtedy zakradałem się do niej ostrożnie by po drodze nie spotkać Payne'a. Los chciał - albo i architektura - że niestety musiałem przejść koło jego pokoju by dojść do toalety.
gdy wracałem, usłyszałem zza jego drzwi ciche łkanie. Już chwytałem za klamkę by wejść, ale przypomniałem sobie, że nie mogę. Jego strata. To nie przeze mnie zerwaliśmy. Wróciłem do pokoju i zakopałem się pod kołdrą. Chwilę później już spałem. Za dużo emocji jak na jeden dzień.

Obudziłem się w fatalnym humorze, a głowa bolała mnie jak nigdy. Była dopiero ósma, więc chłopcy powinni jeszcze spać. Korzystając z okazji, zszedłem na dół do kuchni po sok i po jakieś tabletki przeciwbólowe. Miałem nadzieję, że nie spotkam go tam. Myliłem się. Siedział przy wysokim stole z kubkiem kawy w dłoni i telefonem z drugiej.
Gdy mnie zobaczył od razu zerwał się z krzesła. Miał zapuchnięte oczy.
-Niall - zaczął, ale ja nie chciałem go słuchać. W ogóle nie chciałem mieć z nim do czynienia w tej chwili. Zignorowałem i ominąłem go. Wziąłem szybko to co potrzebne i nie odzywając się do niego szybko opuściłem kuchnie.
Niech cierpi, to wszystko jest tylko i wyłącznie z jego winy. Chyba nie chciał dać za wygraną, bo usłyszałem pukanie do drzwi, a potem wszedł do mojego pokoju mimo, iż nie pozwoliłem.
-Niall, wysłuchaj mnie - powiedział szybko jakby bał się, że mu przerwę. - Przep...
-Nie! - Przerwałem mu głośno. - myślisz, że jak sobie tu przyjdziesz, przeprosisz to wszystko będzie okej? Mylisz się. Zepsułeś to. Mogło być nadal okej, ale nie, ty się boisz - powiedziałem już w miarę spokojnym głosem i wskazałem na drzwi - wyjdź,proszę.
Popatrzył jeszcze na mnie tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami i wyszedł.
Czy tęskniłem za nim? Pewnie.
Ale niech nauczy się ponosić konsekwencje. Taka jest kwintesencja życia. Trzeba coś zepsuć żeby dostrzec zalety tego co się straciło. A w tym przypadku on stracił mnie.
Nie rozumiem co jest trudnego w przyznaniu się choćby przed rodziną do bycia gejem? Rozumiem, że mogliby tego nie zaakceptować, ale zawsze można spróbować.
Znów rozległo się pukanie do drzwi.
-Mówiłem, że nie chcę z tobą rozmawiać - zawołałem z myślą, że to znów Liam.
Mimo tego drzwi i tak się otworzyły i ujrzałem w nich Louisa.
-Możemy porozmawiać?
Skinąłem głową. Usiadł naprzeciwko mnie po turecku jak to zwykle miał w zwyczaju.
-Wiesz, że jemu jest przykro? Żałuje tego co wczoraj powiedział.
-Niby skąd wiesz? - Zapytałem kpiącym głosem.
-Bo przez całą noc byłem przy nim kiedy wypłakiwał mi się w koszulkę – wyjaśnił.
-Mam to gdzieś – dobra, nie miałem. Chciałem się teraz zerwać stąd i pobiec szybko do jego pokoju jednak coś mnie powstrzymywało nadal. Ach tak, złość. - Lou, wybacz, ale nie mam ochoty teraz rozmawiać.
Zrezygnowany westchnął i poszedł do drzwi. Wychodząc rzucił na odchodne.
-Jutro po południu mamy wywiad u Alan'a.

*

-No proszę! Piątka wspaniałych! - Zawołał Alan na nasz widok i przytulił każdego z osobna. - Siadajcie, siadajcie, proszę.
Ledwo zmieściliśmy się na turkusowej kanapie. Ja, Zayn, Harry, Louis i Liam.
Publiczność krzyczała, gdzieniegdzie było słychać gwizdy i Alana jak mówił 'oni was kochają! Pomachajcie im!'.
-Kto chce się napić? - Zapytał, gdy wszystko już jako tako ucichło. - Harry, tobie naleję ewentualnie, jesteś świeżo po osiemnastce!
-Bardzo śmieszne – zakpił lokaty.
Lubiłem Alan'a, miał prześmieszny głos i był całkiem spoko gościem. Sympatyczny.
-Niall – zwrócił się do mnie. - Zmieniłeś fryzurę!
Teatralnie złapałem się za głowę.
-Faktycznie, nie zauważyłem, wiesz? - Widownia w śmiech.
Potem rozmawialiśmy o nowej płycie, pierwszym singlu, jak się czujemy w roli numeru jeden w Wielkiej Brytanii, kiedy wracamy w trasę i takie inne.
-Liam, coś nam tu ucichłeś! Nalałem ci za mało Merry Down?
Chłopak wykrzywił usta w lekkim uśmiechu żeby utrzymywać pozory dobrego nastroju.
-Chłopcze, coś cię trapi. Mów, wujek Alan wysłucha wszystkiego – zaśmiał się, a widownia posła w jego ślady. - Mów, ładna jest, prawda?
Ze strony widowni doszły nas głośne okrzyki i coś w stylu 'aww'.
Zszokowany chłopak spojrzał na mężczyznę. Na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
-Taaak, bardzo – odpowiedział zawstydzony i posłał mi szybkie spojrzenie.
-W takim razie fani będą musieli pożegnać się z Niam'em – powiedział smutnym, udawanym głosem.
-Nie do końca...- tajemniczo powiedział Liam. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale miałem nadzieję, że nie odwali nic głupiego, gdy jesteśmy w programie na żywo. - Fani nie będą musieli się z nikim żegnać, bo... -Jego słowa przerwał głośny okrzyk damskiej części widowni.
Brunet spojrzał uradowanym wzrokiem na nie.
-Niall – tu zwrócił się do mnie. - Miałeś rację, jestem dupkiem, który się wszystkiego boi.
Zaskoczył mnie, nie spodziewałem się, że w programie coś takiego odstawi.
Liam wstał z swojego miejsca i wepchnął się między mnie, a Zayn'a i objął mnie w pasie.
Awwww.
Siedziałem tam całkowicie sztywny nie wiedząc co powiedzieć albo czy w ogóle się odezwać.
-Niall, muszę cię przeprosić. Wiem, że program Alan to złe miejsce; wybacz Alan – zwrócił się do mężczyzny. - Ale przykro mi, że wczoraj tak wyszło – poczułem, że odnalazł moją dłoń i wplótł w nią swoje palce.
-Proszę cię, wróć do mnie – po jego słowach widownia całkowicie oszalała. Dziewczyny piszczały i krzyczały na przemian, inni skandowali NIAM, NIAM, NIAM!
Uśmiech znów zagościł na mojej twarzy. Odważył się, zrobił to. Dla mnie.
Teraz, po tym nie mogłem się na niego gniewać.
No bo niby jak mam się gniewać na kogoś bez kogo nie mogę żyć, co?
Nie mogłem już wytrzymać i po prostu go pocałowałem. Mam gdzieś, że później będziemy na milionie avatarów czy filmików na Youtubie. Liczyła się tylko ta chwila.
Gdy zawstydzony oderwałem się od niego, od razu schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Chłopcy – powiedział Alan osłupiały. - Możecie nam to wytłumaczyć?
-Powiem tylko jedno zdanie – orzekł już mój chłopak. - Niam jest definitywnie prawdziwy.

piątek, 13 kwietnia 2012

#5

Hej, hej. :)
Chciałabym Wam na wstępie podziękować za te wszystkie komentarze i  jakieś 1900 wejść na bloga.
To jest takie ... oh, wow, lovely.
Nie będę zanudzać.
A, i tego... Larry...niedługo ;>
W zamian niespodzianka mała, że już tak długo czekacie.
Enjoy.

~


Zatłoczony klub, na parkiecie multum tańczących i ocierających się o siebie ludzi. Grała głośna muzyka, która była powyżej normy. Zayn, Liam i Niall zniknęli gdzieś w tłumie tańczących.
Harry przedarł się jakoś do baru, torując sobie drogę dłońmi, i mówiąc głośne 'sorry'.
usiadł na jednym z wysokich, barowych stołków i próbując przekrzyczeć muzykę zamówił Mojito z podwójną wódką.
Powoli sączył drinka i uważnym wzrokiem lustrował wijące się na parkiecie dziewczyny, lecz częściej zawieszał oko na męskich sylwetkach.
Gdy dopijał już swój napój, poczuł, że ktoś lekko puka go w ramię. Odwrócił się i ujrzał całkiem ładną i zgrabną blondynkę. Kojarzył ją ze szkoły, ale za cholerę nie wiedział jak ma na imię i do której klasy chodzi. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i usiadła na krześle obok dając znak na barmana. Po chwili przyniósł jej drinka identycznego do tego co miał lokaty chłopak.
-Jestem Florence - przedstawiła się. - Chodzimy razem do szkoły, kojarzysz?
Skinął głową i uznał, że to będzie idealna dziewczyna do jego planu. Po chwili rozmowa się rozkręciła, obydwoje byli lekko wstawieni i czuli się lekko. Aby zrobić na dziewczynie jak najlepsze wrażenie, flirtował z nią, prawił komplementy. Wiedział, że dziewczyny to lubią. Aktualnie dziękował w duchu swojej starszej siostrze, że ta nauczyła go obchodzenia się z kobietami.
Rozmawiali o rzeczach istotnych i tych mniej też. Dowiedział się w końcu, że jest rok niżej, ale niewielka różnica wieku nie przeszkadzała mu aż tak. Ważne żeby skupić się na wykonaniu planu, a ta dziewczyna była do tego idealna. Wiedział, że przez najbliższe tygodnie blondynka się od niego nie odczepi, co też było mu na rękę, aczkolwiek była to część planu.
Harry po ilości wypitych drinków uznał, że wypadałoby w końcu iść do toalety. Przeprosił dziewczynę i znowu musiał przedrzeć się przez tłum tańczących i spoconych ludzi. Chwycił za klamkę i widok, który tak ujrzał całkowicie go zszokował. Na blacie, którym były połączone umywalki siedział Niall i zachłannie kogoś całował. Niby nic dziwnego, ale tą osobą nie była dziewczyna. Dziewczyny nie oplatałby w pasie nogami i nie przyciągał do siebie bliżej by bardziej wpić się w wargi. Dziewczyna nie wkładałaby mu rąk pod koszulkę. Dziewczyna nie miałaby krótko obciętych włosów. Jeśli byłaby to dziewczyna, to ona siedziałaby na miejscu Niall'a.
Niall całował się z Zaynem. Żaden z nich nie wyglądał na niezadowolonego, wręcz przeciwnie. Lada moment, a zaczęliby się tam ostro pieprzyć.
Zatraceni w pocałunku nie zauważyli stojącego w drzwiach Harry'ego. stał tam jak skamieniały i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Póki nadal nie został zauważony, wycofał się cicho z łazienki i wrócił do czekającej na niego dziewczyny.
W jego głowie nadal utrzymywał się obraz całujących się przyjaciół.
-Coś się stało? - Dziewczyna nachyliła się nad nim i chwyciła za ramię.- Wyglądasz jakbyś zobaczył coś niezbyt miłego. - Powiedziała z przekąsem.
Pod wpływem dotyku dziewczyny wyrwał się z lekkiego letargu i ocknął się.
-Nie, wszystko jest okej - odparł szybko i lekko nerwowo.
Czuł, że tematy do rozmów z Florence kończą się, postanowił przejąć inicjatywę. W końcu nie chciał jej stracić. Potrzebował jej do własnych korzyści.
Chwycił ją za dłoń i pomógł zejść z wysokiego, barowego krzesła.
-Zatańczmy! - krzyknął do niej.
Objął ją delikatnie za talię i zaczęli się poruszać w rytm piosenki.
*
-Nialler, co to za laskę wczoraj wyrwałeś? -Zapytał Harry podchwytliwie.
Właśnie całą paczką siedzieli w pizzerii. Liam i Danielle, Zayn i Gwyneth, Niall i oczywiście Harry. Dziewczęta były pochłonięte rozmową na temat nowej kolekcji butów Louboutiniego, więc nie specjalnie zwróciły uwagę na słowa Styles'a.
Skonsternowany blondyn spojrzał pytająco na lokatego jakby nie wiedział o co mu chodziło.
-Brunetka, krótkie włosy, kolczyki w uszach - zaczął opisywać żeby naprowadzić przyjaciela. - O, takie jak ma Zayn.
Mulat słysząc swoje imię oderwał się od swojej dziewczyny i spojrzał pytająco w stronę skąd doszedł do niego głos Harry'ego.
-Co ja?
-Nic, po prostu porównuję twoje kolczyki do tych, które miała laska z którą wczoraj nasz Irlandczyk zaszalał – powiedział jak gdyby nigdy nic.
Harry chciał po prostu mieć tą satysfakcję, że wie i widział coś o czym nikt inny nie ma bladego pojęcia. Lekkimi aluzjami chciał przekazać im, że wie o ich wczorajszym wybryku.
A może i to nie był jednorazowy odskok od rzeczywistości?
Harry jednak wątpił w to całym swoim sercem.
On znał Niall'a z innej strony. Jako wiecznego imprezowicza, który podrywał coraz to ładniejsze dziewczyny. On po prostu szalał za płcią piękną, a gardził tymi nieco mniej urodziwszymi.
Jako, że był naprawdę przystojny sam nie mógł opędzić się od dziewczyn.
Po prostu na niego leciały, a on wykorzystywał to jak mógł.
Taki człowiek nie mógł być gejem.
Harry nadal nie mógł uwierzyć w to co widział wczorajszego wieczoru w klubowej toalecie.
-Brunetka? - Zapytał lekko zdezorientowany chłopak.
Lokaty pokiwał głową twierdząco i sięgnął po ostatni kawałek pizzy.
-Bardzo mi kogoś przyp...
-Nie wiem o czym mówisz – przerwał mu w połowie zdania i gwałtownie wstał ze swojego miejsca ściągając z wieszaka swoją kurtkę. - Wybaczcie, ale muszę już iść – powiedział lekko podenerwowanym głosem i ruszył ku drzwiom.
Harry widząc jego zachowanie poczuł, że trafił w sedno. Uśmiechnął się z satysfakcją.
Chwytając za szklankę z napojem napotkał nad stolikiem spojrzenie Zayn'a. Bardzo złowrogie.
Jakby chciał go zabić. I pewnie niedługo to zrobi.
Żaden z nich już nie odezwał się do siebie. Ciszę przy ich stoliku zakłócały jedynie ciche śmiechy dziewczyn, które nie miały o niczym pojęcia.
*
Proszę, daj mi ostatnią szansę. D. xx
Nie, nie da mu kolejnej. I tak by ją zmarnował. Zresztą jak zawsze.
Za każdym pieprzonym razem. Wykasował wiadomość nawet nie odpowiadając i wrócił do czytania książki.
Chwilę później usłyszał dźwięk kolejnego SMS'a. Bez wyraźnych chęci nacisnął przycisk odczytaj.
Spodziewał się podobnej treści, co tamten. Nie mylił się.
Nie zawiodę Cię tym razem. Kocham Cię. D.
Powoli zaczynał mieć go już po dziurki w nosie.
Nie dość, że go perfidnie okłamał i zdradził, to jeszcze się naprzykrza i ciągle przypomina o swoim istnieniu. Widocznie nie ma na tyle godności.
Albo naprawdę żałuje. Pomyślał Louis, ale prędko pozbył się tej myśli ponieważ wiedział jakby się skończyło kolejne przebaczenie.
Kolejnym kłamstwem.
Kolejną zdradą.
Nauczył się już być obojętnym na wybryki Dominica. I chyba był pewny, że po tylu przykrościach, których doznał nie czuje do niego już kompletnie nic.
Był z siebie dumny, że wytrwale ignoruje wszystkie wiadomości, telefony, wyrzuca kwiaty z przeprosinami, które codziennie zastaje pod drzwiami mieszkania.
Wielokrotnie prosił go by tego nie robił.
Kolejny SMS.
Naprawdę żałuję! Wybacz mi. xx
Zostawił to bez odpowiedzi.

Wrócił wcześniej. Podekscytowany ujrzeniem swojego chłopaka przyśpieszył kroku. Tak bardzo się za nim stęsknił. Nie widział go zaledwie półtora tygodnia, a już chciał wziąć w ramiona, mocno przytulić, namiętnie pocałować i powiedzieć jak bardzo tęsknił.
Jakież było jego zdziwienie, gdy wszedł do mieszkania Dominica i zastał go w niezbyt dobrej do wytłumaczenia sytuacji.
Mianowicie, Dominic, jego blond bóstwo leżało prawie nagie pod umięśnionym, nieznanym mu mężczyzną.
-Nie przeszkadzajcie sobie – rzucił tylko i wyszedł.
Nawet za nim nie pobiegł, aby przeprosić, wytłumaczyć. Nic. 

Nie chciał o nim pamiętać. Mimo że nie kochał go już, złość pozostała. I wspomnienia. I sentyment. I...to dziwne uczucie. Wiesz, że nie kochasz już danej osoby, ale jeśli o niej wspomnisz, choć trochę robi ci się ciepło na sercu.
Pierwszej prawdziwej miłości nie przestaje się kochać, zawsze coś będziemy do niej czuli.
Aby zająć myśli czymś innym, chwycił leżącą nieopodal aktówkę i wygodnie usadził się na sofie.
Wyciągnął z niej rysunki, z którymi zalegał oceną.
Beztalencie.
To też.
I to.
Ujdzie.
Może być.
Mam pięciolatka w klasie?
To jest całkiem znośne.
Postawił kilka ocen miernych i kilka tych bardziej pozytywnych.
Jeden rysunek przykuł najbardziej jego uwagę.
Z kartki spoglądał na niego on sam. Dobrze wycieniowane, dobrze dobrany ołówek.
Ale było też kilka niedoskonałości. Niewielkich,ale zawsze.
Obrócił rysunek by spojrzeć kto jest jego autorem.
Mam nadzieję, że w końcu mnie Pan doceni.
H. Styles
Zaintrygował go od pierwszych chwil. Nie wiedział czemu, ale w tej młodej i jak mu się wydawało, niewinnej twarzy było coś interesującego.
Westchnął ciężko, zastanawiając się jaką postawić ocenę.
Wyjątkowo postawił mu piątkę. Wyjątkowo.


~~
Tak, wiem! Krótkieeeeeeeeeeeeeeee

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

#4

Pogmatwałam trochę akcję, ale wydaje mi się, że potem będzie już lepiej ;)
Aha, i żeby nie było - wiem, że trochę czekałyście na rozdział, ale ja je piszę na bieżąco, nie mam ich napisanych na przód. :C
Enjoy.

~


Nieśmiało zapukał do klasy, w której miał mieć karną godzinę z Tomlinsonem i prawdopodobnie innymi uczniami, którzy już zaliczyli szlaban na samym początku roku. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wszedł do pustej sali. Miał nadzieję,że Tomlinson się nie zjawi, a on sam uniknie męczącej godziny, chociaż w głębi duszy żałował, że go nie ma. Z jednej strony plusem było to, że uniknie kąśliwych komentarzy z jego strony, a z drugiej miał ochotę popatrzeć na niego bezkarnie przez tą godzinę.
Usiadł w jednej z ławek i postanowił poczekać chwilę na wypadek gdyby ktoś miał zamiar się zjawić.
Zirytowany i szczerze znudzony, zarzucił plecak na ramie i ruszył ku wyjściu. Już miał chwytać za klamkę, gdy ktoś go wyprzedził i stanął twarzą w twarz z Tomlinsonem tak, że wyraźnie widział jego niebieskie oczy.
-Wybierasz się gdzieś, Styles? - zapytał swoim jak zawsze krnąbrnym głosem.
Czasem zastanawiał się dlaczego on się tak zachowuje. Myśli, że takim zachowaniem wzbudzi respekt wśród uczniów? W Comprehensive School to uczniowie wzbudzali respekt wśród nauczycieli i Harry nie zamierzał podporządkowywać się nowemu nauczycielowi. Miał jeszcze swój honor.
-Owszem, do domu, bo jak widzę ktoś tu nie wywiązuje się ze swoich nauczycielskich obowiązków.
-Nie bądź taki pewny siebie. Wróć do ławki - burknął.
Niezadowolony usiadł z założonymi rękoma w ławce przed biurkiem nauczyciela i spojrzał na niego wyczekująco.
-Mam tu tak siedzieć bezczynnie przez godzinę, profesorze?
Tomlinson gwałtownie się wyprostował i syknął jakby ktoś mu wbił sztylet w pierś. Przeklną cicho pod nosem i spojrzał na Harry'ego znad okularów, które chwilę później ściągnął.
-Mam dość - rzekł i przetarł oczy. Wyglądał na dość zmęczonego, jednak chłopak nie wiedział czy i nie znał przyczyny tak dziwnego zachowania mężczyzny. - Ciągle słyszę tylko panie Tomlinson, panie profesorze, proszę pana. Jestem za młody by mnie tak nazywać. Mam dopiero dwadzieścia pięć* lat. - westchnął ciężko. Po jego twarzy i wzroku, który uciekał wszędzie byleby nie patrzeć w twarz ucznia można było zauważyć ze jest zażenowany całą sytuacją i samym swoim zachowaniem. Nie powinien tak otwierać się przed zwykłym uczniem, to po prostu nie etyczne według jego rangi.- Mimo, że nie pałam do ciebie nadzwyczajną sympatią, mów mi po imieniu. Louis.
-Wiem.
-Nie czuj się przez to jakoś wyjątkowo. A teraz wyciągnij książkę do matmy.
Harry uniósł brew. Nie tak sobie wyobrażał te zajęcia. Myślał,że po prostu posiedzi tu trochę, posłucha marudzenia Tomlinsona i po prostu jakoś to szybko przeminie i będzie mógł wrócić do domu. Napotkał ponaglające spojrzenie nauczyciela i wyciągnął szybko podręcznik, jakiś zeszyt i jako tako piszący długopis.
-Ale czemu matematyka?
-Ponieważ twoje oceny z tego jakże banalnego przedmiotu zaniżają średnią klasy - odparł.
Owszem, Harry wiedział, że matematyka nie była jego mocną stroną, no ale żeby od razu zaniżał poziom klasy? Chłopak zbytnio nie przejął się słowami nauczyciela. Nie wiedział czemu Louis postanowił mu pomóc, ale w głębi czuł, że te korepetycje z przedmiotu były tylko pretekstem, choć sam nie wiedział do czego. Przecież Tomlinson nie chciał go wykorzystać seksualnie ani wyrządzić mu jakąś krzywdę, prawda?
Na pewno jest hetero, jaka laska by go nie chciała? Pomyślał lokaty chłopak.
kiedy Louis pokazywał Harry'emu jak obliczać jedno z zadań do klasy zapukała i z impetem weszła sekretarka prosząc mężczyznę na chwilę. Gdy wyszli, lokaty obliczył do końca jedno z zadań i przewrócił kilka stron książki by poszukać następne do rozwiązania, usłyszał cichy dźwięk SMS'a. Od razu stwierdził, że to nie jego, więc zajął się zadaniem. Jednak jego ciekawość zwyciężyła. Szybko odnalazł dotykowy telefon w torbie nauczyciela i kliknął odczytaj.
Od: Dominic.
Lou, naprawdę Cię przepraszam! Doskonale wiesz, że tego nie chciałem, proszę, wróć do mnie. Twój Dominic xx
Szeroko otworzył oczy i przeczytał wiadomość jeszcze raz, i jeszcze kilka następnych razy. Po prostu nie był w stanie uwierzyć. Odkrył tajemnicę swojego nauczyciela, a może i też tajemnicę jego podłego traktowania uczniów. Harry szybko przeanalizował treść sms'a i stwierdził,że owy Dominic wyrządził naprawdę wielką przykrość jego nauczycielowi. Zdrada?
Teraz Harry poczuł lekkie poczucie winy. Wiedział, że nie powinien grzebać w jego prywatnych rzeczach, a tym bardziej czytać jego sms'ów.
Szybko usunął wiadomość i odłożył telefon na swoje wcześniejsze miejsce. Akurat w samą porę. Drzwi otworzyły się i do klasy wrócił Louis. Usiadł na miejscu obok chłopaka i rzucił okiem na wykonane przez niego zadania.
-To jest źle. Mówiłem ci, że najpierw robimy to co w nawiasach, a potem mnożymy, wbij sobie to do swojej pustej główki - znów usłyszał raniące słowa z jego ust. Przecież tak bardzo się starał!
Ale później jego myśli znów zawędrowały do incydentu z sms'em i tajemniczym Dominikiem i uznał, że mu się należało.
-Prof...Louisie, możemy już skończyć?
mężczyzna skinął głową i odprawił go skinieniem głowy.
Wyszedł pośpiesznie zostawiając nauczyciela w sali.
*
Tomlinson gejem? Nie wierzę! Po prostu nie wierzę. Owszem, jest całkiem przystojny, dziewczyny z niższych klas na niego lecą, ale o to bym go nie podejrzewał. Myślami Harry'ego całkiem zawładnął ten sms. Nigdy by nie podejrzewał, że jego nauczyciel okaże się gejem.
Chociaż...liczył na to. Od pierwszych chwil spodobał mu się i ucieszył się, że będzie jego nowym wychowawcą, chociaż przez jego późniejsze zachowanie wobec uczniów stracił w jego oczach.
Mimo iż, był krnąbrny, chamski i wyśmiał jego talent nadal mu się podobał.
Jego delikatne rysy twarzy nie pasowały do takiej osobowości.
I musiał przyznać, że ma całkiem ładne oczy. Niebieskie, roześmiane, lecz często niestety gościł w nich smutek. Wtedy dusza Harry'ego wręcz wyrywała się do niego by go przytulić, jakoś pocieszyć. Niestety, on był tylko uczniem, który nie mógł sobie pozwolić na taki wybryk.
I uśmiech. Rzadko się uśmiechał, chociaż Harry kilka razy przyłapał go gdy uśmiechał się lekko pod nosem z tylko jemu wiadomych powodów.
Ogółem cały był przystojny i Harry wręcz marzył by Louis był jego. Nie mógł się nadziwić, że ktoś mógł go skrzywdzić. Na pozór twardy mężczyzna, a w wewnątrz zdradzona bądź oszukana osoba. Właśnie w tej chwili lokaty miał ochotę odnaleźć owego Dominica i zrobić mu coś równie złego co on wyrządził jego nauczycielowi.
Wtedy on by o nim zapomniał, zakochał się we mnie i wszystko byłoby dobrze. Przeszło mu przez myśl. Mój Boże, o czym ja myślę, nic takiego nie będzie miało miejsca! Chociażby nawet...nie, on by mnie nie chciał. Chociaż...
W myślach Harry'ego zaczął tworzyć się scenariusz. Może niezbyt możliwy i realny do wykonania, ale zawsze można spróbować. Wyciągnął telefon i wybrał numer do największego imprezowicza w jego paczce.
-Halo, Niall? Co powiesz na jakiś mały melanż?
-Powaliło cię, Harry? Dopiero poniedziałek.
-Przestań, wyrwiemy jakieś panienki.
Gdy ktoś w pobliżu blondyna wypowiadał słowa typu dziewczyny, podryw, imprezy zgadzał się na wszystko. Później ustalili co, jak i gdzie po czym zakończył połączenie.
Usatysfakcjonowany takim obrotem sprawy ruszył dziarskim krokiem do domu, a w głowie zarys jego planu nabierał kolorów.
Wątpił, że to w choćby najmniejszym stopniu się uda, ale zawsze warto spróbować i nie poddawać się, prawda?
Już w domu, rzucił swój szkolny plecak w kont pokoju i zaczął przygotowywać się do wieczornego wyjścia.
Akcję pod tytułem Zakochaj się we mnie, Louisie czas zacząć.
Może i to wszystko nie było idealnie zaplanowane, ale cóż.
Chciał wzbudzić w swoim nauczycielu zazdrość.
To takie żałosne, co ja sobie w ogóle myślę?
Z każdą myślą plan wydawał się godny pożałowania.
Niby jak facet, który jest od niego o sześć lat starszy ma się w nim zakochać? I to facet ze złamanym sercem.
Będzie trudno.
Z przemyśleń wyrwał go dźwięk sms'a.
Od: Niall
Idą z nami jeszcze Li i Zayn. Czekamy na ciebie pod Shadow, nie spóźnij się. Nialler xx
Czas wdrożyć plan w życie.

~

*Na potrzeby opowiadania Lou ma tu 25 lat...I tu wiek ma bardzo duże znaczenie! ;>

piątek, 6 kwietnia 2012

#3

Krótki :C
Enjoy.

~


Kilka dni później, gdy znów mieli lekcje sztuki z Tomlinsonem, Harry przeżył szok. Szok, upokorzenie i zniewagę jego talentu plastycznego. Zawsze każdy mówił mu, że ma niesamowity talent i zachwycali się nad nim. Chyba każdy zna to niekomfortowe uczucie gdy starasz się z całych sił, wkładasz serce w to co robisz, by zyskać jedną małą pochwałę, ale osobie dla której to robisz po prostu się nie podoba. To się nazywa zawód. Tak, Harry zawiódł się na mężczyźnie, który ośmiela nazywać się profesorem i nauczycielem sztuki, i który postawił mu 'D' za fenomenalny rysunek.
Nieśmiało podniósł rękę w górę. Może on po prostu nie miał czasu by go dokładnie ocenić, albo z roztargnienia wpisał złą ocenę. Znów go bronił, choć nie zasługiwał.
-Jakiś problem, Styles? - zapytał niedbale podnosząc znudzony wzrok znad dziennika.
-Chyba pan się pomylił przy mojej ocenie - nieśmiało wtrącił.
Nauczyciel podszedł do niego i stanął za jego plecami niebezpiecznie blisko. Dosłownie milimetry dzieliły biodra Tomlinsona od ciała Harry'ego.
Chłopak na samą myśl o bliskości nauczyciela mimowolnie zadrżał.
-Myślę,że mój rysunek jest w porządku - powiedział cicho.
-Nie, to nie jest rysunek. Tak rysuje pięciolatek, a patrząc na to co tu jest widać, że jesteś w stadium jego rozwoju -kpina okalała jego głos, a chłopakowi zaczęło robić najzwyczajniej przykro. Raniły go słowa nauczyciela, a sympatia do niego spadła poniżej przysłowiowego zera.
Nauczyciel odszedł uśmiechając się pod nosem i kontynuował opowiadanie o cechach charakterystycznych sztuki greckiej. Harry nie słuchał go i ignorował każde pytanie kierowane do klasy, które zadał Tomlinson.
Modlił się by dzwonek wreszcie zadzwonił, wtedy mógłby wreszcie wyjść z klasy i nie oglądać już jego twarzy do końca dnia i przez kilka następnych.
Miał ochotę już teraz wstać ze swojego miejsca i opuścić mury szkoły.
Minęły dopiero niecałe 2 tygodnie od jej rozpoczęcia, a on ma już dość. I to przez niego. Jak można tak skrytykować ucznia? Harry poczuł, że jego samoocena gwałtownie spadła. Przecież jego prace były całkiem dobre. Nawet wygrał kilka konkursów,co z tego, że bez wyróżnienia. Widocznie byli lepsi i bardziej zdolni od niego. Ale gdy patrzył na rysunki swoich przyjaciół czuł się przy nich niczym Picasso, więc chyba nie było tak źle.
Spojrzał na zegarek, który wisiał naprzeciw niego na bladożółtej dawno nie odnawianej ścianie. Dwadzieścia minut do końca. Dwadzieścia cholernych minut ciągnących się w nieskończoność. Tysiąc dwieście sekund, które wolno odliczał sekundnik.
Aby jakoś zabić ten czas, ostrożnie wyjął słuchawki i podłączył je do telefonu. Dzięki jego bujnych lokach słuchawki w jego uszach były ledwo zauważalne.
Włączył swoją ulubioną piosenkę, którą słuchał akurat w złe dni. Mocna, energiczna, idealna by zagłuszyć kumulujące się w nim emocje.
Podparł się niedbale o łokieć i zapatrzył się w widok za oknem jakim były szkolne cheerleaderki i drużyna piłkarska ich szkoły. Nigdy nie mógł zrozumieć co dziewczyny widziały w tym całym rozciąganiu się, szpagatach czy machaniu rękoma, w których trzymały pompony i wykrzykiwały głupie hasła dopingujące piłkarzy. Natomiast oni...w piłce był sens. Zaciekła walka, posyłanie sobie triumfujących spojrzeń , gdy zdobyło się gola, ta radość z wygranej. To była walka, a nie jakieś bezsensowne tańczenie układów, które miałyby niby zagrzewać do walki. Po za tym one nie były zbyt urodziwe. Harry wzdrygnął się na samą myśl, w której sam obściskiwał się z jedną z nich. Dobrze,że drużyna piłkarska nadrabiała wyglądem.
Wow, Thomas całkiem wyprzystojniał pomyślał Harry, gdy zmrużył oczy by lepiej dostrzec kolegę. A William dorobił się sześciopaku! No proszę, proszę.
Wraz z skończeniem piosenki poczuł, że ktoś trąca go w ramię. Oderwał wzrok od grających chłopaków i spojrzał na Zayna, z którym siedział. Przed ich ławką stał Tomlinson i wpatrywał się w Harry'ego. Ten momentalnie ściągnął słuchawki z uszu i lekko zażenowany wyłączył telefon.
-No wreszcie nas zaszczyciłeś swoją uwagą. Na kim to oko zawiesiłeś? Na naszych piłkarzach czy cheerleaderkach w kusych spódniczkach? - wypytywał dociekliwie.
-Sądzę,że to nie pana sprawa - odparł już pewnym i opryskliwym głosem. Czuł,że musi mu się przeciwstawić. W końcu Harry nie pozwoli by byle kto krytykował jego talent.
-Faktycznie, masz rację. Nie chcę wiedzieć czy - Tomlinsom wychylił się lekko w stronę okna by mieć lepszy widok na boisko - może Winchester z numerem osiem ma lepszy tyłek od Gasharta w jedenastce.
Nauczyciel uśmiechnął się z mściwą satysfakcją do oniemiałego ucznia.
Od spalenia się ze wstydu ocalił go dzwonek. Chwycił swoje książki nawet ich nie pakując do torby i pośpiesznie wyszedł jako pierwszy z klasy. Wyszedł na pusty jeszcze korytarz i nie wiedział co ze sobą zrobić. Z jednej strony chciał uciec stąd, a z drugiej coś kazało mu zostać. Wybrał to drugie. Jako,że ta przerwa była dłuższa wyszedł na tyły szkoły. Chciał pobyć choć przez chwilę sam i jakoś się odstresować. Wyciągnął z kieszeni obcisłych spodni paczkę cienkich papierosów i odpalił jednego. Raz po raz zaciągał się nerwowo i wypuszczał gęste obłoczki dymu. Paląc, oparł się o zimny mur szkoły z zsunął się po nim. W głowie nadal widział obraz krytykującego go Tomlinsona. Harry poczuł się...upokorzony? Tak, to dobre słowo. I jeszcze w dodatku zrobił z niego geja! Na samo wspomnienie jego słów policzki chłopaka oblała soczysta czerwień. Jeszczee nikt w jego życiu nie sprawił, że czuł się tak źle, chciał zniknąć, wtopić się w tłum, stać się niewidzialnym, zrobić wszystko by krytyczny wzrok Tomlinsona go nie dopadł.
Zagłębiony w swoich myślach nie usłyszał zbliżających się do niego kroków. Właśnie zaciągał się po raz ostatni, gdy zza rogu szkoły wyszedł dyrektor.
-No proszę - Harry ocknął się na jego słowa i wstał szybko odrzucając od siebie niedopałek. - Harold Styles jak się nie mylę?
Lokaty pokiwał pokornie głową.
-Wiesz,że palenie na terenie szkoły jest zabronione, tak? I wiesz jakie wynikają z tego konsekwencje?
Owszem, wiedział. Tydzień godzinnych zajęć pozalekcyjnych pod opieką któregoś z nauczycieli. Mógł się już pożegnać z wyjściami na piwo z Liam'em, Zayn'em i Niall'em.
Dyrektor skinął głową na znam by poszedł za nim. Weszli do szkoły, a później skierowali się do jego małego gabinetu, którego ściany były pokryte przeróżnymi dyplomami, wyróżnieniami i warstwami kurzu. Uprzednio powiedział coś do sekretarki, czego Harry niestety nie usłyszał. Usiadł na wskazane mu krzesło i potulnie czekał na następną falę krytyki, tylko, że tym razem od dyrektora Morrisey'a.
gdy ten otwierał usta, rozległo się pukanie do drzwi.
-Wzywał mnie pan? - zza drzwi wyłoniła się osoba, z którą Harry nie miał ochoty mieć najmniejszego czynienia.
-Tak, Louisie, usiądź - odkąd to dyrektor jest z jakimkolwiek nauczycielem na ty? Zdziwił się Harry. - Chyba zostałeś już poinformowany, że będziesz zajmować się po lekcjach niesfornymi uczniami?
-Tak, wszystko zostało mi objaśnione.
-To dobrze. A tu - wskazał na Harry'ego, który siedział na niewygodnym, starym krześle z opuszczoną głową i założonymi rękoma - masz pierwszy przypadek.
Profesor spojrzał na niego spod okularów, co Harry odwzajemnił niezbyt miłym spojrzeniem. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, Tomlinson leżałby już dawno martwy.
-Z wielką chęcią się nim zajmę, dyrektorze - powiedział ze sztucznym uśmiechem na ustach.