wtorek, 26 czerwca 2012

Tajemniczy wielbiciel - ONE-SHOT

Hej. Mimo, że jestem na wakacjach napisałam takiego shota na szybko, który chodził mi po głowie od dawna. Najpierw miały to być listy, potem e-maile, ale wyszły... Sami zobaczcie! 
Aha, żeby nie było - Lou i Hazza są tu w tym samym wieku!

Enjoy!

~

Ospale wpatrywałem się w sunące po szybie krople deszczu przy okazji obstawiając zakłady, która z nich spadnie i rozbije się na tysiące kolejnych kropelek wody o parapet. Lepsze takie dziecinne zabawy niż słuchanie wykładu starej nauczycielki o bezpiecznym współżyciu. Jaka to logika? Chcesz się pieprzyć to zakładasz gumkę bądź bierzesz tabletki. Ale nie! Bo my mamy po siedemnaście lat i według tych staruszków nadal jesteśmy dziećmi, które trzeba uchronić przed niechcianą ciążą.
Odetchnąłem z ulgą, gdy tylko sobie pomyślałem, że ja nie mam i nie będę mieć takich problemów. Bo po pierwsze – nie mam dziewczyny. Po drugie - Harry'ego Styles'a, wiecznego dzieciaka żyjącego we własnym świecie z grupką oddanych przyjaciół nie interesują dziewczyny. No cóż, bywa. Mimo że jestem przystojny (przynajmniej tak mówi mama!) nie mam nikogo. Jeszcze nikt dostatecznie nie zainteresował się moimi loczkami i dołeczkami w policzkach, które tak uwielbia damska część mojej rodziny. Nie ma dnia żeby jeden z moich policzków nie został wytarmoszony przez moją kochaną siostrę Gemmę czy mamę.
-Hej, Harry – ocknąłem się i spojrzałem w stronę dobiegającego delikatnego głosu mojego przyjaciela. - Zamyśliłeś się.
Louis delikatnie uśmiechnął się do mnie i oparł się na swojej dłoni udając, że słucha nieudolnej instrukcji pani Meyer, która usiłowała wytłumaczyć jak zakłada się prezerwatywę. Parsknąłem pod nosem, gdy zobaczyłem jak żywiołowo gestykuluje dłońmi przy okazji nabawiając się wielkich rumieńców na okrągłych polikach. Trąciłem delikatnie chłopaka, który od razu skojarzył o co mi chodzi i zaśmiał się tłumiąc dźwięk dłonią.
Z Louim rozumieliśmy się bez słów, praktycznie znaliśmy się od dzieciństwa, więc to może dlatego.
Szczerze mówiąc, przyznam się Louis mi się cholernie podoba! Może nie jestem w nim zakochany, ale może po prostu zauroczony. No ja po prostu nie wiem kto by się nie oparł jego wyglądowi. Kasztanowe włosy, które zaczesywał na bok delikatnie opadały mu na oczy, które dosłownie cię pochłaniały kiedy wpatrywałeś się w nie dłużej niż pięć sekund. Zwykle chodził w wąskich kolorowych rurkach, które idealnie opinały jego pośladki i obowiązkowo koszulki w paski, na które zarzucał swój ulubiony workowaty plecak, który nie chwaląc się kupiłem mu na jego szesnaste urodziny.
Od monotonnego głosu wyrwała mnie wibracja. Nie, nie taka wibracja zboczeńce. Szybko wyciągnąłem telefon i chowając go pod ławką by mi go nie skonfiskowano odczytałem wiadomość.


Od: Zastrzeżony
Cześć Harry ;)
Jesteś strasznie zamyślony tego dnia, nie sądzisz? Tak bardzo chciałbym
wiedzieć o czym lub o kim myślisz. Ale wiesz, jeśli okazałaby to się osoba
byłbym strasznie zazdrosny. Wybacz, taka moja natura. Pewnie zastanawiasz
się kto okazał się tak niekulturalny i pisze z zastrzeżonego numeru? Przepraszam, ale
nie mogę Ci tego zdradzić. Powiem tylko tyle, że strasznie seksownie dziś wyglądasz
i gdyby nie to, że mógłbym się zdradzić moim zachowaniem rzuciłbym się na ciebie
na przerwie i zgwałcił.
Aha, i jeśli pozwolisz będę nękać Cię takimi wiadomościami. Jeśli Ci się to nie spodoba – przestanę.
Wiedz, że widzę Cię cały czas i obserwuję Twoje zachowanie. Jeśli coś będzie nie tak poznam to.
Może niedługo Ci się ujawnię? Kto wie? Nie żegnam się, bo pewnie jeszcze dziś do Ciebie napiszę.



Moja pierwsza myśl? O Boże, mam tajemniczego wielbiciela! Moja druga myśl? O mój Boże, on mnie widzi! Trzecia? To jest...chłopak. Szczerze mówiąc prędzej spodziewałbym się takiego czegoś po ślepo zakochanej we mnie dziewczynie, a nie po chłopaku, który najwidoczniej tak dobrze mnie zna, że ma mój numer telefonu! A ma go bardzo mało osób, nie rozdaję go od tak byle komu. Tylko najważniejsi. Pewnie ten ktoś nieźle musiał się namęczyć by go zdobyć. Gdy tylko ochłonąłem zablokowałem klawiaturę i schowałem telefon do kieszeni. Kątem oka zauważyłem, że ten sam gest wykonuje Louis, który siedział ze mną ramię w ramię. A może... Nie Harry, nie bądź naiwny.
-Louis, pisałeś do mnie SMS'a? - zapytałem niewinnie siląc się na obojętny ton jednak mając nadzieję, że tajemniczym wielbicielem okaże się on.
-Nie, sprawdzałem godzinę – odparł. Wydawał się wiarygodny, więc czemu miałbym mu nie wierzyć? Poza tym jest on człowiekiem godnym zaufania, więc mogłem odetchnąć z ulgą.
Do końca lekcji zostało ostatnie pięć minut, więc powtórnie ukradkiem wyciągnąłem telefon i odczytałem wiadomość powtórnie.
...pewnie jeszcze dziś do Ciebie napiszę.
Mimowolnie zadrżałem podniecony myślą, że on znów do mnie napisze. Może teraz? Może za piętnaście minut albo za godzinę? Lub wieczorem!
-Panie Styles! - usłyszałem gburowaty głos nauczycielki od wychowania seksualnego. - Dzwonek! Proszę wyjść z klasy!
Zabrałem w garść moją torbę i szybko dołączyłem do Louis'ego, który stał przy wyjściu i czekał na mnie. Posłałem mu mordercze spojrzenie, gdy zauważyłem, że cicho się ze mnie śmieje.
-Głupek – mruknąłem pod nosem i razem skierowaliśmy się na stołówkę, gdzie już pewnie czekali na nas nasi przyjaciele.
-Hej! - przywitaliśmy się i usiedliśmy przy okrągłym stoliku.
Natalie Horan, niska blondynka z turkusowymi oczyma już zajadła sałatkę z dużą ilością pomidorów, ogórków i tych innych zdrowych rzeczy zawzięcie rozmawiała z Lilianną Payne, brunetką z chłopięcą fryzurą, która zawsze trzymała na kolanach otwartą książkę z jakiegoś przedmiotu.
No i Zayn Malik. Trzeci chłopak w naszej małej paczce. Co chwila przeglądał się w ciemnym odbiciu swojego telefonu i spoglądał na kuso ubrane przechodzące dziewczyny.
A Louis? On gdzieś zniknął. Ach, przecież wspominał, że idzie do toalety. Boże, Styles ty ciemnoto.
Zrezygnowany i lekko rozczarowany, że nie mam z kim porozmawiać, bo inni są zajęci sobą wyciągnąłem moje drugie śniadanie, które przygotowała mi mama. Może to głupio brzmi, ale mi po prostu się nie chce robić tego wszystkiego! No bo kto ma siłę wstać rano i zrobić śniadanie? No na pewno nie ja.
Zadowolony, że w ogóle coś znalazłem w torbie zacząłem konsumować kanapkę z...sałatą i pomidorem. Wielkie dzięki mamo, mogłaś powiedzieć, że mam się odchudzać, a nie faszerować mnie zdrowymi warzywkami. Nie zdążyłem wziąć kęsa, gdy mój telefon powtórnie dał znać, że dostałem wiadomość. Wolną ręką wyciągnąłem go i powtórnie kliknąłem przycisk oznaczony jako 'odczytaj'.


Od: Zastrzeżony
Hej powtórnie. Zauważyłem, że jednak moja pierwsza wiadomość nie zaszokowała Cię zbytnio.
Chociaż po minie mogłem dostrzec, że jesteś bardzo zafascynowany.
Spodobał Ci się pomysł z gwałtem na środku korytarza?
Twoje zarumienione policzki to potwierdziły.
Masz ochotę na więcej pikantnych pomysłów? Daj obojętnie jaki znak. Uśmiechnij się, pokiwaj głową – pamiętaj, że ja Cię ciągle widzę! Xxx


W moim podbrzuszu poczułem miłe palące uczucie. Nie, niemożliwe. Nie mogłem podniecić się zwykłą wiadomością od jakiegoś psychopaty, który widzi każdy mój ruch. Jednakże ciekawość następnej wiadomości zwyciężyła i na moją twarz wstąpił szeroki uśmiech. Niespokojnie pokręciłem się na swoim miejscu niepewny czy mój Tajemniczy Wielbiciel jak go nazwałem zauważy mój gest. Znów obróciłem się twarzą do moich przyjaciół zajętych sobą i z zniecierpliwieniem czekałem na kolejną wiadomość nerwowo obracając telefon w palcach i co chwila sprawdzając czy przypadkiem wiadomość nie przyszła. Niestety, z nadzieją czekałem do końca przerwy, ale po wiadomości ani słychu ani widu. Rozczarowany udałem się na następną lekcję jaką okazała się znienawidzona przeze mnie biologia. Zasiadłem w mojej stałem ławce razem z Louis'm, który zjawił się kilka minut po dzwonku.
Do klasy szybkim krokiem wkroczyła szczupła kobieta z kokiem siwych włosów na czubku głowy.
Nakazała otworzyć podręczniki na stronie sześćdziesiątej dziewiątej, a sama wygodnie rozłożyła się na nauczycielskim fotelu i co chwila popijała parującą kawę.
Leniwie sięgnąłem po grubą książkę. Żarty sobie stroicie?! Układ rozrodczy...męski?
Realistyczne zdjęcia ukazywały każdy najdrobniejszy szczegół naszej anatomii. Już miałem rozpoczynać pierwsze zdanie, gdy nadszedł wyczekiwany moment.
Szybko wyciągnąłem telefon.

Od: Zastrzeżony
Uh, niegrzeczny chłopiec. Znam Cię już baaardzo długo, a nie spodziewałem się, że Ty – ułożony
synek mamusi chce czytać o takich rzeczach! No no, kto by pomyślał.
Ale wróćmy do tematu... Chciałeś wiedzieć co bym chciał z Tobą robić?
To może na początek zabrałbym Cię gdzieś w zaciszne miejsce, gdzieś gdzie
nikt nie słyszałby naszych krzyków...rozkoszy oczywiście. I wreszcie
bym Cię pocałował. Mocno, namiętnie, z pożądaniem. Całowałbym Cię tak długo by 'odpracować' te
wszystkie lata przez które musiałem ukrywać moje uczucia do Ciebie. Ale to nie ważne.
Później...rozebrałbym Cię, całował każdy milimetr Twojego ciała, a potem wziąłbym Twojego umm....
kolegę (przepraszam, nie lubię tych profesjonalnych wyrażeń) w usta i obciągałbym Ci tak
dobrze, że przez następne trzydzieści minut po krzyczałbyś moje imię.
Imię, które bardzo dobrze znasz i wymawiałeś miliony razy.
To moja ostatnia wiadomość dzisiaj. Nie chcę Cię narażać na dziwny wzrok innych kiedy
spojrzą na wybrzuszenia na Twoich spodniach.
Pa, do następnego xx


Kurczę, faktycznie. Moje spodnie zrobiły się nieco przyciasne, ale nie aż tak żeby to było widoczne. Niespokojnie poruszyłem się na swoim miejscu. On mnie zna. Od dawna. Ja znam jego. Boże, to się robi coraz bardziej nienormalne. Nienormalne i podniecające. Styles, ty popieprzony idioto.

*

Wieczorem kładłem się spać z nadzieją, że nieznajomy przyśle mi wiadomość z krótkim dobranocnym pożegnaniem. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Niezaspokojony poszedłem spać.
Jednak drugiego dnia rano czekała na mnie miła niespodzianka. Tak, zgadliście. Wiadomość od Nieznajomego. Dodatkowo zaspałem na pierwszą lekcję, ale to teraz nieważne. Szybko chwyciłem telefon.

Od: Zastrzeżony
Cześć Harry.
nigdzie Cię nie widzę. Zaspałeś? No tak, głupio pytam. Zwykle nie ma Cię w czwartki na pierwszej lekcji. Też nienawidzę geografii. Tak mi się tu nudzi bez Ciebie. Nie mam na kogo patrzeć, nie mogę wyobrażać sobie co będę mógł z Tobą robić...bo Cię tu nie ma. Uh, po części się zdradziłem. Ale w naszej klasie jest 20 chłopaków, więc życzę powodzenia w poszukiwaniu tego właściwego. Z chęcią już teraz powiedziałbym Ci kim jestem, ale tak miło się patrzy jak się rumienisz, gdy odczytujesz wiadomości ode mnie.
Koniec! Za 20 minut widzę Cię w szkole. Mam prośbę. Mógłbyś ubrać się w te fioletowe rurki, które tak dobrze opinają Ci dupę? Mrau. I jeszcze tą białą bokserkę z mocno wyciętymi bokami. Wyglądasz w niej strasznie podniecająco.
Do zobaczenia xxx


Ta koszulka? Boże, nie. Wyglądam w niej jak rasowy gej, który mówi 'hej, jestem Harry, jestem pedałem. Ja się nachylę, a ty mi wjedziesz mi w tyłek.' Ale jak jemu się podoba to czemu nie? Szybko wygrzebałem z szafy ubrania i przebrałem się w nie. Gotowy, chwyciłem torbę i wyszedłem z mojego pokoju.
Po drodze usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko zakładając buty otworzyłem. W progu stał Louis.
-Też spóźniony? - wysapałem. Pokiwał głową. Przyśpieszyłem swoje ruchy i już chwilę później maszerowaliśmy szybkim krokiem w stronę szkoły.
-Hazza, w coś ty się ubrał? - zapytał próbując ukryć ironiczny uśmieszek.
No przecież mu nie powiem, że tak kazał ubrać mi się nieznany mi chłopak, który przysyła mi zboczone sms'y i który w dodatku widzi każdy mój ruch i gest.
-Nie miałem niczego czystego w szafie - wymyśliłem na poczekaniu. Do końca drogi już żaden z nas się nie odezwał.
A w szkole? Przez pierwsze cztery lekcje nie dostałem żadnej wiadomości od Nieznajomego. Nie powiem, że mnie to nie rozczarowało. Owszem, mimo że nie mogę wymagać od niego tego żeby do mnie pisał byłem rozczarowany. Żadnego SMS'a. Nawet najkrótszego. Szkoda.
-Louis! - zawołałem, gdy zauważyłem chłopaka, który kierował się ku wyjściu ze szkoły.
Zatrzymał się i spokojnie poczekał aż do niego dobiegnę.- Gdzie idziesz?
-Do sklepu. Chcesz coś? - zapytał obojętnie.
Przecząco potrząsnąłem głową uważnie go lustrując. Odszedł, a drzwi zatrzasnęły się za nim z głośnym hukiem. Przez ostatnie dni dziwnie się zachowywał w stosunku do mnie. Unikał kontaktu, dłuższych rozmów, wspólnych wyjść. No bywa, ja go na siłę nie będę nigdzie wyciągać. Kilka minut później dzwonek wyrwał mnie z rozmyśleń i mozolnym krokiem skierowałem się na następną lekcję jaką była plastyka czy jak kto woli zajęcia artystyczne.
Zasiadłem w ostatniej najbezpieczniejszej ławce by móc się trochę zdrzemnąć kiedy obok mnie usiadł zdyszany z wypiekami na twarzy Louis.
-Maraton przebiegłeś czy co? - zapytałem.
-Można tak powiedzieć – odparł i wyciągnął z plecaka przybory do rysunku całkowicie mnie olewając.
Chwilę później poczułem, że przyszedł mi SMS.


Od: Zastrzeżony
Heeej. Przepraszam, że nie pisałem przez te ostatnie trzy godziny.
Fundusze na koncie mi się skończyły, ale już jest okej. Przyznam, że
świetnie wyglądasz w tych ciuchach. Aż musiałem
wyjść do łazienki by sobie obciągnąć. To twoja wina
Ty seksowna bestio! O dziwo mnie posłuchałeś
i ubrałeś to. Ciekawe czy zawsze byłbyś taki grzeczny i spełniał
każdą moją prośbę? Przy okazji – gdybym poprosił Cię o przebranie się
za seksownego policjanta, zrobiłbyś to?
Ua, aż mi się gorąco zrobiło gdy o tym pomyślałem. Wiesz, że mam na Ciebie straszną ochotę?
Chciałbym Cię przywiązać do łóżka i robić z Tobą nieziemskie rzeczy. Założę się, że jeszcze
tego nie robiłeś. Ba! Ja to wiem! Hazza-prawiczek. Chciałbym być Twoim pierwszym, co Ty na to?
Nie zapomniałbyś tego do końca życia, kociaku. Aha, jeszcze jedna uwaga. Przestań się
rozglądać za każdym chłopakiem, który trzyma telefon. Pa xxx


Faktycznie, miał rację. Oglądałem się za każdym chłopakiem, który aktualnie trzymał telefon w dłoni. Na wszelki wypadek rozejrzałem się jeszcze raz.
Chris trzymał komórkę pod ławką i zawzięcie coś pisał. Wyczuł mój wzrok i posłał mi słaby uśmiech. Może to on? Okej, dalej. Za nim siedział Adam, który w przeciwieństwie do Chrisa swobodnie i bez krępacji trzymał telefon nad ławką narażając się na konfiskatę. Również szybko przebierał palcami po klawiaturze. Modliłem się żeby to nie okazał się on. Serio, nie kręcili mnie rudzielce i aparatem na zębach. Następny siedział Brian. Chował telefon do kieszeni. Gdy zauważył, że się na niego bezczelnie gapię posłał mi niemiły uśmiech mówiący 'Co się gapisz frajerze?', więc szybko się odwróciłem i zrezygnowany oparłem się na łokciach próbując zrozumieć co mówi nauczycielka.
Znów poczułem wibracje w kieszeni.


Od: Zastrzeżony
To nie Chris, Adam ani Brian! I przestań się tak za nimi oglądać, bo będę zazdrosny! :(
Mała podpowiedź. Odpowiedź masz blisko siebie tylko jej nie zauważasz.
Tak poza tematem – myślę, że spotkamy się w przyszłym tygodniu. Mam dość ukrywania się przed Tobą.


Ulala, mój wielbiciel jest zazdrosny! Uśmiechnąłem się z satysfakcją. A co do jego podpowiedzi. Całkowicie nie wiedziałem o co mu chodzi. Spojrzałem na Louis'ego, który niespokojnie kręcił się na swoim miejscu. W jego dłoni zauważyłem telefon. Czy ja już mam jakąś obsesję? Cóż, zaryzykuję po raz drugi.
-Lou – zapytałem ostrożnie. - Pisałeś może coś do mnie?
-Gdybym chciał ci coś powiedzieć zrobiłbym to teraz, a nie tracił pieniądze na wiadomości, prawda?
Pokornie pokiwałem głową i zacząłem słuchać nauczycielki.
Do końca dnia z wytęsknieniem czekałem na jakąkolwiek wiadomość od Nieznajomego.
Nic. Nie dawał znaku życia przez najbliższe kilka dni. Aż zacząłem się martwić.
Pewnego sobotniego wieczoru mój telefon dał o sobie znać.


Od: Zastrzeżony
Harry, jutro o dziewiątej (wieczorem oczywiście) przyjdź do parku, który znajduje się najbliżej
Twojego domu. Będę czekał nad tą małą sadzawką.
Mam nadzieję, że zaakceptujesz to kim jestem i nie będziesz ze mnie szydzić czy coś ;)
Do jutra xx


Mój Boże. To się miało stać. Już jutro. Już za kilkanaście godzin. Poznam go. I nie, nie zamierzam go wyśmiać. Nieważne czy byłby to ten pryszczaty dzieciak z pierwszej ławki czy rosły futbolista. Zaakceptuję, ewentualnie lekko wyjaśnię, że nie jest w moim typie.
Z mocno bijącym sercem położyłem się do łóżka. Na sen nie musiałem czekać długo. Nadszedł natychmiastowo.
Rano obudziłem się tak samo podekscytowany jak się położyłem. Była dopiero dwunasta po południu, więc miałem jeszcze całe dziewięć godzin. Dla zabicia czasu ubrałem się starannie dobierając części garderoby. Następnie posprzątałem swój pokój co było nie lada wyzwaniem. Później o dziwo odrobiłem zaległe zadania domowe. Tak zeszło mi do osiemnastej. Zostały mi ostatnie trzy godziny. Nerwowo chodziłem po domu. Dobrze, że nie było mamy ani Gemmy, bo od razu wyciągnęły by ode mnie to co mnie trapiło.
Dziewiętnasta. Coraz bliżej. Z nerwów zaczął boleć mnie brzuch. Szybko podreptałem do kuchni by zrobić sobie miętową herbatę. Celowo przedłużałem parzenie jej by czas do dziewiątej minął szybciej. Wypiłem ją, przy okazji parząc sobie język.
Nerwowo chodziłem z jednego pomieszczenia do drugiego.
Nadeszło wpół do dziewiątej. Ponownie poszedłem do swojego pokoju i przejrzałem się w lustrze. Zmieniłem tylko brudną koszulkę na czyste niebieskie polo, narzuciłem na to białą zapinaną bluzę i było okej. Za oknem zrobiło się już ciemno.
Zbiegłem do holu, założyłem swoje stare białe Conversy i byłem gotowy do wyjścia. Ostatnie spojrzenie na zegarek. Za dziesięć. Akurat idealny czas by dojść na miejsce.
Kilka minut później już wspinałem się na małe wzgórze przez które musiałem przejść by dostać się nad sadzawkę. Z daleka zauważyłem siedzącą na ławce postać. Miał na głowie kaptur, więc nie mogłem poznać kim był ten ktoś. Powolnym krokiem zbliżałem się do niego coraz bardziej, a serce dosłownie wyrywało się z mojej piersi. Postać ani razu nie poruszyła się. Mimo że siedział do mnie bokiem i nie widziałem jego twarzy mógłbym powiedzieć, że jak zahipnotyzowany wpatrywał się w taflę wody.
-H...hej – wyjąkałem gdy już doszedłem do niego.
Wstał nawet nie odwracając się do mnie twarzą
-Mógłbym cię w końcu poznać? - zapytałem prawie, że błagalnym tonem.
Wtedy to się stało.
-Znasz mnie – usłyszałem znajomy głos. Odwrócił się. - Zaskoczony?
-Lo...Louis! - z moich ust wyrwał się gardłowy dźwięk.
Nie spodziewałem się, że to może być on. Ale...w głębi duszy marzyłem żeby to był on.
Powoli podszedłem do niego i położyłem swoją zimną dłoń na jego policzku. Zadrżał. Wolną dłonią objąłem go w pasie i przysunąłem bliżej siebie.
Nachyliłem się nad nim i wyszeptałem mu do ucha:
-W takim razie pocałuj mnie Louis. Całuj mnie za te wszystkie lata – powiedziałem cytując jednego z jego SMS'ów.
Na usta chłopaka wpłynął zadowolony uśmiech i sekundę później zachłannie całował moje wargi.

sobota, 16 czerwca 2012

#16

Enjoy.

~


Siedząc na niewygodnej kanapie w swoim mieszkaniu z piwem w dłoni wpatrywał się niemrawo w przestrzeń. Mimo, że jego oczy nie wyrażały żadnych emocji jego umysł był nimi wprost przepełniony. Pytania oskarżające samego siebie wręcz wylewały się z jego głowy. Po co wplątał się w to wszystko? Bo ten zielonooki chłopiec go oczarował. Czemu nie zaprzestał tych wszystkich poczynań? Mógł zakończyć na tym niewinnym, lecz namiętnym pierwszym pocałunku. Ale nie mógł. Coraz bardziej pragnął tego dzieciaka, który miał zamiar jedynie się zabawić jego kosztem. Może gdyby nie poczuł do Louiego czegoś więcej wszystko byłoby w porządku? Wprawdzie Harry osiągnąłby to co zamierzał, a Louis pocierpiałby w milczeniu, ale zapomniał o tym wszystkim. Pomęczyłby się z codziennym widokiem jego twarzy, a potem nie zobaczyliby się już nigdy więcej.
Jednak los namieszał tak, że nawet oni nie wyobrażają sobie jak bardzo wdrożyli się w to wszystko. Przez ich znajomość życie obydwojga diametralnie się zmieniło. Harry diametralnie z krnąbrnego i nieczułego nastolatka, zamienił się w osobę, która by uchronić ukochana osobę poświęci swój związek z nią. A Louis? Dzięki chłopakowi z lokami nauczył się, że jednak warto znów kogoś pokochać. A teraz wszystko co udało im się zbudować miała zniszczyć głupia blond siedemnastolatka. Gdyby tylko zamknęli te drzwi...
Ta myśl ciągle tłukła się po głowie mężczyzny. Dopił resztę gorzkiego napoju i rzucił butelką nie patrząc gdzie. Była chłodna listopadowa sobota. Był sam w domu i cholernie tęsknił za zielonookim chłopakiem i jego uroczymi dołeczkami w policzkach. Przymknął oczy i wyobraził sobie, że Harry jest z nim tu i teraz. Stał tu przed nim i zmysłowo oblizał usta. Powoli zaczął rozpinać guziki swojej opinającej kraciastej koszuli. Kawałek po kawałku jego sprawne dłonie ukazywały coraz więcej umięśnionego ciała chłopaka.
-Uh! - westchnął ciężko i gwałtownie otworzył oczy. Pragnął go tu i teraz. Chwycił za leżący nieopodal telefon i wykręcił dobrze znany mu numer.
Po kilku sygnałach odezwał się seksowny i zachrypnięty głos chłopaka.
-Hej Loueh - odezwał się. - Jest późno. Chyba naprawdę nudzi ci się w domu - zaśmiał się cichutko i umilkł oczekując na odpowiedź mężczyzny.
-Tęsknię za tobą - mruknął siląc się na uroczy ton. - Dawno cię nie miałem dla siebie.
Skrzywił się przypominając sobie widok Florence, która przez ostatnie tygodnie nie opuszczała Harry'ego na krok. Pilnowała by nie miał żadnej styczności z nauczycielem ani nic z tych rzeczy. Nawet gdyby chcieli porozmawiać któraś z koleżanek Florence doniosłaby jej o tym, więc woleli nie ryzykować. Przez to wszystko zaczął czuć się jakby był bohaterem jakiejś powieści o zakazanej miłości.
-Poczekaj chwilkę - poprosił Harry. Usłyszał jak chłopak otwiera drzwi i krzyczy do swojej mamy coś o nocowaniu u Liam'a. Kobieta bez namysłu zgodziła się.
-No to czekam na ciebie - uśmiechnął się na samą myśl, że chłopak niedługo pojawi się w jego mieszkaniu. - Tylko uważaj, bo ta blond wiedźma mieszka w pobliżu. Adres przyślę ci w SMS'ie.
Brunet zaśmiał się po drugiej stronie słuchawki i posłał mu głośne cmoknięcie, co pewnie miało oznaczać całusa. Rozłączył połączenie i wstał z swojego dotychczasowego siedzenia. Miał w zanadrzu dobre pół godziny, więc postanowił trochę ogarnąć mieszkanie przed przyjściem swojego chłopaka. Porozrzucane ubrania zaniósł do łazienki, przebrał się w miarę czyste i używalne ubrania, a z lodówki wyciągnął ostatnią butelkę wina. Zgasił główne lampy i zostawił zapalone tylko te boczne. Dla pełnego efektu gdzieniegdzie porozstawiał zapachowe świeczki.
Szybko odszukał płytę swojej ulubionej wokalistki i włożył ją do odtwarzacza. Po mieszkaniu rozeszły się dźwięki fortepianu i słowa Read All About It. Chwilę później rozległo się ciche pukanie do drzwi.
Otworzył drzwi chłopakowi, a ten nawet nie witając się przyssał się do jego warg. Louis jedną ręką zatrzasnął drzwi, a następnie objął chłopaka w pasie. Ten natomiast bez żadnej trudności wspiął się na jego biodra i opląt go nogami.
-Hej, hej. Nie zapędzaj się tak - wymruczał Louis odsuwając usta chłopaka od swoich.
Ten w odpowiedzi lekko zaczerwienił się i schował twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Po prostu tęskniłem - wyszeptał cicho. - Czy to źle?
-Nie. Przez to kocham cię jeszcze bardziej - powiedział szczerze i zmusił chłopaka by spojrzał mu w oczy. - Tak Harry, kocham cię. Louis uśmiechnął się już nieco bardziej pogodnie i musnął delikatnie jego malinowe usta. - A teraz zejdź, bo nie należysz do najlżejszych okazów - zażartował i delikatnie uszczypnął go w pośladek na co chłopak zareagował cichym piskiem i osunął się z gracją na podłogę.
-Chodź - chwycił go za dłoń i pociągnął delikatnie w stronę salonu gdzie było przygotowane wino. Louis pchnął chłopaka na siedzenie, a sam wygodnie ułożył się w jego ramionach uprzednio chwytając odkorkowaną butelkę.
-Ej, a ja przygotowałem kieliszki! - z oburzeniem powiedział szatyn, gdy zauważył, że młodszy bezczelnie pije z butelki.
-To jak? Jakieś plany? - odstawił niedbale butelkę na szklany stolik i zaczął gładzić delikatnie udo Louis'ego powoli podchodząc dłonią coraz bliżej jego krocza, którą zepchnął. - Ej, co jest?
Harry zdziwił się lekko na jego reakcję. Zwykle Louis był chętny na takie zabawy.
-Przestań - westchnął ciężko i odsunął od siebie chłopaka. - Nie mam ochoty na seks.
-To po co mnie tutaj ściągnąłeś? - zapytał z wyrzutem zakładając ręce na klatkę piersiową. - Myślałem, że chciałeś znów mnie...
-Nie. To, że za tobą tęsknię,nie oznacza, że przy nadarzającej się okazji chcę cię pieprzyć do nieprzytomności!
-Hej, nie unoś się tak - uspokoił go młodszy. - Po prostu chciałem ci sprawić przyjemność, ale jak tak to możemy spędzić ten romantyczny wieczór na przytulaniu się, całowaniu...- przytulił się do jego boku i zamruczał jak mały kociak.
W sumie Harry również nie miał ochoty na jakieś głębsze pieszczoty. Po prostu myślał, że Louis zwyczajnie jak każdy facet miał wieczorną ochotę na niemałą przyjemność. Ale taki obrót spraw go satysfakcjonował. Wolał poleżeć w jego ramionach, spokojnie porozmawiać, poprawić humor kilkoma łykami wina.
-Jak tam z Florence? - zapytał kwaśno Lou. -Nie psuj nam tej cudownej chwili.
-Odpowiedz mi szczerze. Kochasz mnie, Harry? - zapytał całkiem poważnie szatyn.
-Co to za pytanie w ogóle? Kocham Cię, Louis - odparł również poważnie. - Czemu w ogóle pytasz?
-Bo tak - zbył go i żeby chłopak nie zadawał już zbędnych pytań zatkał mu usta krótkim pocałunkiem.
Chłopak przesiadł się na jego kolana i zarzucił ręce na jego szyję zmniejszając dystans między nimi.
Harry zaczął delikatnie obdarzać jego twarz delikatnymi pocałunkami. Czoło, nos, policzki, a na koniec usta, w które namiętnie się wpił. Za sprawą alkoholu smakował cierpko, ale nie przeszkadzało mu to. Jak dla niego nie ważne kim by był, jak wyglądał Louis jest dla niego idealny i zielonooki chłopak wprost nie wyobraża sobie co by było gdyby go nie spotkał.
Jego życie bez niego byłoby wręcz nudne. Nadal zaliczałby panienki na pokaz, a potajemnie wykorzystywałby niewinnych chłopców.
-Hazza, a twoi rodzice wiedzą, że jesteś gejem? - Louis oderwał chłopaka od swoich ust i zapytał.
Zmieszany spuścił wzrok.
-Uh,nie. Nie wiedzą w jakiej lidze gram.
Uśmiechnął się głupio. Wolał im tego nie ujawniać, bo wiedział, że miałby przez to niemałe kłopoty. Wiedział jaki stosunek jego rodzice mają do homoseksualizmu. Matka zdawała się ignorować takich ludzi, ale ojczym ich wręcz nienawidził. Chłopak nie mógł pojąć czemu dzisiejsze środowisko jest tak wrogo nastawione do czegoś innego. A inne nie zawsze znaczy gorsze. Ale stereotyp to stereotyp.
-Powiesz im kiedyś o tym?
-Nie! - zaprzeczył gwałtownie. - Chyba musiałbym oszaleć żeby to zrobić
-Ej, spokojnie, nie unoś się tak – uniósł żartobliwie dłonie w geście obronnym. - Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że nie możesz się tak cały czas przed nimi ukrywać?
-Ale tak będę robić, nie mam innego wyboru. Nie rozmawiajmy już o tym. Proszę?
Przez resztę wieczoru wypili jeszcze kilka butelek wina, całowali się,żartowali, rozmawiali o przyszłość. Śmiejąc się wyobrażali sobie ich wspólne życie. Louis powiedział, że koniecznie muszą zamieszkać na obrzeżach miasta w małym domku z wielkim ogrodem. Harry zaś napomknął, że nie zamieszka z nim póki nie kupi mu rudego kota.
-Harry? - zapytał Louis jąkając się. - Czy my serio rozmawiamy o tym?
Chłopak z trudem powstrzymał wybuch śmiechu zakrywając sobie usta dłonią.
-Gdybyś mi tyle nie polewał to pewnie rozmawialibyśmy teraz o fizyce kwantowej.
Louis westchnął i chwiejnie wstał z kanapy na której dotychczas siedział przygnieciony przez Harry'ego. Wyciągnął dłoń do siedzącego chłopaka, który od razu ją chwycił.
-Chodź, idziemy do łóżka.
-Ooo, czyli jednak nabrałeś ochoty?
-Nie głupku, idziemy spać.
Pociągnął go w stronę sypialni.
Chwilę później leżeli razem, jeden wtulony w drugiego ciesząc się wieczorem, który mogli wreszcie spędzić razem nie obawiając się, że ktoś ich przyłapie.

~

-Niall, za dziesięć minut widzę cię w holu głównym razem zresztą grupy, zrozumiano?
Do małego niebieskiego pokoiku wkroczyła wysoka brunetka. Diana Miles jedną z tych osób, które wspierały, pomagały i po prostu były.
-Nigdzie nie idę. Mam dość tej terapii! - krzyknął Niall na kobietę, która mimowolnie się wzdrygnęła.
-Niall, ty jako jedyny od czasu kiedy tu jesteś nie powiedziałeś nic. Nie odezwałeś się ani słowem na żadnym spotkaniu - westchnęła ciężko ubolewając nad zachowaniem chłopaka. Już w pierwszym dniu, gdy go tu zobaczyła wiedziała, że nie będzie z nim łatwo.
W drugim dniu pobytu na grupowej rozmowie nie odezwał się ani słowem, a posiłek dosłownie musiano w niego wmusić.
-Daję ci ostatni dzień. Nie myśl sobie, że ci odpuszczę – powiedziała hardo i opuściła jego pokój.
Teraz w takiej chwili żałował, że zgodził się na wyjazd do tego ośrodka. Tak to nadal chudłby z dnia na dzień jeszcze bardziej, a potem...potem po prostu by go już nie było – o czym marzył już od dnia kiedy Zayn go opuścił.
Bo jakie to życie bez ukochanej osoby u boku? Wolałby już po prostu umrzeć i nie cierpieć.
Zawsze, gdy kogoś pokocha ta osoba uciekała od niego, zostawiała go. Miał dość życia jako ktoś kogo nikt nie kocha. Samotne życie było dla niego najgorszą rzeczą.
Wiedział, że musi być silny dla rodziny, przyjaciół, ale po prostu już nie mógł. To już było dla niego za dużo, przytłaczało go to.
Ale z drugiej strony zgodził się na tą terapię tylko z jednego powodu. Chciał pokazać Zayn'owi, że jest silny i bez niego. Chociaż teraz wątpił we wszystko.
Usiadł z powrotem na łóżku i oparł się o zimną ścianę. Schował dłonie w twarz i pociągnął głośno nosem. Nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi.
-Diana, jeśli to ty to wiedz, że nie mam zamiaru stąd wychodzić – krzyknął stłumionym głosem.
Mimo ostrzeżenia chłopaka drzwi uchyliły się i nieśmiało wychylił się za nich chłopak.
Niski blondyn z zielonymi oczyma. Kojarzył go ze spotkań. On również nie odzywał się za wiele. Niall pamiętał tylko tyle, że chłopak miał na imię Ian.
-Coś chciałeś? - zapytał niemiło Niall ocierając szybko łzy, które nagromadziły się w kącikach jego oczu.
Chłopak spuścił wzrok na swoje trampki, jakby się zawstydził.
-Nie...ja tylko...chciałem porozmawiać – powiedział nieśmiało i wbił zaciśnięte dłonie w kieszenie swoich spodni. - Przypadkiem usłyszałem, że nie idziesz z nimi, więc pomyślałem, że możemy ponudzić się razem? - zapytał z lekką nadzieja w głosie.
Irlandczyk spojrzał na niego pobłażliwie po czym...poklepał miejsce koło siebie dając znak żeby usiadł. Blondyn zdziwił się, że niebieskooki w ogóle zgodzi się na rozmowę, ale zadowolony z jego decyzji usiadł koło niego również opierając się o ścianę.
-Więc...czemu tu jesteś? - zapytał Niall. - Wybacz, że tak prosto z mostu pytam, ale jakoś trzeba zacząć rozmowę, prawda...Ian?
-Tak, Ian – potwierdził z uśmiechem na twarzy zadowolony, że chłopak w ogóle pamięta jego imię. - I jestem tu z tego samego powodu co ty. Schudło się nam, nieprawdaż? - zaśmiał się sztucznie po czym wbił wzrok w pustą ścianę i odruchowo naciągnął rękawy, które i tak były już zbyt długie.
-Taa, i to anoreksja zrobiła ci te ślady od igieł, prawda? I to ona pocięła ci nadgarstki? - westchnął ciężko. - Ian, to, że się nie odzywałem nie oznaczało, że nie słuchałem, prawda?
-Wybacz, po prostu myślałem, że niezbyt cię to interesuje – przyznał. - A ty? Jak tu trafiłeś? - zapytał by nie móc już mówić o sobie.
Niall na samo pytanie chłopaka spiął się cały i zaczął nerwowo wyłamywać sobie palce czemu towarzyszył niemiły dźwięk. Nie chciał o tym mówić, ale przełamał się. Z jego ust zaczęły wylewać się słowa. Opowiedział mu o Zaynie, o tym jak dobrze mu z nim było i o tym jak go zostawił.
Starał się nie uronić przy tym żadnej łzy, ale te niekontrolowanie zaczęły wylewać się spod jego powiek. Ian widząc stan chłopaka objął go i mocno do siebie przytulił.
-Cicho, nie płacz. Jeśli ci to zrobił to oznaczało, że nie zasługiwał na ciebie. Nie był ciebie wart – szeptał mu raz po raz do ucha póki Niall nie uspokoił się. - Będzie dobrze.
-Obiecujesz? - zapytał Niall krztusząc się łzami.
-Obiecuję – szepnął i pocałował go w czoło.



środa, 6 czerwca 2012

#15

Enjoy.

Because of you

*


Cieszył się, że to już koniec. W ogóle wyjazd na tą wycieczkę nie uśmiechał mu się ani trochę. Nie chciał oglądać go, jego twarzy, której widok za każdym razem wzbudzał w nim jeszcze większą tęsknotę za jego osobą. Tęsknotę i cholerną nienawiść za kłamstwo, porzucenie go i miłość. Tak, nienawidził go za to, że cały czas mydlił mu oczy tym złudnym uczuciem. Ale otwarcie mógł przyznać, że nie żałował żadnej chwili spędzonej z nim. W sumie jak nie ten to następny, prawda?
Koło godziny 16 byli już w Londynie. Od początku dnia nie czuł się za dobrze, ale teraz objawy nabrały na sile. Niall'owi zaczęło kręcić się w głowie. Początkowo pomyślał, że to przez zmianę klimatu albo z emocji, ale....potem osunął się na mokrą drogę. Ostatnią rzeczą jaką zapamiętał były rozhisteryzowane piski dziewcząt na widok mdlejącego chłopaka i głos Zayn'a krzyczący jego imię.
Czyli jednak naprawdę mu na nim zależało czy to był tylko bezinteresowny odruch?

-Niall, hej, Niall. Słyszysz mnie? - ze snu wybudził go nerwowy i zapłakany głos Liam'a. Powoli i ostrożnie uchylił powieki. Przyzwyczaił się do jasnego światła wpadającego do szpitalnej sali. - Odpowiedz w końcu!
-Liam, ciszej, proszę cię - wymamrotał niewyraźnie i podniósł się do pozycji leżącej. - Co jest?
Liam nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się jak zacząć rozmowę.
-Coś ty ze sobą zrobił? - zapytał z niedowierzaniem nie zwracając uwagi już na to jak brzmi jego głos. Lada chwila, a rozpłakałby się widząc stan przyjaciela. Miał sobie za złe, że przez ostatnie tygodnie nie zwracał uwagi na stan chłopaka, który dosłownie znikał w oczach, a on nawet nie zauważył. Owszem, mama blondyna mówiła, aby przypilnowali go z jedzeniem, ale obydwoje z Harry'm puścili to mimo uszu. Niall zawsze był chłopakiem pogodnym, zwykle nie mającym problemów, więc nie spodziewali się takiego obrotu spraw. Niall i anoreksja? To po prostu nie pasuje. -Nie rozumiem o co ci chodzi - obruszył się i odwrócił wzrok.
-Nie? Popatrz jak ty wyglądasz! - Liam nie wytrzymał i gwałtownie zerwał się na równe nogi. Odkrył jego zasłonięty pod szpitalną koszulą brzuch...albo po prostu to co z niego zostało. Z delikatnie zarysowanych mięśni powstał chudy brzuch z odznaczającymi się na skórze żebrami. - Niall, ty się niszczysz - powiedział z rezygnacją już ciszej i spokojniej. Usiadł na swoim dotychczasowym miejscu koło niego i złapał go delikatnie za dłoń jakby bał się, że go uszkodzi lub coś zrobi. - Czemu to z sobą zrobiłeś? I nie zaprzeczaj, że wszystko jest jak dawniej. Nie kłam już - poprosił w popatrzył na niego wyczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
-Ale Liam, naprawdę wszystko jest dobrze - wymusił sztuczny uśmiech. - Tak, jest dobrze. Jest dobrze mimo to, że Zayn mnie porzucił jak nic nie wartą rzecz, wykorzystał, okłamał i odszedł bez słowa. Jest perfekcyjnie.
Głos blondyna załamał się i chłopak ukrył twarz w dłoniach. Ciemny blondyn od razu rzucił się do przyjaciela i zamknął go w swoich ramionach. Cicho szeptał pocieszające słowa, raz po raz całował w czoło. Niall cieszył się, że ma koło siebie taką osobę jak on. Liam po prostu był, jest i będzie a nim mimo wszystko.
Horan wtulił się w niego niczym dziecko w matkę i cicho łkał. Za długo już to w sobie dusił. Wspomnienie powróciły mimo to, że starał się zapomnieć o tym wszystkim. Zayn był wszystkim. Ale już go nie ma. Nie ma i nie będzie w jego życiu.
Z ciszy przerywanej płaczem chłopaka wyrwał ich dźwięk otwieranych drzwi.
-Mamo?
Do sali weszła drobna blondynka z krótkimi włosami i dobrotliwym spojrzeniem. Dała znak Liam'owi, aby na chwilę zostawił ich samych. Posłał chłopakowi pocieszający uśmiech i wyszedł.
-Mamo, co ty tu robisz?
-Dostałam telefon od twojego nauczyciela. Pan Tomlinson, tak? - potwierdził skinieniem głowy. - A potem jeszcze od lekarza. Niall...- kobieta usiadła na brzegu łóżka, a z jej oczu zaczęły kapać łzy.
-Gdybym tylko zauważyła, że...że z tygodnia na tydzień jest cię coraz mniej.
-Mamo, proszę cię - chwycił jej dłoń swoimi szczupłymi palcami. - To nie twoja wina. Ja z tego wyjdę, obiecuję - powiedział cicho siląc się na przekonujący ton.
-Myślisz, że sam sobie z tym poradzisz? Walka z anoreksją nie jest taka łatwa, Niall.
-Insynuujesz coś?
-Gdy wyjdziesz... - przerwała i zastanowiła się jak zareaguje jej syn na to co chce mu powiedzieć. - Skarbie, ty potrzebujesz pomocy. Na obrzeżach Londynu jest klinika. Tam ci pomogą, tylko musisz chcieć.
-Na ile? - zapytał obojętnie.
-Dwa miesiące.
-Kiedy wyjeżdżam?

*

-Jakieś wieści od Niall'a? - zapytał Harry korzystając z okazji, że akurat mieli przerwę. Zayn opierając się o zimny marmurowy parapet na dźwięk wypowiedzianego imienia spuścił głowę i zaczął intensywnie wpatrywać się w swoje sportowe buty. - Gdzie go w ogóle wywieźli?
-Od kilku dni żadnych. Wiem tylko tyle, że nie pozwalają im tam używać telefonów ani z nikim się kontaktować - powiedział. - A jego matka nie chce zdradzić gdzie ta klinika. No, ale wiesz, gdyby nie to wszystko nadal byłby tu z nami. Tylko ktoś musiał wszystko zepsuć - te słowa skierował w stronę Zayn'a. Nadal miał mu za złe to, że przez niego Niall wpadł w anoreksję.
-Do jasnej cholery! - wybuchnął Mulat, który do tej pory nie odzywał się ani słowem. - Miałem swoje powody, dobra? Może nawet przez to, że go zostawiłem uratowałem mu życie.
Rzucił im rozzłoszczone spojrzenie i odszedł od nich szybkim krokiem.
Oni nie zrozumieją pomyślał. Nadal po głowie chodziły mu słowa ojca, które usłyszał po powrocie do domu, gdy zostawił Niall'a.
Albo skończysz z tym swoim gejostwem albo temu twojemu blondynkowi stanie się coś naprawdę złego.
Kochał go, więc wolał wybrać mniejsze zło nie patrząc na skutki. Nawet nie myślał, że to mogło się tak skończyć. Gdyby tylko wiedział to nie wiązałby się z nim i nie stworzyłby mu tylu problemów, z którymi boryka się teraz.

*

-Czemu tak mnie lubisz? - zapytał Louis obejmując młodszego chłopaka w pasie i zaczął składać drobne pocałunki na jego szyi. Lokaty zamruczał cicho i położył dłonie na pośladkach nauczyciela, które lekko ścisnął.
-Przecież mi nie zabronisz. No i jak tu nie lubić tak seksownej osoby, prawda?
Louis oderwał się od szyi chłopaka z głośnym mlasknięciem.
-Ej, będę miał ślad! - oburzył się żartobliwie młodszy i odepchnął lekko od siebie Louisa tylko po to aby wskoczyć na jego biodra i boleśnie obił się kręgosłupem o ścianę klasy, ale nie zwrócił na to zbytnio uwagi i uśmiechając się uwodzicielsko po czym namiętnie wpił się w jego wargi.
-Przepraszam bardzo, ale co wy robicie? - oparta o framugę z drwiącym uśmieszkiem stała blondwłosa Florence. W trybie natychmiastowym Harry zeskoczył w bioder Louisa oddalając się od niego.
-No proszę...- wolnym krokiem podeszła do obydwu. Harry przestraszonym wzrokiem spoglądał to na Louisa i na Florence. - Czyli to dla niego tak mnie ignorowałeś. Kto by pomyślał, że najbardziej popularny chłopak w szkole jest gejem! - zaśmiała się sztucznie. - Ale to by było nic. Co by było gdyby szanowny pan dyrektor dowiedział się, że jeden z nauczycieli prawie pieprzył swojego ucznia w jednej z klas?
-Nie zrobisz tego - powiedział Harry przez zaciśnięte zęby. Teraz szczerze nienawidził tej dziewczyny. Gdyby powiedziała o tym komuś obydwoje byli by skończeni. O siebie niezbyt się martwił. To Louis miałby największe kłopoty.
-Ale...możemy się dogadać - dziewczyna przerwała jego rozmyślenia.
Czyżby jakaś szansa?
-Niby jak? - zapytał ostro Louis.
-Twoj chłopak - wskazała na Harry'ego. - Będzie moim chłopakiem. No bo która dziewczyna by nie chciała chodzić z tym Harry'm Styles'em.
-To głupie - przerwał jej Louis.
-Wolisz to czy żebym was wydała, a wtedy...rozpoczęłoby się dla was piekło.
-Przecież to jest szantaż! - krzyknął Harry. -A to jest karalne. No i nie masz dowodów. - głupsza wymówka nie przyszła mu do głowy, ale jakoś trzeba było się bronić.
Dziewczyna spojrzała na niego ironicznie i z dużej torebki wyciągnęła telefon, który wyciągnęła w stronę twarzy chłopaka.
-To zdjęcie wystarczy?
Obrazek przedstawił sytuację sprzed chwili. Harry uczepiony bioder Louisa namiętnie całujący jego usta.
Nie chciał żeby to się wydało, nie chciał żadnych problemów.
Westchnął ciężko wściekły na siebie, że zapomniał jakoś ich zabezpieczyć. Mógłby chociaż zamknąć te głupie drzwi! Musi się zgodzić. Nie mają innego wyjścia.
-Dobrze, zgadzam się - powiedział z wyraźną niechęcią.
-Harry! - Louis krzyknął bezsilnie.
-Wolisz to czy żebyś wyleciał przeze mnie z pracy?
Blondynka westchnęła głośno dając o sobie znak, że jeszcze tu jest.
-To widzę, że mamy ustalone - dziewczyna podeszła do Loczka i pocałowała go w policzek pozostawiając na nim widoczny odcisk różowej szminki i wyszła pozostawiając ich samych sobie.
Popatrzyli po sobie i Harry jako pierwszy podszedł do mężczyzny i mocno go przytulił.
-Damy radę,prawda?