środa, 30 maja 2012

I just had sex. Nilarry.

Cześć. Ten pomysł siedział mi w głowie od dawna i chyba pisałam to z tydzień, no ale okej. Jest!
No to tak - jest to jednopart. Paring:  Niall/Louis/Harry.
Polecam do czytania: Foxboro Hot Tubs - It's Fuck Time chociaż za chuja nie pasuje :)
+18


Fuckin' enjoy!

~


To będzie naprawdę męczący dzień. Całą piątką musieliśmy zwlec się z ciepłych i wygodnych łóżek o świcie. Dobra, przesadzam. Była wtedy maksymalnie szósta rano. To i tak za wcześnie! Szybkie śniadanie i wychodzimy z domu poganiani przez Paul'a, który wziął sobie za obowiązek stawiać nas wszędzie na czas. I nie ma nawet mowy o minutowym spóźnieniu.
Dobrze, że do studnia, w którym mieliśmy udzielać wywiadu jechało się dobrą godzinę, bo chociaż mieliśmy trochę czasu by dospać.
Harry jak zawsze ułożył się na kolanach Louisa, który wplątał palce w jego loki, Liam i Zayn przysypiali ze słuchawkami w uszach oparci o siebie nawzajem. Ja sam poszedłem w ich ślady. Naciągnąłem moją fioletową czapkę na głowę i oparłem się o zimną szybę.
Z drzemki wyrwał mnie głos Louis'a oznajmiający, że jesteśmy już na miejscu. Ospale wyszedłem jako ostatni z naszego vana i szybko przemknęliśmy tylnym wejściem, co by nas fanki nie zadeptały. Organizatorzy usadowili nas na jednej małej kanapie i czekaliśmy na rozpoczęcie nagrywania. Standardowe pytania. Kiedy nowa płyta? Jaki jest nasz stosunek do muzyki? Co robimy w wolnym czasie? I najczęstsze pytanie – czy Larry Stylinson jest prawdziwy. Cała nasza piątka wybuchnęła gromkim śmiechem.
-Pewnie! Nie widać? - odparł Louis i odstawili przedstawienie ze swoim sztucznym pocałunkiem.
Widziałem w ich oczach, że chcieliby to zrobić naprawdę, no ale...nasz manager nie pozwala ujawniać im swojego związku. Do końca wywiadu co chwila, niezauważalnie muskali swoimi dłońmi którąś z odkrytych partii ciała albo patrzyli sobie czule w oczy.
Odetchnęliśmy z ulgą, gdy oznajmiona nam, że możemy już iść, bo skończyliśmy nagrywać.
Jednak na tym nasz dzień się nie kończył. Po wyjściu ze studia nagraniowego szybko rzuciłem wzrokiem na tarczę mojego zegarka. Była równo 10.30. Siedzieliśmy tam trzy i pół godziny. Chryste. Znów szybko pobiegliśmy do naszego środka transportu i odjechaliśmy gubiąc po drodze biegnące fanki. Za godzinę znowu trzeba było gdzieś jechać. Chłopaki wspominali coś o sesji. Jako, że mieliśmy dla siebie chwilę wolnego, więc pojechaliśmy do jakiejś restauracji, bo Paul miał dość dopominającego się o jedzenie Liam'a. A niby to ja jestem żarłokiem. Tak, wmawiajcie mi.
Zatrzymaliśmy się przed rzadko uczęszczanym lokalem. Każdy z nas jak na zawołanie naciągnął kaptur na głowę, założył ciemne okulary i mogliśmy wysiąść. Zasiedliśmy przy okrągłym stole i gdy przyszła do nas kelnerka zamówiliśmy to co chcieliśmy. Na szczęście w miarę szybko dostaliśmy jedzenie i zabraliśmy się za konsumowanie. Co chwila mój wzrok wyłapywał jak dłoń Louis'a pod stołem masuje udo Styles'a wolną ręką. Na sam widok tego zrobiło mi się gorąco, mimo że ja byłem tylko obserwatorem. Czułem się jakbym oglądał wstęp do jakiegoś gejowskiego pornosa, którego chciałbym być częścią. Z czasem jego dłoń wędrowała wyżej i wyżej, aż zaczęła zahaczać o zamek w spodniach chłopaka. Mieli szczęście, że reszta chłopaków nie zwracała na to uwagi, bo byli zbyt zajęci jedzeniem.
-No, chłopcy, zbieramy się – zarządził Paul, który pośpiesznie wszedł do lokalu.
Dłoń Louisa momentalnie wróciła na swoje miejsce. Higgins zapłacił za nas i szybko wyszliśmy z restauracji wprost do naszego vana.
W samochodzie całkowicie pozmienialiśmy swoje dotychczasowe miejsca tak, że teraz to ja siedziałem koło Harry, ego z prawej strony, a Louis z lewej, a Malik i Payne rozłożyli się na pozostałych trzech wolnych miejscach i wbili wzrok w najnowszą grę na iPhonie, którą zachwycał się Mulat.
Jako, że ledwo mieściliśmy się na tych małych miejscach, byłem zmuszony ciasno przytulić się do Harry'ego, kiedy to te dwa dupki z tyłu miały pełno miejsca dla siebie.
Zauważyłem, że ta dwójka koło mnie zaczęła się całować przy okazji wydając ciche pomruki zadowolenia. Oparłem się o szybę i korzystając z tego, że ta dwójka była zatracona w sobie, zacząłem ich obserwować. Darmowe porno, no nie? Nie będę robił tu wywodów jakiej jestem orientacji. Byłem biseksualny i dobrze mi z tym, tak więc patrzenie na tych dwóch śliniących się zakochańców sprawiała mi niemałą przyjemność. To nie tak, że jestem zazdrosny o któregoś z nich. Bo nie jestem.
W pewnym momencie poczułem, że jedna z wolnych dłoni Harry'ego ląduje na moim kolanie, a on nawet nie przestawał całować swojego chłopaka. To było całkowicie dziwne.
Na szczęście nasz samochód gwałtownie zahamował, a nasze dwa gołąbeczki odkleiły się od siebie. Zatrzymaliśmy się przed wielkim studiem fotograficznym gdzie w miarę często bywaliśmy.
Weszliśmy do przytulnego i dużego pomieszczenia. Chwilę później już szedł ku nas wysoki brunet z przewieszonym aparatem fotograficznym na szyi.
Skądś go znam...zdaje mi się, że widziałem kilka jego sesji zdjęciowych. Wiem tylko, że jest znanym i szanowanym fotografem.
-Cześć chłopaki – przywitał nas i każdego z osobna uścisną. - Jestem Adam Bouska - przedstawił się i dał znak skinieniem ręki żebyśmy ruszyli za nim. Po drodze nakazał jakiejś Kristen przebrać nas i ucharakteryzować. Każdy z nas dostał białą koszulkę. Po prostu. I wtedy coś zaskoczyło! Skojarzyłem skąd go kojarzę. Adam był pomysłodawcą projektu NOH8, akcję popierającą tolerancję dla osób innej orientacji. Nie mogłem się doczekać aż zacznie nas fotografować. Facet podobno ma świetne i szalone pomysły na sesje.
Kristen farbami do twarzy każdemu z nas napisała te cztery znaki z czerwoną ósemkę i byliśmy gotowi. Prawie. Ostatnim elementem było zaklejenie nam ust srebrną taśmą.
Jako pierwszy wyszedł Zayn. Z pozostałymi staliśmy z boku i przyglądaliśmy się biednemu Zaynowi, który chciał coś powiedzieć, ale taśma przykleiła mu się tak mocno, że nie mógł jej oderwać. Później nadeszła pora na mnie. Po mnie był Liam, następnie Louis i Harry.
Później Adam oznajmił, że porobi zdjęcia całej naszej piątce razem i jesteśmy wolni.
-Louis, przysuń się bliżej Harry'ego i obejmij go! O, idealnie. Zayn, a ty przestań ciągle walić po plecach Liama! Weź go złap za rękę czy coś. A ty Niall... - tu zrobił kilkusekundową przerwę. No jasne. Ja jak zawsze na końcu,ostatni.
-Chodź do nas! - przywołał mnie do siebie Styles, któremu wreszcie udało się zerwać taśmę z ust. Podszedłem do niego, a on mnie objął w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
Okej, jedno zdjęcie jest.
Potem Louis wpadł na pomysł, aby zrobić z nas tak zwaną kanapkę. Nie bardzo podobał mi się pomysł bycia zgniecionym przez czterech idiotów, ale co zrobić.
Pierwszy na mnie wylądował Louis. Poczułem na swoim karku jego gorące usta. Uznałbym,że to przypadek gdyby nie to, że usłyszałem z jego słów co czego nigdy bym się nie spodziewał usłyszeć.
-Mam na ciebie straszną ochotę, Blondi.
Zamurowało mnie. Że co proszę? Nie, nie, nie. Na pewno mi się przesłyszało! A poza tym on ma Harry'ego i nigdy by się nie skusił na skok w bok, prawda? Ta dwójka była zbyt idealna. Pominę ten ich idealizm tylko w jednej kwestii. Byłoby miło gdyby się nie pieprzyli wszędzie gdzie pójdziemy.
No serio, to zaczęło być denerwujące! Idziemy na wywiad – oni szybko do łazienki na wiadomo co. Idziemy na imprezę – oni do ustronnego miejsca. Idziemy na niedzielny obiad do Tomlisnonów – oni do pokoju Louis'a skąd dobiegają jednoznaczne dźwięki.
No naprawdę! Czy oni nie mogą sobie zrobić dnia wolnego bez seksu? Wczoraj na przykład cały dzień nie wychodzili z ich sypialni. Ciekawe jakie miejsce dziś zaliczą.
Praca z Adamem była naprawdę świetna, ale niestety krótka. Po szybkiej wymianie uprzejmości wyszliśmy pośpiesznie poganiani przez Paula. Następny wywiad. Znowu te same pytania, podrywające nas prezenterki, które w przypadku Lou, Harry'ego i moim obrzucaliśmy kpiącymi spojrzeniami cały czas.
Później pojechaliśmy zagrać mały koncert. To znaczy - zagrać jedną piosenkę przed kameralnym towarzystwem i zmywać się w następne miejsce.
Właśnie szliśmy wąskim korytarzem prowadzeni przez charakteryzatorkę, gdy poczułem, że ktoś za mną chwyta mnie za dłoń i wciąga w jeden z otwartych mijanych pokoi. Mimo że było w nim ciemno rozpoznałem go po błysku zielonych tęczówek.
-Styles, co ty odpierdalasz? - zapytałem lekko oniemiały jego zachowaniem. Zarówno on jak i Louis zachowywali się dziś dziwnie.
Chłopak nie odpowiedział tylko prychnął cichutko i...wpił się w moje wargi. To było dziwne, ale podobało mi się. Ale nie. Bo ja jestem Cnotliwy Niall i musiałem go od siebie odepchnąć.
-Co to było?! - już nie mówiłam normalnie, a krzyczałem. Co z tego, że cicho.
-Nic, po prostu miałem ochotę cię pocałować – powiedział obojętnie po czym wzruszył ramionami i odszedł, a na odchodne uszczypnął mnie w tyłek.
O nie, to było bardzo, bardzo dziwne. Najpierw Louis, teraz Harry. W co oni grają? Nie chcę wiedzieć. Wyszedłem z pokoju, do którego bezczelnie wepchnął mnie Harry i dogoniłem chłopaków, którzy nawet nie zauważyli naszej nieobecności. Wreszcie doszliśmy do garderoby gdzie przebraliśmy się w bardziej oficjalne ciuchy. Potem lekki makijaż i na poszliśmy na prowizoryczną scenę gdzie były ustawione pięć wysokich krzeseł i mikrofony. Najpierw chwilę pozowaliśmy objęci. Co chwilę czułem czyjąś rękę na moich pośladkach. Och, nie czyjąś tylko Louisa, który stał koło mnie. Zboczeniec jeden.
Zasiedliśmy przed mikrofonami i zaczęliśmy śpiewać I Want. Chociaż raz zaczęliśmy od czegoś innego. Miałem dość śpiewania Whats Makes You Beautiful czy One Thing. Nie to, że ich nie lubię tylko po prostu zaczęły mi się nudzić. W ciągu trwania I Want zauważyłem, że Louis i Harry ciągle posyłali sobie znaczące spojrzenia, których nie potrafiłem rozszyfrować. Po odśpiewaniu tej krótkiej piosenki przed kilkunastoma kamerami, znów poganiani przez Paula wyszliśmy ze studia. Nim się obejrzałem była godzina szesnasta. Miałem nadzieję, że nie mieliśmy nic już zaplanowanego, bo chyba umrę.
Rozdaliśmy kilka autografów i wpakowaliśmy się do naszego transportu. Aby uniknąć jakichkolwiek konfrontacji cielesnych zająłem miejsce koło Zayna, który od razu położył głowę na moim ramieniu i usnął. Chyba był najbardziej zmęczony z nas wszystkich, bo zamiast wypoczywać przed dzisiejszym dniem imprezował w klubie.
Gdy byliśmy już koło London Eye Mulat ocknął się i poprosił by po drodze wyrzucił go pod domem jego dziewczyny.
Pół godziny później całą czwórką wysiedliśmy i poszliśmy do domu. Wreszcie! To było męczące.
Louis i Harry od razu skierowali się do ich sypialni, a Liam oznajmił, że gdzieś wychodzi. Nie bardzo interesowało mnie gdzie, więc tylko wzruszyłem ramionami i poszedłem do kuchni. Odnalazłem w zamrażalniku ostatnie pudełko z lodami i zasiadłem z nimi przed telewizorem. Bezmyślnie przerzucałem kanały i jadłem sorbet malinowy. Nudziło mi się, a po całym dniu nie byłem zbytnio zmęczony. Siedzenie w domu przed tym pudłem nie uśmiechało mi się zbytnio, więc wstałem z mojego dotychczasowego miejsca i udałem się do pokoju chłopaków z myślą, że będą chcieli gdzieś wyjść.
Zapukałem w drzwi nie chcąc im czegoś przerywać i wszedłem.
Wiedziałem, że wejdę w najmniej odpowiednim momencie! Harry w samych bokserkach leżał pod Louisem, który żarliwie go całował. Widocznie mu się to podobało, bo zauważyłem znaczne wybrzuszenie w jego bokserkach.
-Oj, wybaczcie - wymamrotałem, a moja twarz pewnie momentalnie zrobiła się czerwona.
-Niall, czekaj! - zawołał Harry kiedy już prawie zamykałem drzwi od ich sypialni. - Podejdź tu do nas - powiedział i uśmiechnął się kusząco. No i jak miałem mu odmówić?!
Nieśmiało podszedłem i usiadłem na skraju łóżka.
-No dobra. O co chodzi? I czemu się tak dziwnie dziś zachowywaliście? - zapytałem, bo ta cała sprawa zaczęła mnie już dość mocno nurtować.
Żaden z nich mi nie odpowiedział. Powtórzyłem pytanie, lecz tym razem bardziej nerwowo. Harry przysunął się bliżej mnie i zdjął moją koszulkę. O, wreszcie jakaś odpowiedź.
Aż dziwne, że się nie opierałem. Gdy już pozbyli się mojej polówki, Louis lekko popchnął mnie na ramę łóżka i zaczął całować po torsie.
-Pobaw się z nami - zachichotał Harry i wpił się w moje usta. Louis nadal wodził językiem po moim torsie, aż w końcu zaczął rozpinać moje spodnie, które i tak chwilę później wylądowały w kącie pokoju razem z koszulką.
-Louis? - Harry oderwał się ode mnie i zwrócił się do swojego chłopaka. - Nie drażnij się już z nim, bo widzisz jaki jest spięty - powiedział Loczek i posłał mi znaczące spojrzenie.
Nie wiedziałem o co im chodzi, ale to wszystko było przyjemne i nie chciałem żeby przerywali.
Chyba zrozumiałem o co chodziło Harry'ego. Louis puścił do mnie oczko i zaczął dotykać małego wybrzuszenia, które powstało w moich bokserkach. Zamruczałbym z rozkoszy, ale Harry znów zaczął mnie całować. Wplątałem palce w jego loki i przysunąłem go do siebie bliżej. Tymczasem Louis ciągle bawił się moim przyjacielem, który jeszcze bardziej chciał się wyswobodzić z moich bokserek. Brunet pewnie to zauważył, bo po prostu... Jednym pewnym ruchem ściągnął je ze mnie. Poczułem, że chwycił go dłonią i zaczął rytmicznie poruszać. Oderwałem się od Loczka.
-Wow, Lo-oueh! - westchnąłem.
Chłopak nie przestając mi obciągać nachylił się nade mną i ponowił czynność, którą przerwałem chwilę temu z jego chłopakiem. Harry, który siedział obok mnie i przypatrywał się całej akcji chyba się lekko zniecierpliwił, bo kątem oka zauważyłem, że zszedł z wysokiego łóżka i wyciągnął z pobliskiej szafki prezerwatywy i jakiś żel.
Zdjął z siebie bokserki i rzucił je niedbale gdzieś w kąt pokoju. Louis przerwał całowanie. Spojrzał na mnie z pożądaniem.
-Mam nadzieję, że masz jeszcze siły, bo czeka nas gorąca noc - powiedział tym swoim seksownym głosem przez który zawsze miękły mi nogi po czym polizał czubek mojego członka. Boże, nie wiem w co oni się ze mną bawią, ale czuję się zajebiście. Przez ten cały dzień mnie prowokowali do tego. Niewyżyte zboczeńce.
-Kochanie, rozłóż lekko nogi - Harry zwrócił się do Louis'a, który w tym czasie obciągał mi ustami. Tomlinson spełnił prośbę swojego chłopaka.
Z ciekawością patrzyłem na to co robi młodszy. No proszę, najmłodszy z nas wszystkich, a ma takie doświadczenie w tym co robi.
Otworzył zębami prezerwatywę,a następnie wycisnął trochę śliskiego żelu na swoją dłoń. Chyba domyślam się co zamierza zrobić...
Chwilę później poruszał się w nim delikatnie cicho pojękując.
Nigdy nie sądziłem, że Harry i Lou mogą okazać się tak rozpustnymi chłopakami. Ba, nawet ani myślałem, że stać ich na coś takiego.
Boże. Jesteśmy nadzy. Jest nas troje. Uprawiamy seks. To jest gorące! Na samą myśl tego co jeszcze może się zdarzyć tej nocy przyprawiała mnie o dreszcze. W dodatku to co Louis wyprawiał... On ma taki zwinny język! Poczułem, że chyba zaraz dojdę w ustach chłopaka. Moja myśl okazała się jak najbardziej trafna. Chwilkę później cicho sapiąc wdzięcznie uśmiechnąłem się do chłopaka.
-Tak szybko skończyłeś? - zapytałem Harry'ego, który zmienił pozycję i tym razem obejmował siedzącego Louisa od tyłu i obdarowywał jego kark małymi malinkami.
-No ja się nie dziwię, że nawet nie zauważyłeś mając takiego chłopaka - wskazał na Lou. - Wokół siebie.
Zaśmiał się i wrócił do całowania bruneta. Pomyślałem, że wypadałoby się im jakoś odwdzięczyć. Nie myśląc wiele delikatnie odsunąłem Louisa od swojego chłopaka i pocałowałem go dość brutalnie.
-To teraz moja kolej, co panowie? - zapytałem i spojrzałem znacząco na obydwóch. Louis chyba załapał o co mi chodzi i wyciągnął nową prezerwatywę z szafki. Truskawkowa. Pamiętał co lubię.
Klęcząc przez Stylesem rzuciłem mu ostatnie spojrzenie i powtarzając czynności Louisa polizałem członek Harry'ego po całej długości po czym wziąłem go w usta. A co mi tam! Lekko dławiąc się poruszałem głową w górę i w dół. Słysząc sapanie chłopaka wygiąłem lekko wargi w półuśmiech. Aż taki dobry jestem?
Gdy leniwie lizałem jego przyjaciela. Poczułem drobne pocałunki na plecach. Ach, no tak. Louis. Wiedziałem co się za chwile stanie. Wiedziałem, że będzie boleć, ale cholernie chciałem tego.
Chłopak powoli zaczął wkładać we mnie palce. Jeden. Drugi.
Przerwałem obciąganie Harry'emu, bo chciałem przyzwyczaić się do lekkiego bólu. Harry uśmiechnął się pocieszająco i cmoknął w usta.
-Lou, bądź dla niego delikatny. Dla naszego kociaka to pierwszy raz.
-Ej, nie jestem wasz... - nie dokończyłem, bo Louis wszedł we mnie bez żadnego uprzedzenia. - Auu – syknąłem by dać znać Louisowi, że mnie zabolało. Ten jednak nie zwrócił na to uwagi i zaczął się poruszać we mnie jeszcze szybciej. Po chwili przyzwyczaiłem się i zaczęło mi się to podobać. Widząc, że Harry nadal siedzi przede mną i nic nie robi, a że nie chciałem pozbawiać go zabawy znów wziąłem go do ust i zacząłem mocno ssać. Powoli zaczynały boleć mnie wargi, więc przeniosłem swoją pracę na dłonie. Chwyciłem mocno jego penisa i zacząłem nim szybko poruszać. Wolną ręką chwyciłem chłopaka za kark i zmuszając go tym przyciągnąłem go i mocno pocałowałem. Rozwarłem językiem jego zaciśnięte wargi wprowadziłem w jego usta mieszankę śliny i wiadomo czego.
-Już wiesz jak smakujesz? - zapytałem posyłając mu nieprzyzwoite spojrzenie.
Nie odpowiedział tylko chwycił w dłoń mojego penisa, który już od dłuższego czasu stał na baczność i domagał się większych pieszczot.
Ciepło, które ogarnęło moje podbrzusze było nieziemskie. TO wszystko było nieziemskie! To taka jakby...dwustronna przyjemność.
Usłyszałem ciche posapywanie Louisa. Domyślałem się do czego to dąży. Przyśpieszył ruchy swoimi biodrami. Poczułem, że ja również będę szczytować.
-Styles, proszę cię...kurwa szybciej, okej? - wysapałem niewyraźnie. Spełnił moją prośbę. Poczułem znajome kumulujące się ciepło i jednocześnie usłyszałem cichy krzyk chłopaka za mną. Wykonał kilka ostatnich pchnięć i wyszedł ze mnie. Boże, to było zajebiste. Przez te ostatnie godziny czułem się jak w filmie porno.
-I jak? Podobało się Irlandzka dziweczko? - zapytał Harry, który leżał już wtulony w swojego chłopaka.
Potwierdziłem skinieniem głowy.
-Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy – napomknąłem i zacząłem szukać moich bokserek.
-A ty gdzie? - spytał Louis. - Chodź tu do nas.
Wskazał na wolne miejsce po jego prawej stronie. Bez zastanowienia wskoczyłem pod cienką pościel i wtuliłem się w bok chłopaka.
-No...- zaczął Harry. - To chyba koniec Larry'ego Stylinson'a, co Lou?
-Fakt. Co powiecie na Nilarry? Co ty na to Niall?
Zaskoczyli mnie. Pozytywnie. Entuzjastycznie pokiwałem głową i zamruczałem niczym rasowy kociak. Kochane dwa debile.
-Brzmi zajebiście – uśmiechnąłem się i przymknąłem oczy. Po tym wszystkim byłem totalnie zmęczony.
-Niall! Nie zasypiaj! Nowy dzień dopiero co się zaczął, a ty chyba wiesz co za tym idzie – nie wiedziałem o czym mówi póki znów nie wsadził mi swojej gorącej dłoni do bokserek.


~
Podobało się?
Nawet nie wyobrażacie sobie jak się śmiałam pisząc to. Kurwa XD

Nowy blog.

Hej.
Chciałbym Was zaprosić na mój nowy projekt

Time to say goodbye  




Spokojnie, Art-Larry nadal prowadzę.
Rozdział #15 pod koniec tygodnia prawdopodobnie.
Kocham Was xx

sobota, 26 maja 2012

#14

Hej. :D Z góry mówię - przepraszam, że takie krótkie.
+ dziękuję za te 40 komentarzy. Jesteście niesamowici.
 Enjoy.

~


Przyglądał się śpiącemu nastolatkowi i zadawał sobie pytanie co on najlepszego zrobił? Uprawiał z nim seks. Ale młodszy go sprowokował! Powiedział, że chciał go tylko zaliczyć. Nie miłe uczucie. Bardzo.
Sfrustrowany wyładował na nim swoją złość, która się w nim kumulowała już od dawna począwszy od całowania się na jego oczach z tą dziewczyną zakończywszy na zdradzeniu swojego planu, który i tak w najmniejszej mierze mu nie wyszedł. To Louis górował. Choć raz mu się udało. Miał dość bycia pomiataną przez wszystkich ciotą.
Spojrzał ponownie na śpiącego na jego torsie chłopaka. Z lekko otwartych ust dobiegał do niego cichy dźwięk pochrapywania. Po części czuł się winny całej sytuacji. Chłopak nie był świadomy swoich czynów, bo był pijany, naćpany i Bóg wie co jeszcze.
Pogłaskał go delikatnie po bladym policzku. Harry zamruczał cicho pod wpływem jego dotyku i mocniej wtulił się w Louis'a mamrocząc pod nosem niewyraźnie jakieś słowa. Rozczuliło go to. Śpiący chłopak był teraz taki słodki i niewinny. Nie to co kilka godzin temu. To co wyprawiał z nim w łóżku było nieziemskie! Na samo wspomnienie ust chłopaka, które były kilka godzin dosłownie wszędzie mimowolnie zadrżał. -Zimno ci? - zapytał Harry całkiem świadomym tonem.
-Długo już nie śpisz?
-Trochę...ale możesz mnie jeszcze trochę pomiziać - Harry podparł się na łokciach i musnął jego policzek. - Gniewasz się na to co powiedziałem? - zapytał.
Gniewał się? Nie, chyba nie, ale czuł w środku lekki żal do chłopaka. Owszem, jego plan się nie udał, co wcale nie oznaczało, że to było miłe.
-Louis!
-No co? Przepraszam, zamyśliłem się - wytłumaczył. - I tak. Jestem trochę zły.
Odrzucił od siebie oplatającą go rękę chłopaka i wstał z łóżka.
-Ej, co jest?
-Zobacz na godzinę to się przekonasz!
Była dokładnie ósma. A o wpół do ósmej mieli wyruszać na wycieczkę do Luwru.
Kurwa zaklną w myślach i ruszył w ślady swojego nauczyciela. Pozbierał szybko porozrzucane wszędzie ubrania i opuścił pokój Louisa nawet nie ubierając się. Miał gdzieś co pomyślą ludzie, gdy zobaczą go jak wychodzi półnagi z pokoju zajmowanego przez nauczyciela. Na szczęście na korytarzu nikogo nie było i spokojnie mógł wrócić do swojego pokoju. Zayn już był na nogach i z ręcznikiem przepasanym przez biodra stał przy szafie i wybierał ubrania. Rzucił Harry'emu zdziwione spojrzenie, ale nie chciał dopytywać dlaczego dopiero teraz wrócił do pokoju. Rzucił brudne ubrania na podłogę i wszedł szybko do zaparowanej łazienki. Zmył z siebie wczorajsze wspomnienia i nie przejmując się swoją nagością i tym, że wszystko moczył wodą spływającą z jego ciała wszedł z powrotem do pokoju. Wybrał z jeszcze nie rozpakowanej walizki pierwsze lepsze ubrania i założył je. Traf chciał, że założył na siebie granatowe rurki z niskim krokiem i koszulkę w biało czarne paski.
-Dobrze jest? - zapytał dla pewności Zayn'a. Wiedział, że na niego zawsze mógł liczyć w sprawach ubioru. Chłopak pokiwał jedynie niemrawo głową i wrócił do stylizacji swojej fryzury.
Spojrzał powtórnie na zegarek. Ósma piętnaście. Zadziwiła go jego sprawność. Jako, że mieli dla siebie jeszcze te ostatnie minuty przed wyjściem, Harry postanowił znowu pomęczyć Zayn'a.
-Jak tam z Niall'em? - zapytał siadając wygodnie na fotelu. Mulat momentalnie zesztywniał na sam dźwięk imienia blondyna.
-A co ma być? - zapytał siląc się na obojętny ton. - Nie ma nic. Daj mi w końcu spokój.
-Dobra, jak chcesz, ale znasz mnie i wiesz, że prędzej czy później dojdę do prawdy.
-Ta, wmawiaj sobie, Styles. Jesteś na to za głupi.
Lokaty prychnął jedynie słysząc jego słowa i wstał zabierając przy okazji z oparcia fotela swoją kurtkę. Mruknął jedynie do Zayna żeby się zbierał i wyszedł z pokoju.
*
Godzina monotonnej drogi w rozwrzeszczanym autobusie i niby dziewczyną, która kleiła się do niego była udręką. Miał ochotę rozbić szybę i wyskoczyć z pojazdu byleby nie być w zasięgu dotyku Florence. Sama myśl, że była dziewczyną obrzydzała go jak nic innego. Ratował się jedynie myślą, że kilka godzin temu przeżył najpiękniejsze chwile ze swoim nauczycielem. Przymknął oczy i wspominał każdy dotyk, którym go obdarzył. Chciał powtórzyć to wszystko jeszcze raz. I kolejny. I jeszcze jeden.
Odetchnął z ulgą, gdy tylko pojazd się zatrzymał. Wyszedł zostawiając dziewczynę na tyłach autobusu i podszedł do Niall'a, Liam'a i kilku innych znajomych, którzy zbili się w ciasną grupkę chroniąc się przed zimnym powietrzem. Szybko odszukał wzrokiem Malika. Stał oddalony od wycieczki i palił po kryjomu papierosa.
Poganiani przez nauczycieli weszli do zatłoczonego muzeum. Harry'ego zbytnio nie interesowało co mówi przewodnik o mijanych zabytkach i obrazach. Skupiał się bardziej na odnalezieniu Louis'a. Nigdzie nie mógł go znaleźć. Nerwowo dreptał w miejscu patrząc wokoło siebie. Wreszcie go ujrzał. Ubrany jak zwykle w opinające jego pośladki rurki, koszulę w kratkę i obowiązkowo szelki. Stał tam między pokaźną grupą ludzi i wpatrywał się jak zaczarowany w obraz Mona Lisy.
Patrząc na niego powoli zdawał sobie sprawę z tego jaki był głupi. Cały jego plan obrócił się przeciwko niemu. Jak mógł myśleć, że uda mu się go poderwać, potem bezczelnie wykorzystać i porzucić? Dostał nauczkę za to, ale za to jaką przyjemną.
Korzystając z tego, że uczniowie byli pochłonięci podziwianiem jednego z eksponatów, przecisnął się przez tłum zwiedzających, podszedł od tyłu do bruneta i oparł się podbródkiem o jego ramię na co on drgnął. Harry objął go dyskretnie w talii*.
-Oszalałeś? - zapytał wyrywając się z jego objęć i chwytając go za rękach bluzy odciągnął od grupy. - Jeszcze ktoś zauważy.
-Oj, przepraszam panie Tomlinson – uśmiechnął się pokornie i przelotnie musnął w usta uprzednio upewniając się czy nikogo znajomego nie ma w pobliżu. - Ale wiesz, że zawsze możemy przejść w bardziej ustronne miejsce jeśli wiesz o co mi chodzi.
Na policzkach Louisa momentalnie pojawiły się czerwone rumieńce. Zawstydzony zakrył je swoimi dłońmi. Było mu wstyd, że taka osoba jak on, jak Harry potrafi doprowadzić go do takiego stanu.
Nagle przypomniał sobie słowa siostry, która ostrzegała go przed związkiem z uczniem. Każdy w każdej chwili mógł ich zobaczyć, gdy teraz stoją blisko siebie twarzą w twarz. A wtedy konsekwencje byłyby nieuniknione. Ale teraz się o to nie martwił. Ogarnęła go chęć jakiegokolwiek bliższego kontaktu z chłopakiem. Rozejrzał się powtórnie czy w zasięgu jego wzroku nie ma nikogo z nauczycieli czy uczniów i chwycił go za dłoń ciągnął w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Ej, gdzie ty mnie... - zaczął Harry, ale został brutalnie wepchnięty do męskiej toalety, a następnie w dzikim tańcu przeszli do jednej z kabin nawet nie myśląc żeby ją zamknąć.
Harry położył dłoń na karku bruneta, przyciągając go do siebie i zatapiając się w jego pełnych ustach. Kiedy ich języki walczyły o dominację w jakimś dzikim, ekscytującym tańcu, brunet położył drugą dłoń w talii niższego mężczyzny, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Lokaty czuł na udzie szybko twardniejącego członka Louis'a, co sprawiło, że sam stawał się coraz twardszy.
Dłonie młodszego wślizgnęły się pomiędzy nich, rozpinając rozporek opiętych spodni bruneta. Podczas gdy usta ucznia przesunęły się na odchyloną, odsłoniętą szyję mężczyzny, całując i kąsając delikatną skórę. Chwilę później Harry sprawnie rozpiął rozporek bruneta i opadł na kolana pomagając opaść jego bieliźnie do końca. Chłopak niezbyt delikatnie popchnął go na jedną z bocznych ścian kabiny i lubieżnie polizał jego członka po całej długości. Harry popatrzył na niego z dolnej perspektywy niczym rasowa dziwka i wziął go całego do ust uprzednio kładąc swoje dłonie na jego pośladkach. Co chwila penis Louisa znikał w ustach i pojawiał się znów by lekko possać jego czubek. Znów zniknął w jego ustach. Louis wplątał swoje palce w bujne loki chłopaka by nadać odpowiedni dla niego rytm. Brunet poczuł, że dłużej tak już nie wytrzyma. Ciepło kumulujące się w jego podbrzuszu dawało o sobie znać. Nie zważając na to czy ktoś jest w pomieszczeniu prócz nich dał upust swoim emocją i wydając z siebie krótki, lecz głośny krzyk doszedł w ustach swojego ucznia. Resztkami sił schylił się po swoje spodnie i z trudem naciągnął je na swoje ciało.
Niespodziewanie drzwi do małej kabiny otworzyły się.
-Och, desole! - bąknął po francusku zawstydzony chłopak. - Amusez-vous!**- powiedział na odchodne i zamknął za sobą drzwi.
Harry zerwał się na nogi i wyszedł z kabiny, a Louis za nim.
-Boże...nigdy więcej – powiedział drżącym głosem Louis i przemył twarz zimną wodą.
-Nigdy więcej w miejscach publicznych chciałeś powiedzieć, prawda?
Nieśmiało pokiwał głową na znak, że chłopak ma racje i oddając w niepamięć to co powiedział kilka sekund temu znów pocałował go krótko i wyszli z toalety.
Jak gdyby nigdy nic dołączyli do wycieczki.
Tak naprawdę w myślach każdego z nim roiło się aż od nieporządnych i nieczystych myśli, które z chęcią by zrealizowali w każdym momencie.

~

*faceci mają talię? O___o
** Och przepraszam & miłej zabawy.

wtorek, 15 maja 2012

#13

Hej. Odcinek 13 specjalnie dla Sharr co to mnie męczyła jak cholera i specjalnie dla niej pisałam ten odcinek do  godziny 1:25 dnia dzisiejszego.

Btw. dziękuję wszystkim czytelnikom tego czegoś, że jesteście tu ze mną.
Sharr, dziękuję za pomysł z tyłkiem Louisa.
Z GÓRY MÓWIĘ, ŻE NA 100% SĄ BŁĘDY, jest późno - nie sprawdzam. I jest do dupy.
Enjoy.

~


Przekręcił w drzwiach wcześniej otrzymany w recepcji klucz i wszedł do środka ówcześnie wpuszczając do pokoju Zayn'a, z którym przypadło mu dzielić pokój. Może i to dobrze, bo miał do do niego pewne plany. Nie ważne jak, nie ważne jakimi sposobami, dowie się wszystkiego od Malika.
Pokój jak pokój. Dwa łóżka, ściany w pastelowych kolorach i duży balkon, na który to udał się Malik zaraz po rzuceniu swojej walizki w kąt. Lokaty chłopak uważnie obserwował każdy jego ruch. Nerwowo wyciągnął z kieszeni luźnych jeansów paczkę czerwonych Marlboro, które zwykle palił. Chwilę później już zaciągał się szarawym dymem. Co ich wszystkich tak wzięło na palenie? Zadał samemu sobie pytanie Harry. Ospale wstał z miękkiego łóżka, na którym się rozłożył i wstał kierując się do drzwi balkonowych. Otworzył je cicho by nie przestraszyć stojącego do niego tyłem chłopaka. Jeszcze raz w myślach powtórzył sobie monolog, który układał w głowie przez ostatnie minuty. Czuł obowiązek rozmowy z chłopakiem. Przez ostatnie wydarzenia związane z załamaniem Niall'a cała ich czwórka oddaliła się od siebie. Liam poświęcał cały swój czas blondynowi, by ten nie czuł się samotny. Chłopak robił wszystko by jego przyjaciel znów wrócił do formy. Oddałby wszystko by znów ujrzeć jego szeroki uśmiech, który zawsze mu posyłał. Teraz zastąpił go wymuszony, lekki uśmieszek, którym obdarowywał go za każdym razem, by dać znać, że z nim wszystko w porządku. Ale Liam wiedział, że tak nie jest. Znał go zbyt długo by nie rozpoznawać jego emocji i humorów, które nim targały. Czuł, że przywrócenie przyjaciela do dawnego stanu roześmianego Irlandczyka nie będzie łatwe. Nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie Zayn. To on zniszczył wszystko, zniszczył jego Niall'a.
-Zayn, o co z wami chodzi? - zapytał opierając się o poręcz balkonu. Mulat na dźwięk jego głosu spiął się lekko i odwrócił do niego twarzą.
-Nie twój interes – rzekł sucho i już chciał ominąć Harry'ego, ale ten w ostatniej chwili chwycił go za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. Wyrwał mu palącego się jeszcze papierosa z dłoni i sam się nim zaciągnął.
-Od kiedy ty palisz? - zapytał zdziwiony.
-A od kiedy ty jesteś gejem? - odpowiedział kąśliwie pytaniem na pytanie.
-Nie jestem – odparł twardo i spuścił wzrok na wyłożony kafelkami balkon.
Harry prychnął rozbawiony odpowiedzią i reakcją Malika. Wyrzucił kończącego się już papierosa i zmniejszył dzielącą ich odległość. Zielonooki oparł ręce na jego ramionach uniemożliwiając jakąkolwiek ucieczkę od niego. Zobaczył panikę w jego oczach co bardzo usatysfakcjonowało lokatego chłopaka. Z sekundy na sekundę niebezpiecznie przybliżał swoją twarz do jego. Zszokowany brunet nawet nie próbował się wyrywać.
-Jesteś pewien? - zapytał i zaczął lekko muskać jego wargi, które po pewnym czasie zaczęły oddawać pocałunek. Harry położył dłoń na jego sercu. Nawet przez materiał grubego swetra wyczuł, że bije jak oszalałe.
Przez myśli Zayn'a zaczęły przepływać wspomnienia. Pierwszy pocałunek z Niall'em, pierwsze wypowiedziane słowo kocham, pierwszy seks. Wszystko czego doświadczył po raz pierwszy było z nim. A teraz? Nie ma go. Przez głupi szantaż, któremu się poddał stracił swój skarb. Żałował tego i to bardzo. Mógł się sprzeciwić, twardo powiedzieć nie. Ale bał się. Presja wywołana przez rodziców za bardzo na nim ciążyła. Ale nie żałował tych chwil spędzonych z blondynem. Były jednymi z najpiękniejszych. Wspominając Niall'a za bardzo wczuł się w pocałunek z Harry'm. Uświadomił sobie co robi i odepchnął chłopaka.
-Kurwa, zostaw mnie! - rzucił mu mordercze spojrzenie i szybko opuścił balkon z wyraźnymi wypiekami na policzkach, które były dobrze widoczne nawet na jego ciemnej skórze. Usłyszał trzask drzwi, co oznaczało, że chłopak wybiegł z pokoju zostawiając zadowolonego Styles'a samego.
Słowa nie były tu potrzebne. Zaangażowanie jakie Zayn włożył w pocałunek tylko umocnił go w wierze, że jego przyjaciel na pewno nie jest heteroseksualny, bo gdyby był nie było by tej całej przykrej sytuacji z Niall'em.
Stał tam jeszcze chwilę na świeżym powietrzu podziwiając panoramę Paryża. Mimo że byli daleko od centrum, na horyzoncie odznaczał się wierzchołek wieży Eiffl'a. Przypomniały mu się miłe wakacje z rodzicami właśnie tu, w Paryżu. Miał chyba gdzieś jeszcze rysunki, które rysował na wzgórzu Montmartre. Z wspomnień wyrwało go ciche, ale stanowcze pukanie do drzwi. Wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi balkonowe. Schował paczkę papierosów do kieszeni i otworzył drzwi za którymi ujrzał Louis'a.
-Za dziesięć minut zbiórka w głównym holu. Idziemy zwiedzać miasto – powiedział oschle Louis. Tylko tyle. Żadnego przywitania. Hej, cześć, witaj, spierdalaj. Nic. Mężczyzna już miał odchodzić, ale Harry w ostatniej chwili chwycił go za nadgarstek i przyciągnął do siebie chcąc go pocałować, lecz Louis wyrwał się z jego chwytu i odszedł długim hotelowym korytarzem.
Czyżby był aż tak zazdrosny o ten głupi pocałunek z jego domniemaną dziewczyną? Najwidoczniej. Wzruszył ramionami, zabrał swoją kurtkę i wyszedł zamykając drzwi.
*
Trzymając niską blondynkę za rękę, szli powoli wkraczając do serca Paryża. Otaczały ich przeróżne sklepy znanych marek, przez co co chwila słyszeli zachwycone okrzyki damskiej części wycieczki. Harry mógłby przysiąc, że raz słyszał Liam'a, którzy krzyknął do Niall'a, że widzi nową kolekcję Ray Banów. Zaśmiał się cicho pod nosem i podziwiał na nowo okoliczne stare kamienice. Gdy wkroczyli do bardziej przemysłowej części miasta, wycieczka zaczęła się rozchodzić w poszukiwaniu sklepów oznaczonych znakiem procentu w nazwie. Harry i Florence również skorzystali z tej okazji i pod nieuwagę nauczycieli wymknęli się z grupy i zniknęli za drzwiami sklepu. Harry posłużył się znajomością języka francuskiego, aby oczarować przemiłą ekspedientkę i zapłacił za zakupy. Posłał ostatni uśmiech i chowając alkohol w swojej torbie podręcznej, z którą nigdy się nie rozstawał i wyszli ze sklepu.
-Co to miało być? - wybuchnęła dziewczyna od razu gdy wyszli z pomieszczenia.
-Ale o co ci chodzi? - udając, że nie wie o co jej chodzi.
-O nią! - wskazała palcem na zamknięte drzwi. - Flirtowałeś z nią!
Chłopak jedynie przewrócił oczyma i odszedł do grupy jak gdyby nigdy nic zostawiając zdenerwowaną dziewczynę w tyle. Nie miał wyrzutów sumienia, że tak ją potraktował. Nie znaczyła dla niego nic, więc dlaczego miałby się przejmować?
Zauważył, że na samym końcu ich grupy, samotnie idzie Tomlinson. Postanowił wykorzystać sytuację i zwolnił lekko kroku. Udał, że rozwiązała mu się sznurówka i poczekał aż nauczyciel go minie i wtedy to zrobił. Upewniając się, że nikogo z jego otoczenia nie ma w pobliżu, podbiegł do nieświadomego niczemu Louis'a. Pomyślał, że zabawnie będzie zobaczyć jego reakcję i...przybliżył dłoń do jego pośladka, który szybko uszczypnął. Mężczyzna drgnął przestraszony i cicho pisnął.
Widząc jego reakcję Harry wybuchnął cichym śmiechem. Chwilę później nie było mu już do śmiechu, gdy zauważył jego mordercze spojrzenie. Momentalnie ucichł i zakrył dłonią usta, po których jeszcze błądził lekki uśmiech.
-Czy ty jesteś niepoważny? - prawie, że krzyknął na niego nerwowo. - Chcesz żeby ktoś to zobaczył?
Pokiwał twierdząco głową rozbawiony.
-I nie zapominaj, że jestem twoim nauczycielem, Styles. Należy mi się trochę szacunku z twojej strony – znów przybrał swój stały niemiły ton i kazał wrócić na przód wycieczki, do reszty grupy. Chcąc, nie chcąc przyśpieszył kroku i wyrównał krok z gawędzącymi o czymś Niall'em i Liam'em.
-Cześć Blondi – powiedział Harry i potargał żartobliwie jego włosy, które widocznie już dawały znać o swoim naturalnym brązowym kolorze. - Chcecie? - podsunął im pod nos paczkę gum.
Liam jak zawsze rzucił się na nie i wziął trzy na raz. Niall za to grzecznie odmówił i oddalił się od nich zakładając na uszy słuchawki.
-Co z nim? - zapytał marszcząc brwi Harry.
-To co zawsze. Udaje, że jest okej, ale zobacz jaki jest nadal załamany. Martwię się o niego – westchnął cicho. Harry objął go w geście pocieszenia i lekko potarł jego ramię.
-Liam, będzie dobrze. Zobaczysz, przejdzie mu – sam nie był pewny swoich słów, ale chciał jakoś pocieszyć przyjaciela. Liam, jako najpoważniejszy z całej ich czwórki czuł się odpowiedzialny za każdego z nich. Gdy jeden się martwił, Liam brał jego problemy na siebie i starał się pomóc w miarę swoich możliwości co zwykle mu się udawało. Ale teraz...pierwszy raz jest w takiej sytuacji. Był postawiony między młotem a kowadłem. Z jednej strony był Niall, z drugiej zaś Zayn. Obydwóch kochał jak swoich braci, ale jednak wybrał tego pierwszego. Wiedział, że postąpił niezbyt słusznie, ale nie miał wyboru. Zayn skrzywdził jednego z nich, a kiedyś, jako dzieciaki obiecali sobie, że zostaną przyjaciółmi do końca życia, że żaden z nich nie skrzywdzi drugiego i nie zostawi w potrzebie. Wyszło inaczej.
W oddali zobaczyli podchodzącego do blondyna Zayn'a. Liam już przyśpieszył kroku by do nich podejść, ale brunet chwycił go za ramię mówiąc cicho zostaw ich. Niechętnie posłuchał go i razem przypatrywali się tej dwójce kilka metrów przed nimi.
Widać było, że Zayn próbuje coś mówić do blondyna, ale ten co chwila przerywa mu i nie daje dojść do słowa, po czym odpycha go lekko od siebie i przyśpiesza kroku zostawiając go w tyle.
*
Po poznaniu miasta wrócili do hotelu, co spotkało się z pomrukiem aprobaty ze strony uczniów.
-Ej, Styles! - zawołał Campbell z jego klasy. Harry odwrócił się i ujrzał idącego chłopaka z plecakiem na ramionach, z którego dobiegał dźwięk obijających się o siebie butelek.
-Co jest?
-Mały melanż na powitanie u dziewczyn spod trzydziestki jedynki. Wbijasz?
-Pewnie – odparł szczerze ucieszony, bo już od pewnego czasu miał ochotę napić się czegoś mocniejszego niż soczek pomarańczowy. - O której?
-Pół godziny – zawołał oddalając się od Styles'a i zniknął w swoim pokoju na końcu korytarza.
Harry zauważył i dogonił idącego Zayn'a i bez słowa razem weszli do pokoju.
Lokaty zdjął z siebie ubrania z całego dnia i wziął prysznic po czym ubrał z miłą chęcią świeże i pachnące ubrania. Spojrzał na zegarek. Wybiła punkt ósma. Wyciągnął z torby wcześniej ukryty alkohol i już miał wychodzić, ale zatrzymał się i zwrócił do siedzącego w fotelu pod oknem z książką w ręku Zayn'a.
-Idziesz ze mną? - zapytał i spojrzał znacząco na butelkę bursztynowego alkoholu.
Pokiwał głową i odrzucił od siebie niedbale książkę, która spadła na ziemię.
Gotowi wyszli na korytarz i odszukali szybko dwucyfrowy numer pokoju.
25,26,27,28,29,30, odliczał w myślach Styles. Jest !
Zza drzwi dobiegała stłumiona muzyka. Bez pukania weszli i rozejrzeli się po pokoju. Widać, że zabawa trwała już od dłuższego czasu, bo w powietrzu było już czuć zapewne rozlany alkohol i charakterystyczny, słodki zapach marihuany. Harry mruknął z dezaprobatą i wmieszał się w tłum tańczących znajomych ze szkoły. Między innymi, w tłumie zauważył blond fryzurę Niall'a. Nie sądził, że on też przyjdzie patrząc na jego stan, ale jemu po tych przeżyciach przysługuje chociaż odrobina rozrywki. W kącie pokoju posępnie stał Liam z kolorowym drinkiem w dłoni i uważnie obserwował tańczącego blondyna.
Chociaż jeden wieczór chciał mieć wolny od zmartwień i chwycił wcześniej przyniesioną przez siebie butelkę Szkockiej. Upił duży łyk i poczuł jak przez jego przełyk przelewa się bursztynowa ciecz. Kilkakrotnie powtórzył to aż zaczęło mu się przyjemnie kręcić w głowie i wszedł w tłum tańczących dziewczyn. Długo nie musiał czekać. Wianuszek dziewczyn okrążył go i zaczęły tańczyć przy okazji pokazując swoje walory. Pewnie każda miała nadzieję, że dzięki temu będzie mogła liczyć na szybki seks z nim. Ale też żadna z nich nie wiedziała, że nie podniecają go w żadnym stopniu.
Muzyka, która grała dotychczas zamilkła na chwilę. Za to na jej miejsce Harry usłyszał najbardziej psychodeliczny utwór w życiu. Aby dodać nocy koloru, dopił do połowy alkohol, który trzymał w dłoni. Wyplątał się z obłapiających go dziewczęcych dłoni i podszedł do kilku znajomych, którzy siedzieli w małym kręgu i śmiali się jak głupi. Wepchnął się między Lucasa a Tony'ego, który to trzymał w dłoni ręcznie skręconego papierosa, który pachniał podejrzanie słodko. Blondyn zwany Tony'm podał mu go. Harry jeszcze nigdy nie palił marihuany, ale z opowieści znajomych wywnioskował, że jest po tym całkiem niezły odlot, więc uznał, że czemu nie. Raz się żyje, prawda? Sprawnie zaciągnął się nim kilkakrotnie. Nie odczuł znaczącej różnicy między zwykłym papierosem, a skrętem, ale ten drugi był o wiele słodszy.
Po kilku minutach uznał, że coś zaczyna się dziać. Śmieszyło go wszystko. Wygląd ludzi, ich twarze, balony porozrzucane po pokoju, obmacujące się pary, które leżały gdzie tylko się dało.
Z dziwnego letargu wyrwał go głośny trzask drzwi. Do pokoju wbiegł Maxxie z klasy niżej. Miał rozpaloną, czerwoną twarz. Był wyraźnie podekscytowany i pijany. Wsadził do kieszeni dłoń i wyciągnął z niej garść niebieskich tabletek. Większość spojrzeń była skierowana na niego, wyraźnie wszyscy byli zaciekawieni nowym nabytkiem chłopaka. Maxxie włożył trzy tabletki do ust po czym resztę podrzucił do góry. Ludzie rzucili się na nie i zaczęli wkładać do ust. Nie martwiły ich konsekwencje, ani skutek jaki przynosiły tabletki. Liczyła się zabawa.
Harry nie myśląc co robi złapał jedną pastylkę i bez zastanowienia ją połkną.
Nie czuł żadnego działania. Towarzystwo miłośników konopi znudziło go i wstał na chwiejnych nogach. Poczuł, że coś szklanego obiło się o jego nogi.
-Oj, przepraszam! - zachichotał i spojrzał w dół. Leżała tam pusta butelka po czerwonym winie.
Złapał ją w dłoń i powoli, zygzakiem dostał się do stojącego pod oknem stołu. Aż dziwne, że nie był jeszcze w kawałkach.
Z trudem wdrapał się na niego i bełkocząc krzyknął do komunikujących jeszcze ludzi.
-BUTELKA! - zawołał i pomachał butelką, która prawie wypadła mu z rąk nad głową.
Ludzie wydali z siebie entuzjastyczny odgłos i niezgrabnie ułożyli się na podłodze. Jedni próbowali jako tako zachować pion, inni przewracali się na bok i już zostawali w takiej pozycji, a jeszcze inni...nie kontaktowali w ogóle.
Ruda dziewczyna siedząca koło Harry'ego wyrwała mu butelkę z dłoni i mocno zakręciła.
Wypadło na chłopaka z peruką klauna na głowie...Zaraz, co tu robi klaun? Przeszło przez głowę Harry'ego. Potrząsnął lekko głową i wrócił do obserwacji gry. Wybrał zadanie.
-Wyrzuć telewizor przez okno! - wymyśliła Ruda co spotkało się z entuzjastycznymi oklaskami.
-Idiotko, tu nie ma telewizora – powiedział w miarę przytomnie chłopak i powtórnie zakręciła się butelka.
Jeden jej koniec wskazał na Niall'a, a drugi na dziewczynę z niebieskimi pasemkami.
-CAŁUJ! - krzyknął ktoś niewyraźnie, po czym dało się usłyszeć odgłos wymiotowania.
Niall z wyraźną chęcią zbliżył się do dziewczyny i wpił się w jej wargi, a prawą dłoń usadowił na jej wypiętym pośladku. Nie odrywali się od siebie przez dobre dwie minuty.
-Ej, może już starczy? - wtrącił trzeźwo Zayn i lekko pociągnął dziewczynę za koszulkę.
Pytania i zadania z minuty na minutę stawały się coraz głupsze i niewykonalne, a alkohol zaczął się z niego ulatniać, więc postanowił zakończyć imprezę i chwiejnym krokiem wyszedł z pokoju. Wiszący na korytarzu wskazywał równą 3.00. Idealna pora by wrócić do pokoju. Szedł powoli patrząc na kolejne numery. Na końcu korytarza zauważył postać, która kierowała się w jego stronę. W duchu modlił się aby to nie był żaden z nauczycieli.
-Harry? - usłyszał niedowierzający głos Tomlinsona. - Piłeś?
-Nieee! - powiedział z trudem hamując śmiech. - Louis, zgubiłem klucze do mojego pokoju – skłamał niewinnie.
-No i? - odparł obojętnie krzyżując ręce na ramionach. Jego postawa zmieniła się diametralnie, gdy Harry posłał mu jeden ze swoich uśmiechów przez, który wszyscy miękną. Westchnął ciężko i dla pewności objął chłopaka w pasie. Z jednej strony cieszył się, że przez kilka godzin będzie miał go na własność, ale z drugiej nadal był na niego zły za to jak go traktował.
Od razu po wejściu do pokoju, który jedynie różnił się wielkością od pozostałych, rzucił się na łóżko i przymknął oczy.
-Będziesz spać w ubraniu?
-Jak mnie rozbierzesz to nie – odpowiedział Harry podpierając się na łokciu i zaśmiał się znów. Pomyślał teraz, że mógł nie palić tego świństwa. Inaczej by normalnie z nim porozmawiał bez zbędnych śmiechów.
Policzki Louisa zapłonęły czerwienią. Znów się przez niego czerwieni! Niech go szlag. Czemu on musi tak na niego działać? Przez niego czuję się jak zakochana nastolatka. Pomyślał Lou i mimo zakazu, który sobie nadal podszedł do chłopaka i usiadł mu na biodrach przy okazji ściągając przesiąkniętą alkoholem koszulkę. Harry cicho zamruczał pod wpływem lekkiego dotyku nauczyciela. Teraz on przejął sytuację i obrócił ich tak, że to Harry był na górze .
-Panie Tomlinson, mam na pana ochotę – zamruczał mu wprost do ucha. - Już od dłuższego czasu – powiedział i wpił się zachłannie w jego wargi.
-Przestań, jesteś pijany – Louis próbował jakoś odepchnąć od siebie nastolatka,ale ten zdążył zamknąć jego nadgarstki w stalowym uścisku. Jednak po chwili się poddał, gdy tylko poczuł, że jego kolega pod wpływem siedzącego na jego Harry'ego powoli budzi się do życia.
-Zdejmij to ze mnie – spojrzał wymownie na szarą koszulkę opinającą jego tors. Harry spojrzał na nie wyraźnie usatysfakcjonowany i przeszedł do działania przy okazji ściągając z nich dwóch spodnie. Spleceni w mocnym uścisku całowali swoje wargi co chwila przechodząc do dolnych partii ciała.
-Mogę ci coś powiedzieć? - zasapany Harry oderwał się od niego. - Bo inaczej będę miał wyrzuty sumienia.
-Mów, ale szybko – mruknął niezadowolony.
-Byłeś jednym z moich obiektów do zaliczenia – wydusił w końcu. - Wiem, że to głupio brzmi,ale...
W Louisie coś pękło. Co? Znowu miał być zabawką? Przelecieć i porzucić? Zdradzić?
Spuścił wzrok nie chcąc patrzeć na niego.
-Przepraszam – szepnął. - Ale jeśli mam być szczery to...
-Zamknij się! - przerwał mu.
-Daj mi skończyć, dobrze? - Louis machnął dłonią dając mu znak, że może mówić. - A...ale spodobałeś mi się, polubiłem cię. Ba, bardziej niż polubiłem – zaczął się lekko jąkać i czerwienić. Pod wpływem tabletek i alkoholu już nie wiedział co mówi. Ważne, że mu się przyznał.
Louis nie skomentował tego. Wolał nie. Sfrustrowany nie pozwolił już nic powiedzieć chłopakowi, tylko zamknął jego usta swoimi i znów zaczęli się całować tak jakby sytuacja sprzed chwili nigdy nie zaszła.
Harry zwinnie wsadził dłoń w bokserki Louis'a i chwycił jego penisa, którym zaczął regularnie poruszać. Co chwila jęczał w jego usta z przyjemności jaką sprawiał mu młodszy chłopak.
Jako, że materiały na ich biodrach już dawno były za małe i przyciasne jednym szybkim ruchem zdjęli je by mieć do siebie lepszy dostęp i Harry znów przejął kontrolę. Usiadł na jego biodrach i zaczął składać na jego ciele soczyste pocałunki, a gdzieniegdzie pozostawiał malinki pokaźnych rozmiarów. Powoli kreślił mokre ślady wokół jego sutków i zjeżdżał coraz niżej, aż zatrzymał się przy podbrzuszu. Trochę niżej i miał jego przyrodzenie tuż przed oczami. Bez wahania wziął je do ust. Kilkakrotnie obciągnął mu ustami, aż doprowadził go do twardości po czym wyciągnął go z ust co oczywiście spotkało się z jękiem niezadowolenia ze strony Louisa. Harry nie zważając na prośby kontynuowania, nachylił się nad nim i wprost w jego ucho wyszeptał kilka słów.
-Chcę cię poczuć w sobie.
Jedno krótkie zdanie, a wywołało u Louisa palpitacje serca połączone z miniaturowym zawałem. Nie mógł uwierzyć, że Harry chciał to zrobić, a co najlepsze był na to gotowy.
-Na pewno? - upewnił się.
-Jak nigdy – uśmiechnął się łobuzersko i zszedł z niego by Louis mógł wyciągnąć potrzebne im rzeczy.
Podał mu prezerwatywę w czerwonym opakowaniu, które mocno pachniało truskawkami.
-Pomożesz?
Bez wahania rozerwał opakowanie zębami i zbliżył się do Louisa po czym sprawnie i delikatnie nałożył ją na stojącego członka Louis'a.
-Połóż się – szepnął do niego. - I rozluźnij.
Harry zrobił tak jak mu nakazał i czekał na dalszy rozwój akcji. Syknął gdy poczuł zimny żel, który Louis bez krępacji rozprowadził po jego pośladkach.
Po chwili powoli czuł go w sobie. Milimetr za milimetrem coraz więcej.
Louis nie zważając na ból jaki sprawia chłopakowi, wszedł w niego do końca. Harry krzyknął cicho i zakrył usta dłonią, którą jednak brunet zdjął z jego ust tłumacząc, że chce go słyszeć.
Powoli zaczął się w nim poruszać. Aby oderwać nastolatka od nieprzyjemnego bólu nachylił się nad nim nie przerywając ruchów bioder i pocałował go delikatnie. Z czasem przyśpieszał swoje ruchy pod wpływem,których Harry zaczął się lekko wyginać. Widać, że zaczęło sprawiać mu to przyjemność.
-Vite!*- jęknął Harry wprost w usta Louis'. - Lou, kurwa, szybciej!
Mężczyzna również czując, że zaraz dojdzie w nim przyśpieszył swoje ruchy i po dłuższej chwili równocześnie z chłopakiem doszedł z głośnym jękiem na ustach.
Brunet wykonał jeszcze kilka ostatecznych ruchów i ostrożnie wyszedł z chłopaka.
Dysząc ciężko, Harry obrócił głowę w stronę Louisa, który leżał obok niego z zamkniętymi oczami, szerokim uśmiechem i ciężkim oddechem. Obydwoje byli zadowoleni z takiego obrotu spraw.
Brunet szybkim spojrzeniem sprawdził godzinę. 5:23.
Nie wierzył, że całowali się i uprawiali seks prawie półtorej godziny!
-I jak? - zapytał Harry. - Było dobrze?
-Dobrze to za mało powiedziane, kotku – powiedział do niego pieszczotliwie.
Harry uśmiechnął się słysząc to. Było mu dobrze z tym, że mógł sprawić Louisowi przyjemność. Nakrył ich cienką kołdrą i wtulił się w bok mężczyzny, który od razu objął go ramieniem i przyciągnął bliżej siebie.
Louis już spał od dobrych kilkunastu minut, a w głowie Harry'ego ciągle odtwarzała się ostatnia godzina. Mimowolnie kąciki jego ust uniosły się. Czuł, że przy Louisie może być szczęśliwy. Wreszcie.

~

*Szybciej. (fr.)

Najgorsza scena seksu jakąkolwiek napisałam. 

poniedziałek, 14 maja 2012

Powiadomienia!

Po raz drugi w tym dniu - HEJ!
Duża prośba - osoby, które chcą być powiadamiane o nowych odcinkach niech zostawią w komentarzach pod tym postem jakiś kontakt do siebie, abym mogła Was poinformować.
Twitter
GG
Blog
OBOJĘTNE! :D

#12

Hej,
Postarałam się i napisałam coś dłuższego.
Enjoy.

~
Czytaj z ...Ed Sheeran - Small Bump

Chyba każdy wie jak wygląda obraz skrajnej nędzy i rozpaczy. Tak właśnie wyglądał Niall.
Pokój wyglądał jakby nikt nie sprzątał w nim od dłuższego czasu. Wszędzie walały się brudne talerze, ubrania i opakowania po papierosach. Rolety były szczelnie zasunięte, nie pozwalały na przepuszczenie choćby najmniejszego promyczka słońca. W powietrzu unosił się niezbyt przyjemny zapach. W brudnej pościeli z laptopem na kolanach siedział blondyn. Jego wygląd nawet nie dorównywał w najmniejszym stopniu wyglądowi jego otoczenia, w którym siedział przez ostatnie dwa tygodnie jak nie dłużej. Wyglądał o wiele gorzej. Zapadnięte oczy, wychudzona twarz, wystające kości policzkowe, które się uwydatniły. Jego cera była prawie, że szara, a brak oświetlenia w pokoju jeszcze bardziej odejmował mu kolorów. To nie był ich Niall. To był jego cień.
I najgorsze jest to, że nie wiedzą dlaczego. Zawsze im się zwierzał jeśli coś go trapiło albo się czymś przejmował. Z wiecznie roześmianego, gotowego na imprezy chłopaka nie zostało już nic. To co siedziało na łóżku i patrzyło na nich przestraszonymi oczyma to była całkiem obca osoba.
-Wyjdźcie stąd!- Krzyknął, gdy tylko zauważył ich głowy wychylające się zza drzwi. - Proszę was, wyjdźcie do cholery!
Jego płaczliwy głos przeszył ich uszy. Mimo krzyków i błagań by wyszli, zamknęli za sobą drzwi na klucz by chłopak w razie wypadku nie uciekł przed nimi.
Obydwoje usiedli obok niego po bokach łóżka. Spojrzeli na siebie bezradnie, nie wiedzieli co powiedzieć, jak się wobec niego zachować. Nic, kompletnie.
-Niall - zaczął łagodnie Liam. To zawsze on miał najlepszy kontakt z blondynem, bo znali się niemal od zawsze. - Co się stało?
-Nic - burknął oschle. - Wyjdźcie stąd.
-Nie. Nie wyjdziemy póki nie dowiemy się co jest nie tak - wtrącił Harry. - Zawsze mówiliśmy sobie wszystko, nie psuj tego.
-Nie, to głupie...I nie powinno was to obchodzić - powiedział i zakrył się kołdrą po czubek głowy.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Lokaty podszedł i przekręcił klucz w nich.
-Harry, mogę cię prosić na chwilkę? - zza drzwi wychyliła się rodzicielka Niall'a, drobna blondynka Maura.
Chłopak zerwał się z łóżka i wyszedł za nią.
-O co chodzi?
Kobieta podała mu talerz z parującym obiadem.
-Proszę was, wmuście jakoś w niego to. Od od pewnego czasu nic nie je - wyłapał w jej niebieskich oczach błąkający się smutek i troskę. - Boje się, że może wpaść w...
-Anoreksję? - dokończył za nią.
Z jej ust wyrwał się cichy jęk. Bała się usłyszeć tego słowa ze swoich ust, ale widocznie usłyszenie tego z ust kogoś innego było gorsze.
Bez słowa zabrał talerz i wrócił do pokoju. Zauważył, że Niall przełamał się i wyszedł ze swojego ukrycia, w którym jak sądził Harry, blondyn czuł się bezpiecznie. Liam delikatnie gładził po plecach szlochającego chłopaka.
-Niall, nie wyjdziemy stąd póki nie powiesz o co chodzi - powiedział z lekką rezygnacją brunet.
-I póki nie zjesz tego tu - wskazał na talerz.
Chłopak nie zareagował, nadal płakał wtulony w bok przyjaciela. Po chwili wreszcie zaczął się uspokajać.
Poczekali jeszcze kilka minut aż sam będzie gotowy się odezwać. W końcu przerwał milczenie.
-Dobrze, powiem co się dzieje - powiedział drżącym i niepewnym głosem, a chłopcy odetchnęli z ulgą zamieniając się w słuch. Blondyn zaczął opowiadać. Na początku bezosobowo jakby bał się powiedzieć kim jest ta właściwa osoba. Powoli przechodził z jednego etapu na drugi powoli opowiadając początki ich relacji. Starannie dobierał słowa by w żadnym stopniu się nie zdradzić. Tym bardziej nie chciał zdradzić Zayn'a choć wiedział, że za to co mu zrobił powinien wyrządzić mu dużą krzywdę. Znów poczuł palące ciepło pod powiekami. Szybko zamrugał by pozbyć się nadmiaru łez i kontynuował z trudem. Słowa nie chciały mu przechodzić przez gardło, a bezosobowe opowiadanie o Mulacie sprawiało mu już nie lada kłopot.
-Niall, proszę cię, powiedz nam kto to.
Zaprzeczył ruchem głowy spuścił głowę. Nie chciał już nic mówić. To za bardzo sprawiało mu ból i przykrość. Raz po raz ocierał wierzchem dłoni łzy, które mimowolnie wypłynęły z jego oczu. On już tego nie kontrolował.
A duszenie w sobie tego wszystkiego było męczące. Co jeśli oni się od niego odwrócą, nie będą chcieli znać i wyśmieją?
-Horan, do jasnej cholery! - Lokaty chłopak nie wytrzymał i zerwał się na równe nogi przy okazji zrzucając puste paczki po papierosach z łóżka. - Co ty sobie w ogóle myślisz? Nie ufasz nam? Bo jeśli tak to wiedz, że to boli. I to bardzo.
Usiadł z powrotem z założonymi rękami na łóżku i spojrzał złowrogo na przestraszonego blondyna, którego twarz z minuty na minutę przybierała inny wyraz.
-Myślisz, że to tak łatwo to powiedzieć?! Dobra, chcieliście prawdy, będziecie ją mieli - powiedział nieświadomy swoich słów. Człowiek mówi różne głupoty pod wpływem impulsu i nerwów, ale postanowił mimo wszystko być twardym i wyjść z tego obronną ręką.
-No to czekamy - odparł ironicznie Styles. Liam siedział jedynie na łóżku obserwując całą tą niecodzienną sytuację.
-Zayn.
-Co Zayn?
-Byłem z Zaynem. Zayn mnie pieprzył, Zayn mnie zostawił, Zayn mnie kurwa skrzywdził! - powiedział jednym tchem nie zwracając uwagi na to, że było go słychać w całym domu, ani na reakcję chłopaków. Zamknął oczy nie chcąc widzieć ich twarzy. Teraz pewnie wymieniali obrzydzone spojrzenia i planowali jakby tu grzecznie i cicho się ulotnić. Zarówno Harry jak i Liam byli zaskoczeni takim wyznaniem. Obydwoje zawsze głęboko wierzyli, że ta dwójka jest jak najbardziej heteroseksualna. Niall, wieczny imprezowicz, który lubił dobierać się do nowo poznanych dziewczyn. Zayn, który kochał swoją kobietę ponad życie. Nie, to się po prostu nie zgadza. Mimo to, uznali, że nie ma z czego robić problemu. Są przyjaciółmi i po prostu to zaakceptują. Harry teraz czuł się w pewnym sensie winny. Sam był gejem (albo bi, sam nie mógł się określić), ale ukrywał to doskonale. Widać Zayn i Niall uczyli się od niego nieświadomie.
Niall był coraz bardziej zaniepokojony długą ciszą. Był pewny, że zaraz z ich ust polecą obelgi i wyzwiska. Ale nie. Poczuł, że dwie pary rąk obejmują go za biodra i ramiona.
Co? Nie uciekli, nie zostawili go?
-Myślałeś, że cię zostawimy, idioto? - odezwał się w końcu Liam. Oderwał się od przesiąkniętego papierosami ciała blondyna i spojrzał mu w oczy. - Nigdy.
Tkwili jeszcze chwilę w takim uścisku, gdy Liam po prostu zerwał się z łóżka i chwycił za klamkę. Ani Harry, ani Niall nie wiedzieli o co mu chodzi.
Nagle ze spokojnej jak dotąd twarzy wyczytali złość.
-Przepraszam na chwilę, muszę wyjść - powiedział przez zaciśnięte zęby i wybiegł z domu.
Już wiedział co chce zrobić. Mimo dużej odległości, która dzieliła go od celu biegł jak oszalały. Mógł wsiąść w autobus, ale po prostu o tym nie pomyślał. Po kilkunastu minutach dotarł do celu. Stanął przed dużym domem z masywnymi drewnianymi drzwiami. Dłonie momentalnie zrobiły się mokre, a stopa zaczęła obijać się rytmicznie o chodnik. Zapukał do drzwi modląc się żeby otworzył mu on we własnej osobie. W tym stanie nie chciał konfrontacji z jego rodzicami albo chociażby siostrami. Po prostu jego rodzina nie przepadała za Liam'em. Za drzwiami usłyszał odgłos zbiegania po schodach. Chwilę potem ujrzał w drzwiach uśmiechnięta twarz Malika.
Liam, z również szerokim uśmiechem...wymierzył mu cios. Jego zaciśnięta pięść gładko przejechała po jego policzku zostawiając dorodny czerwony ślad. Chłopak zatoczył się lekko i upadł pod wpływem zadanego uderzenia.
-Co jest ku...? - zapytał oniemiały, ale Liam nie dał szansy mu dokończyć.
-Nie ważne, że jesteś moim przyjacielem, ale jeszcze raz skrzywdzić Niall'a, to cię zabiję. Na razie - powiedział jakby z odrazą do niego i odszedł.
*
Chłopcy w końcu, po długich namowach udało się przekonać Niall'a by wyszedł z domu i wrócił do szkoły. Obiecał też rzucić toksyczny nałóg jakim jest palenie.
Ale nadal był jeden problem. Blondyn nadal nie chciał jeść. Rodzicom mydlił oczy, że nie jest głodny. Po prostu nie jadł nic. Z dnia na dzień chudł coraz bardziej. Przed samym sobą przyznał się, że mu się to podoba. Z uśmiechem na twarzy patrzył na swoje widoczne już żebra i wystające kości biodrowe.
Usłyszał melodyjny głos rudego wokalisty. Niechętnie odebrał telefon przecierając oczy.
-Wstawaj, szkoła czeka, będziemy za dwadzieścia minut - usłyszał wesoły głos przyjaciela z lokami i rozłączył się.
-Okej - odpowiedział już do słuchawki mimo, że Harry'ego nie było już po drugiej stronie.
Bez wyraźnych chęci wstał, odbył poranną toaletę i otworzył szafę. Na chybił trafił wyciągnął z niej czarne rurki z niskim stanem, bluzę w tym samym kolorze i białą koszulkę bokserkę z mocno wyciętymi bokami. Uznał, że wygląda jak typowy gej. Ale nie był nim. Bycie biseksualnym ma swoje dobre strony.
Usłyszał dzwonek do drzwi i wyszedł z pokoju zarzucając torbę na ramię. Po drodze ugryzł kawałek tosta. Tak tylko na pokaz i wyszedł. Razem z Liam'em i Harry'm ruszyli w stronę szkoły. Rozmawiali, Niall śmiał(nie szczerze, ale zawsze!) się z anegdotek przyjaciół. Musiał udawać szczęśliwego, nie chciał ich zamartwiać. Wiedział jak bardzo się o niego troszczą i martwią, więc nie chciał ich jeszcze bardziej zamartwiać swoim stanem. W głębi duszy czuł lekkie poczucie winy, że ich okłamuje mówiąc, że wszystko jest dobrze. Jednak to uczucie zostało zagłuszone przez jedną rzecz, a właściwie osobę.
Na murku przy wejściu do szkoły siedział Zayn powoli kończąc papierosa, którego trzymał w szczupłych palcach. Brunet spuścił wzrok, gdy tylko go zobaczył i szybko zniknął w głębi szkoły.
Na jego sam widok, Niall'a zakuło serce. Wlepił wzrok w swoje trampki i mocno wbił zaciśnięte pięści do kieszeni bluzy.
Liam wyczuł targające nim emocje i instynktownie objął jego ramiona dodając mu otuchy. W oczach chłopaka, Niall, chłopak, który zawsze radził sobie ze swoimi problemami z uśmiechem na ustach nagle stał się zagubioną i wrażliwą osobą.
Wraz z dźwiękiem dzwonka weszli do klasy na pierwszą lekcję.
Liam jak zwykle usiadł w ostatniej ławce z Irlandczykiem, a Harry z Zayn'em. Mimo ostatnich wydarzeń nie chciał się od niego odgradzać. Są przyjaciółmi i tak powinno zostać. Chciał być po neutralnej stronie i nie odrzucać przyjaciela.
Harry posłał mu lekki uśmiech i zaczęła się lekcja.
*
Po kilku godzinach istnej męczarni nadeszła długa, wyczekiwana przerwa. Pół godziny tylko dla siebie.
Florence jak zawsze, siada na kolanach Harry'ego i obejmuje go za szyję. Takie zachowanie dziewczyny jak najbardziej mu odpowiada. Blondynka nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo znaczącą rolę ma w tym całym sztucznym przedstawieniu. Harry kątem oka zauważa Louisa. Niespodziewanie wpija się w usta dziewczyny i całuje ją zachłannie. Mimo, że był to wymuszony pocałunek z jego strony szło mu całkiem dobrze. No, ale co się nie robi by wzbudzić zazdrość w swoim nauczycielu. Może nie był dobry w wyczuwaniu i rozpoznawaniu czyiś uczuć, ale coś podpowiadało mu, że z dalszym uwodzeniem Louisa nie będzie problemem. Z ciekawości spojrzał na stojącego na dyżurze Tomlinsona. Na twarzy miał lekkie rumieńce i niezbyt miłe spojrzenie. Dobrze, wystarczy powiedział sobie i z trudem odkleił od siebie dziewczynę.
-Ej, gdzie są Zayn i Niall?
-Nie wiem, ale Horan mówił coś o toalecie - odparł nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
-Ah, okej.
*
Dwa palce do gardła i... Standard, to już weszło w rutynę jego życia. Przestał już liczyć ile razy robił to w ciągu dnia, ale czuł się po tym taki...lekki. Było mu z tym dobrze i nie zamierzał przestawać. Wyszedł z kabiny i przemył twarz zimną wodą. Włożył do ust miętówkę, spojrzał ostatni raz w lustro i...stanął twarzą w twarz z Mulatem.
Zadał mu tylko jedno pytanie, które męczyło go od przeszło miesiąca.
-Czemu? - zapytał starając się zakamuflować łamiący mu się głos.
Nie odpowiedział.
Brunet nie patrząc mu w oczy próbował go ominąć.
-Do cholery, Zayn - chwycił go za nadgarstki uniemożliwiając jakąkolwiek drogę ucieczki. - Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz.
Nie był w stanie. Nie podniósł głowy, nie zrobił nic. Nie mógł. Wszystko na nie.
-Tak myślałem - powiedział oschle Niall i wyszedł z łazienki trącając go mocno w ramie. Mijając go zauważył czerwony Ślad na jego prawym policzku.
*
Minęło kilka długich dni, gdy to Harry próbował zbliżyć się znów do Louisa, ale coś było wyraźnie nie tak. Znów był dla niego oschły, nie miły i unikał go jak tylko się dało. Czyżby był zły za tą akcję z Florence? Możliwe, ale przecież mógł robić co chce z kim chce. Nie byli razem, byli wolni. Nie ograniczało ich nic, więc nie rozumiał jego zachowania. Nie wiedział jakie uczucia nim kierują w stosunku do niego. Po prostu byli zwykłymi ludźmi, którzy czasem się całowali i jak w przypadku Harry'ego robili dobrze temu drugiemu.
Piątek. Jak zwykle na ostatniej godzinie odbyła się godzina wychowawcza przez innych nazywana po prostu godziną luzu aczkolwiek nigdy nikt na niej nie słuchał tego co do powiedzenia ma nauczyciel.
-Dobra, wiem, że nie lubicie tej lekcji i chcecie już jak najszybciej iść do domu, więc załatwimy to szybko - westchnął ciężko. Widać, że sam był zmęczony dzisiejszym dniem i chciał wrócić wcześniej, by w końcu położyć się na kanapie, wypić zimne piwo i nie przejmować się szkołą przez całe dwa dni.
-Czyli ma pan wolny czas po lekcji? - zapytał prowokująco Harry zagryzając wargę.
-Nie dla ciebie, Styles - odparł chłodno. - A teraz pozwól mi poprowadzić lekcję.
Harry z naburmuszoną miną opadł na oparcie krzesła i odwrócił wzrok od nauczyciela.
-Okej, wyciągnijcie jakiś zeszyt i zapiszcie.
Po klasie rozszedł się szmer wyciąganych rzeczy i zaczął dyktować.
-Za trzy tygodnie, dokładnie 31 października jedziemy na wycieczkę do Paryża na tydzień. Koszt i te inne ważne rzeczy podam waszym rodzicom na zebraniu - ogłosił. - Zapisane? To możecie wyjść. Do widzenia - pożegnał się z nimi i zaczął pakować swój notatnik i niepoprawione sprawdziany do swojej torby.
Podniósł wzrok i zauważył, że w klasie został jedynie Harry. Nie miał ochoty z nim rozmawiać ani robić cokolwiek innego, chociaż... Nie! Nie może myśleć tak o swoim uczniu, którego zachowania nie rozumiał w najmniejszym stopniu. Najpierw go podrywał, całował, robił z nim te rzeczy, a teraz bezczelnie obłapuje tą głupią dziewczynę! Zagotowało się w nim i nie ukrywał, że nie był zły na chłopaka, bo był. I to bardzo.
-Coś chcesz? - zapytał niemiło.
-Co się dzieje?
-A co się ma dziać? - odpowiedział pytaniem na pytanie. -Nic się nie dzieje. A teraz wybacz, śpieszę się.
Ominął go i wyszedł zostawiając oniemiałego chłopaka w klasie.
Harry sam siebie nie rozumiał. Przyjął sobie za zadanie zaliczenie nauczyciela. Dwuznacznie brzmi, nieprawdaż?
A teraz...chciał od niego czegoś więcej. Troski, zrozumienia, okazania uwagi?
On nie miał się w nim zakochać do jasnej cholery. Chociaż zakochanie to zbyt poważne słowo. Zauroczenie idealnie do tego pasuje. I musiał przyznać przed samym sobą, że Tomlinson jest strasznie seksowny.
Uśmiechnął się na samą myśl o tym i wyszedł cicho na korytarz po czym opuścił mury szkoły po drodze zapalając swojego ulubionego waniliowego papierosa. Zakładając słuchawki na uszy. Obmyślał dalsze działanie co do Louisa. Chciał żeby te trzy tygodnie minęły jak z bicza strzelił, wręcz nie mógł się doczekać.

~

W następnych znacznie się coś dziać - obiecuję.

czwartek, 10 maja 2012

#11

Cześć!
Jako że mój blog jest blogiem tygodnia TU z czego się niezmiernie cieszę - rozdział wyjątkowo wcześnie :D
Szczególnie dziękuję LouApproves, bo to ona wybrała to miano :3
Okej, kończę już.
Btw. Ten rozdział nie jest 'wymuszony' ;)
Enjoy

~


Jasne światło wpadło przez uchylone okno wprost do jego pokoju, nieprzyjemnie zmuszając oczy do otwarcia się.
Ziewnął przeciągle i odwrócił się od rażącego światła by wtulić się w osobę, która powinna leżeć koło niego.
-Zaynie? - zapytał zaspanym głosem, gdy natrafił na puste miejsce koło niego. Przez myśl przeszło mu, że może wstał wcześniej i czeka na niego w kuchni. Uwielbiał kiedy mógł sobie dłużej pospać, a kiedy schodził do kuchni, czekały na niego gorące naleśniki z dżemem przygotowane przez bruneta. Takie poranki były najlepsze. Siedzieli naprzeciw siebie, karmili się wzajemnie słodkimi plackami i całowali.
Z myślę, iż ten poranek będzie podobny do pozostałych, wstał z łóżka i przeciągnął się. Narzucił na siebie dresy, które zdjął z siebie poprzedniego wieczoru, ubrał je szybko i wyszedł z ich wspólnego pokoju.
Jednak gdy był już na półpiętrze nie poczuł znajomego zapachu wanilii, cynamonu i kawy, które zwykle towarzyszyły przy gotowaniu.
W kuchni nikogo nie było. Usiadł więc sam przy stole, ówcześnie nalewając sobie ziemnej kawy z wczorajszego wieczoru do kubka.
Z czasem do kuchni zaczęli schodzić się domownicy.
-Dzień dobry, Niall - powitała syna Maura już od progu kuchni ubrana w biały puchaty szlafrok. - Zayn jeszcze nie wstał? Zwykle od rana już jesteście razem - posłała mu znaczące spojrzenie i parsknęła cichym śmiechem.
-Wstał, ale nie wiem gdzie się podział. Myślałem, że zastanę go w kuchni, no ale widzisz...- wzruszył ramionami i opróżnił do końca kubek z kawą. - Idę się przebrać -orzekł i wyszedł z kuchni. Przeskakując po dwa stopnie wpadł do pokoju i otworzył szafę. Na widok jej wnętrza lekko zmarszczył brwi. Półki, na których zwykle Zayn trzymał swoje rzeczy były puste. Szybko otworzył drugą, większą szafę. Były w niej tylko rzeczy Niall'a. Nie rozumiał co się dzieje. Żadne wytłumaczenie nie przychodziło mu do głowy.
Bezsilnie usiadł na łóżku. Pod wpływem jego ciężaru koło niego coś cicho zaszeleszczało.
Kartka. Od razu rozpoznał jego pismo. Napisane na szybko, pochyłe, niestaranne. Jedno słowo.
Przepraszam.
Po jego policzku spłynęła mimowolnie pojedyncza łza. Czuł się oszukany. Powoli zaczął wierzyć w zasłyszane dawno słowa.
'Nigdy nie wierz w słowo kocham, bo powtarzane zbyt wiele razy traci na swojej wartości.'
Brunet bardzo często powtarzał mu jak bardzo mu na nim zależy, jak to on go kocha, nigdy nie opuści. Kłamstwa, słowa rzucone na wiatr.
Uwierzył mu. Uwierzył mu jak głupi, zakochany dzieciak, który za nieznaczący czuły gest zrobi wszystko. Ale to jak traktował go Zayn było takie prawdopodobne! Traktował go jak swój skarb, swojego małego kochanego blondynka. Blondynki podobno są głupie.
On wykazał swoją głupotę wierząc w każde wypowiedziane przez Malika słowo.
Z jego błękitnych oczu zaczęły spływać kaskady łez. Rzadko płakał, ale jak już to długo i porządnie. Skulił się na łóżku i zakopał w pościeli. Nie chciał z niej już nigdy wychodzić. Emanujące od niej ciepło i zapach chłopaka dawały mu poczucie bezpieczeństwa.
Jego zapach...właśnie.
Łzy jeszcze bardziej cisnęły mu się do oczu. Nieświadomie zaczął szlochać. Sam nie wiedział kiedy. Zdławione przez łzy dźwięki doprowadziły tu jego mamę, Maurę. Kobieta usiadła obok małego zawiniątka jakim był skulony Niall i delikatnie pogładziła jego plecy.
-Niall, skarbie - odezwała się delikatnie nie chcąc go przestraszyć w jakikolwiek sposób. Bała się, że chłopak nie będzie chciał nic powiedzieć. - Co się stało? Coś z Zaynem?
Gdy usłyszał jego imię załkał jeszcze głośniej i wtulił się w wyciągnięte do niego ramiona kobiety, która natychmiast zamknęła go w mocnym uścisku i zaczęła bujać niczym małe niemowlę nucąc przy tym nieznaną, uspokajającą melodię.
Chciała żeby spokojnie się wypłakał. Nie przeszkadzało jej to, że z minuty na minutę koszulka robiła się coraz bardziej mokra na jej brzuchu.
To był jej syn. Jej mały Aniołek, którego powinna chronić przed całym złem tego świata, ale nie upilnowała tego. Pozwoliła by zaślepiony miłością został skrzywdzony. Ale była tylko człowiekiem, nie zaradziłaby na wszystko.
Nie wiadomo ile siedzieli w ciszy przerywanej szlochem i pociągnięciami nosa. Nie ważne. Ważne, żeby wyrzucił z siebie ból i odezwał się tylko wtedy, gdy będzie na to gotowy.
Głaskała go delikatnie po blond włosach i szeptała cicho pocieszające słowa.
W takiej chwili jak ta Niall dziękował w duchu, że ma taką matkę. Jest najlepsza. Nie wyobraża sobie co by było gdyby nie było jej teraz przy jego boku. Pewnie wypłakiwał by oczy w poduszkę w samotności.
Powoli zaczynało brakować mu łez, a szloch powoli ustawał. Kilkakrotnie pociągnął nosem i oderwał się od maminej koszulki.
Spojrzał na nią smutno zapłakanymi i opuchniętymi oczyma. Jego spojrzenie wyrażało wszystko, a kobieta po części sama mogła się domyślić co się stało.
-Zo...zostawił mnie - wyjąkał cichutko i podał jej zmiętą kartkę, którą przez ten cały czas trzymał w zaciśniętej pięści. - Nie ma go, rozumiesz? Czy ja zrobiłem coś nie tak, że on ode mnie odszedł?
Pytania w jego głowie kumulowały się z minuty na minutę pozostawiając ślad myśli, że to może z jego winy Zayn odszedł, że to on wszystko zepsuł.
-Kochanie, nawet tak nie myśl! - zgromiła go ostrym tonem. Nie chciała żeby myślał, że to jego wina jeśli nią nawet nie jest w najmniejszym stopniu.
-Dzięki mamo - szepnął cicho. - Mogę zostać sam?
Kobieta wstała i wyszła posyłając mu pocieszający uśmiech.
Nie panował już nad swoim ciałem. Znów łzy pojawiły się w jego oczach.
Za oknem zaczął padać rzęsisty deszcz.
Londyn cierpiał razem z nim.
A Zayn... Ciągle odtwarzał w głowie wydarzenia z poprzedniej nocy. Nadal widział w głowie fałszywie triumfujące uśmiechy rodzicieli, gdy ujrzeli go w swoich progach.

*

Dwa tygodnie. Dwa pieprzone tygodnie kiedy próbował się do niego dodzwonić, choć przez chwilę usłyszeć jego głos. Wszystko na nic. Nie odbierał albo od razu odrzucał połączenie.
Niall już nie był tym samym chłopakiem co zawsze. Był jedynie cieniem, niewyraźną kopią. Wychudzona twarz, zapadnięte oczy, ziemista cera. Ciało przesiąknięte zapachem papierosów. Teraz one były jego jedynym źródłem życia. Nie jadł nic. Maura na siłę próbowała wmusić w niego choć połowę tosta lub czegoś innego.
Gdy przynosiła mu posiłek do pokoju, po prostu go wyrzucał.
Czy oni nie mogli zrozumieć, że on cierpi? W takich chwilach człowiek nie ma najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozrywki czy inne czynności życiowe jak jedzenie. Po prostu nie miał ochoty.
-Niall, skarbie, zjedź coś. Zrobiłam ci naleśniki z dżemem - kobieta cicho zapukała lekko w drzwi i weszła stawiając talerz na pobliskiej półce.
-Dzięki - mruknął niewyraźnie nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
Blondynka stała jeszcze chwilę w pokoju jakby wahała się czy odezwać się do chłopaka czy też nie. Nie chciała go rozdrażnić w jakikolwiek sposób.
-Jak się czujesz? - zapytała nieśmiało. - pamiętaj, że nie możesz opuścić tyle dni szkoły - napomknęła.
-Jest okej - skłamał gładko i posłał jej wymuszony uśmiech. - A szkoła...jeszcze tydzień, dobrze? Nie czuję się jeszcze gotowy.
Wyszła pozostawiając go sam na sam z parującym talerzem.
Od razu, gdy wyszła, Niall zerwał się z łóżka i chwycił talerz z jedzeniem. Szybko pozbył się jego zawartości w toalecie. Po raz pierwszy cieszył się, że ma pokój z własną łazienką.
Wyciągnął z szafki ukrytą paczkę papierosów i usiadł na szerokim parapecie, uwcześnie otwierając na oścież okno.
Jesienne powietrze owiało jego odkryte ramiona i mimowolnie zadrżał.
Raz po raz zaciągał się gorzkawym dymem i wypuszczał go w nicość.
Jego telefon dzwonił prawie nieprzerywanie od tygodnia. Widocznie Harry i Liam martwili się o niego, ale nie obchodziło go to zbytnio.
*
Wreszcie ostatnia lekcja. Jego ulubiona.
Rozsiadł się wygodnie w ławce na końcu klasy i obrzucił siedzących gardzącym spojrzeniem. Zayn ze spuszczoną głową zasiadł ławkę wcześniej, a Liam po prawej stronie Loczka.
Nadeszła chwila, gdy w pośpiechu do klasy wszedł brunet poprawiając oprawki okularów na nosie. Rzucił mu szybkie spojrzenie przypominające o ich niedawnych igraszkach. Mimo, że minęły od tego prawie dwa tygodnie obydwoje rumienili się na samo wspomnienie.
Niedbale zapisał na tablicy temat i przystąpił do sprawdzania obecności.
-Malik?
-Jestem - powiedział nieobecnym tonem.
-Payne?
-Obecny - odezwał się nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
Harry kątem oka zauważył, że pisał do ich wspólnego przyjaciela, Niall'a.
A propos niego. Od prawie miesiąca nie pojawił się w szkole. Nie odbierał od niego telefonów, nie odpisywał na wiadomości.
Nawet już nie słuchał o czym mówi Tomlinson. Martwił się o blondyna. Zawsze powiadamiał ich o co się u niego dzieje, a teraz nic.
-Ej - poczuł, że Liam trąca go łokciem. - Po szkole idziemy do Horana. Martwię się o niego - szepnął.- Zayn, idziesz z nami? - zapytał nachylając się do przodu.
Mulat jedynie potrząsnął głową na nie.
Wytrwale przeczekali całe 45 minut lekcji i czym prędzej zerwali się z miejsca.
Harry jedynie posłał przepraszające spojrzenia Louisowi i zniknął za drzwiami razem z Liam'em.
Opuścili mury szkoły i wybrali odpowiedni kierunek. Przez całą drogę do domu Irlandczyka żaden z nich się nie odezwał.
Wreszcie doszli. Liam ostrożnie zapukał. Nerwowo przestąpywali z nogi na nogę, aż w drzwiach nie pojawiła się głowa mamy Niall'a.
-Dzień dobry - powitali się grzecznie. - Czy jest może Niall w domu.
Na twarzy kobiety zajaśniała panika.
-To chyba nie najlepszy dzień na odwiedziny, chłopcy.
-Ale my naprawdę musimy się z nim zobaczyć.
-Martwimy się o niego - dopowiedział Liam.
Kobieta westchnęła ciężko i przepuściła ich w drzwiach.
-Tylko...bądźcie...uh, nie ważne - powiedziała i zniknęła w głębi domu.
Liam i Harry skierowali swoje kroki do dobrze znanego im pokoju przyjaciela.

wtorek, 8 maja 2012

#10

Hej Pyśki.
Pisałam to naprawdę długo - myślałam, że wyjdzie więcej stron...przesyłam tekst na komputer, a liczba stron mnie powaliła. Pozostawię to bez komentarza.
Tak poza tym - nie jestem zadowolona z tego odcinka i całego opowiadania.
Enjoy.


~


-Harry, pozwól na chwilkę - do uszu lokatego dotarł sztywny i oziębły głos nauczyciela. Westchnął ciężko, a przez myśl przemknęło mu szybkie Co do cholery znowu? Odwrócił się i ze sztucznym uśmiechem na twarzy podszedł do Louisa.
-Tak, wiem, że nie oddałem... - zaczął się szybko tłumaczyć z myślą, że to właśnie chodzi o zaległą pracę. Naprawdę, nie miał czasu jej zrobić. A po prawdzie nie chciało mu się.
-Nie, Harry. Nie o to chodzi - uspokoił go i wygiął usta w lekki łuk. - Chodź.
Chwycił go za przegub ręki i pociągnął za sobą na zaplecze klasy.
Harry za nic na świecie nie mógł się domyślić o co chodzi jego nauczycielowi. Przez myśl przemknęło mu się, że może chce powtórzyć to co działo się kilka dni temu. Nie miałby nic przeciwko. Z chęcią znów y posmakował jego ust, które wręcz domagały się kolejnej pieszczoty. Spodobało mu się to. Prawdą jest, że zakazane rzeczy cieszą najbardziej.
Zamknął za nimi drzwi sali, którą Harry doskonale znał, aczkolwiek spędzał w niej większość kar. Myśl, że znajduje się tu razem ze swoim nauczycielem podniecała go jeszcze bardziej, ale nadal nie wiedział w jakim celu tu przyszli. I pewnie nadal by nie wiedział, gdyby Louis po prostu nie podszedł do niego i wpił się w jego usta.
Prawdę mówiąc Harry spodziewał się tego najbardziej.
Zachęcająco otworzył usta i zaczął oddawać zachłanne pocałunki.
Poczuł, że jego dłonie oplatają jego biodra, lecz chwilkę później zjechał nimi aż do jego pośladków przez co Harry cichutko pisnął w jego usta.
Język Louisa sprawnie penetrował wnętrze ust młodszego chłopaka co chwile zasysając lekko dolną wargę. Z czasem zaczął przenosić pocałunki na jego szyi zostawiając delikatne malinki, które niestety znikały po kilku sekundach. Te delikatne gesty doprowadzały go do szaleństwa. Z trudem powstrzymywał się żeby nie jęknąć. Bo jak tu być cicho gdy całuje cię naprawdę seksowny facet? A perspektywa zastania nakrytym jeszcze bardziej podsycała atmosferę.
Louis zaczął powoli rozpinać guziki kraciastej koszuli Styles'a jednak ten oderwał go od siebie i z chytrym uśmieszkiem na ustach zamienił ich miejscami. Teraz to Louis był przygwożdżony do ściany przez silne ramiona nastolatka.
Harry nie odrywając wzroku od oczu Louisa powoli zaczął się zniżać do poziomu jego krocza.
Brunetowi instynktownie ugięły się kolana. Przeczuwał co za chwilę się stanie. Usłyszał charakterystyczny dźwięk rozpinanego rozporka. Chwilę później za pomocą Harry'ego, louisowe rurki opadły na podłogę wraz z bielizną.
Oddech Louisa wzrastał w sekundy na sekundę, stając się nierówny i urywany.
Mógłby przysiąc, że jego serce na chwilę stanęło, gdy jego penis znalazł się w ustach Harry'ego.
Stłumił jęk zakrywając usta dłonią, którą i tak leciutko przygryzł by nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
Usta Harry'ego zaczęły powoli pracować, a jego język delikatnie gładził przyrodzenie Louisa, które pod wpływem dotyku chłopaka stało już na baczność.
Harry widząc, że męczy go takimi powolnymi ruchami, wziął jego penisa całego do ust i zaczął rytmicznie ruszać głową w tył i przód doprowadzając Louisa do skrajnej przyjemności.
Mężczyzna wplątał swoje szczupłe palce w bujne loki chłopaka i zaczął nadawać jego ruchom odpowiedniego tempa.
Nie minęło może więcej niż pięć minut, gdy doszedł w jego ustach.
Harry wstał z kolan i spojrzał Louisowi głęboko w oczy, po czym artystycznym ruchem otarł kąciki ust i wpił się w wargi jeszcze ciężko oddychającego bruneta.
Niezbyt długo dano im się nacieszyć tą chwilą, ponieważ usłyszeli nadchodzące kroki. Harry zdążył tylko oderwać się od Louisa, gdy drzwi pokoju otworzyły się i stanęła w nich przysadzista kobieta znana każdemu z sekretariatu szkolnego.
Cholera, znowu. Przemknęło przez myśl obydwóm.
Harry poprawił swoją koszulkę, odchrząknął i zwrócił się do Louisa.
-To...to ja dziękuję za pomoc, panie profesorze - powiedział lekko jąkając się.
Louis burknął pod nosem coś w stylu Idź już i Harry opuścił klasę.
-Ah, ta młodzież - westchnął sztucznie, ale starał się brzmieć wiarygodnie. - Z najłatwiejszym zadaniem nie może sobie poradzić.

*
Nawet ich się tu nie spodziewał. W ogóle jak mieli czelność jeszcze tu przychodzić po tym co zrobili Zaynowi?
Państwo Malik jak gdyby nigdy nic stali w progu domu i uśmiechali się pobłażliwie.
-Zayn, kochanie, witaj - kobieta uśmiechnęła się sztucznie i już chciała przytulić syna, lecz ten instynktownie odsunął się do tyłu.
-Możemy porozmawiać...na spokojnie? - wtrącił ojciec chłopaka. - Tylko nasza trójka - mówiąc to spojrzał znacząco na Niall'a.
Zayn posłał mu przepraszające spojrzenia, a sami udali się do jednego z pokoi na rozmowę.
-Więc...czego chcecie? - zaczął ostrym tonem.
-Zayn - zaczął ojciec rzeczowym tonem. - Powiem wprost. Możesz do nas wrócić, ale pod jednym warunkiem. Skończ z tym gejostwem.
Nie wierzył w to co powiedział jego własny ojciec.
Sam też nie uwierzył co wyrwało się z jego ust w odpowiedzi.
-Zastanowię się - orzekł i schował twarz w dłoniach. - A teraz wyjdźcie, proszę. - powiedział łamiącym się głosem i odprowadził ich do drzwi.
-Czekamy - powiedziała na odchodne brunetka i zamknął za nimi drzwi.
Chwilę później z piętra zbiegł blondyn.
-I co chcieli? - zapytał wprost zaciekawiony.
-Nic...nic takiego - powiedział siląc się na szczery ton.
-Ah, no to okej - westchnął smutno. - Chodźmy obejrzeć jakiś film.
Przez resztę wieczoru Zayn był nieobecny duchem, po prostu tak jakby ktoś go wyłączył. Cały czas myślał o słowach ojca. Czy warto było poświęcać rodzinę dla chłopaka? Teraz nie wiedział już nic. Niby chciał wrócić do domu, ale bez żadnego przymusu. Tak samo nie chciał tracić Nialla. Owszem, był dla niego ważny, ale rodzina jest tylko jedna, prawda?
Około północy Niall ziewnął zmęczony i poszedł spać.
Zayn nadal był w rozterce. Nie wiedział co zrobić. Przez jego ciało przeszedł impuls, który wcale mu się nie podobał.
Kilka minut później przemknął do ich wspólnej sypialni, przedtem upewniając się, że reszta domowników śpi i wyciągnął z szafy swoją walizkę.
Szybko wrzucał niedbale swoje ubrania, co chwila patrząc na śpiącego blondyna. Kilkakrotnie niebezpiecznie poruszył się na łóżku, lecz się nie obudził.
Upewniając się, że zabrał wszystko, wyrwał niedbale z notatnika kartkę i zapisał na niej jedno słowo.
Brzmiało ono przepraszam.
Cicho zamknął za sobą frontowe drzwi i zniknął w mroku ulicy.


~

Ok, to teraz szczerze - mam to pisać dalej? Podoba się Wam to?
Nie wiem co mam z tym zrobić. Napiszcie co Wam się nie podoba, co by można zmienić, jakie wątki dodać.
Nie bójcie się krytykować. JA POTRZEBUJĘ KRYTYKI. 
W razie pytań -> ZAPYTAJ MAJLS :D
Pozdrawiam.