poniedziałek, 16 lipca 2012

#17

Enjoy.

*music*



Od spotkania z Louis'm w jego minęły trzy miesiące. Akurat trwała pora znienawidzona przez wszystkich. Luty. Cholernie zimny,mokry, ale też zwiastujący nadejście lepszego okresu miesiąc. Przez ten czas obydwoje starali się przebywać publicznie jak najmniej by nie narazić się Florence. Harry wręcz z trudem przebywał w towarzystwie dziewczyny. Pokornie udawał przykładnego chłopaka co wręcz raziło Louis'ego. Z odrazą i rządzą mordu w oczach patrzył na przytulającą i całującą jego chłopaka dziewczynę. Ta nie pozostawała mu dłużna i przy każdej możliwej okazji ukazywała na jego oczach,że jest na straconej pozycji, a Harry i tak jest jej. Bał się jej przeciwstawić w jakikolwiek sposób. Wiedział, że blondynka jest zdolna do wszystkiego.
Tak więc z trudem i cichutkim westchnieniem równo z dzwonkiem wszedł do klasy. Odczekał aż uczniowie mozolnie wejdą do sali i zajmą swoje miejsca. Szybko wyłapał wzrokiem swojego ulubionego ucznia i posłał mu mały uśmiech. Uwielbiał czwartki. Tak, to wtedy miał lekcje z Harry'm. Co tydzień czekał na ten dzień by pobyć z nim dłużej niż pięć minut na korytarzu i to w dodatku w obecności jego dziewczyny.
-Panie Tomlinson? - usłyszał jednego z uczniów. Ocknął się i popatrzył w jego stronę. - Jaki dziś temat lekcji? Co rysujemy? - dociekał.
Cholera, pomyślał. Znów nic nie wymyślił. Zastanowił się przez krótką chwilę odrzucając co gorsze pomysły i zastępując je tymi bardziej kompletywnymi.
-Dzisiejszym tematem będzie coś na czym wam zależy. Może to być osoba, przedmiot , cokolwiek. Liczy się kreatywność i zaangażowanie jakie w to oddacie. Włóżcie w to całe swoje serce, duszę. Niech wasze myśli o uczucia wypłyną na papier.
Po klasie rozległ się cichy szmer wyciąganych przedmiotów. Usiadł wygodnie za swoim biurkiem i gdy tylko miał pewność, że żaden z jego uczniów nie patrzy w jego stronę wlepił swój wzrok w pochyloną nad kartką papieru z żółtą pastelom w dłoni osóbkę z lokami. Z przygryzioną wargą I zaciętym spojrzeniem kreślił coraz to inne kształty, brał w dłoń co rusz nowe kolory albo na przemian uparcie zmazywał coś co mu się pewnie nie udało.
Maskując dłonią ziewnięcia raz po raz spoglądał na zegarek. Dziękował Bogu, że lekcja tak szybko minęła i rozległ się dźwięk dzwonka. Uczniowie pośpiesznie podpisywali swoje prace i składali je na biurku nauczyciela.
-Nie wychodzisz? - zapytał wciąż rysującego chłopaka z burzą loków na głowie. - Oddaj rysunek i wyjdź, masz przerwę.
Nie odpowiedział od razu nadal doskonaląc rysunek. W końcu wstał i wziął swoje rzeczy.
-Gotowe, proszę – powiedział wręczając mu rysunek. Znowu to samo. Znów widział siebie. Idealnie odwzorowanego, z szerokim uśmiechem na twarzy, z oczyma wyrażającymi miłość do chłopaka. Uważnie zlustrował rysunek i w dolnym prawym rogu zauważył mały napis złożony z kilku drobnych liter – kocham Cię. Poczuł, że jego policzki nabierają kolorów, a na usta wkrada się zadowolony uśmiech.
-Podoba ci się?
-Harry, tematem nie był portret tylko rzecz, na której nam najbardziej zależy.
-Głupek. Nie widzisz zależności? - zapytał i nie czekając na jego odpowiedź musnął lekko jego usta. - Ile jeszcze mam ci udowadniać jaki jesteś dla mnie ważny?
-Nie musisz, ja to wiem,słońce – zapewnił go i wplótł palce w jego bujne loki. - A teraz spadaj już, bo ta twoja wiedźma może tu wpaść w każdej chwili, a tego byśmy nie chcieli, prawda?
Lokaty westchnął zirytowany. Nie mieli bliższego kontaktu od dłuższego czasu, więc zaczął za nim tęsknić. I to bardzo.
-A nie mógłbyś mnie pocałować?
Louis zawahał się. Pocałuje go – uszczęśliwi chłopaka. Ale wiąże się to z tym, że każdy mógł teraz wejść do pomieszczenia i ich przyłapać. W końcu była przerwa, a po korytarzu co rusz się ktoś kręcił.
A co mi tam, pomyślał i z uczuciem pocałował lekko rozchylone wargi chłopaka. To miał być mały, szybki pocałunek, ale za sprawą Harry'ego losy potoczyły się kompletnie inaczej. Chłopak przyciągnął do siebie starszego mężczyznę tak że stykali się całą powierzchnią ciał. Dłonie, które leżały na biodrach nauczyciela przeniósł na pośladki, które lekko ścisnął, co wywołało u Louis'ego lekkie oburzenie. Ich wargi znów muskały się delikatnie po to by znów z siłą wpić się w soczyste wargi. Ich języki zaczęły walkę o dominację. Pomruki, które wydawał Louis coraz bardziej go nakręcały. Harry na chwilę oderwał się od ust swojego chłopaka, ale tylko po to by chwycić jego uda i przenieść go na stojące nieopodal biurko, na którym kontynuowali zażarty pocałunek. Louis stracił panowanie nad sobą i oplótł nogami biodra lokowatego chłopaka. Wyswobodził swoje dłonie z loków chłopaka i przeniósł je na jego rozgrzane policzki.
-Panie dyrektorze, właśnie o tym panu mówiłam idąc tu – natychmiastowo odskoczyli od siebie słysząc znienawidzony głos dziewczyny. - Teraz mi pan wierzy?
Przestraszeni patrzyli na twarz dyrektora, która z sekundy na sekundę z zmieniała kolory z lekko zaróżowionej na wściekły czerwony.
-Tak, dziękuję Florence...możesz odejść – wydukał ledwo i odprawił dziewczynę skinięciem głowy. Na odchodne posłała im satysfakcjonujące spojrzenie i wyszła z klasy zamykając za sobą drzwi.
-Panie Tomlinson, proszę odsunąć się od ucznia – nakazał mężczyzna. - Zdaje pan sobie sprawę z tego jakie są konsekwencje takiego zachowania?
Louis pokornie pokiwał głową bojąc się spojrzeć w oczy dyrektora.
-Spouchwalanie się z uczniami w tej szkole jest surowo zabronione. Wyciągnąłbym z tego inne konsekwencje, ale na pana szczęście pan Styles niedawno ukończył osiemnasty rok życia. Wie pan co to oznacza, prawda?
Znów kiwnięcie.
-To dobrze. Mam nadzieję, że przez ostatni czas nie zadomowił się pan zbytnio w szkole i nie będzie problemów z szybkim zabraniem swoich rzeczy osobistych?
-Nie, oczywiście, że nie panie dyrektorze.
-Zabierze pan swoje rzeczy, a potem podpiszesz wypowiedzenie. Może pan już odejść, chcę porozmawiać z pana uczniem. Przepraszam! Byłym uczniem – poprawił się natychmiastowo.
Louis rzucił przepraszające spojrzenie na chłopaka i pośpiesznym krokiem wyszedł z pomieszczenia.
Zostali sami. Harry mimowolnie zatrząsł się.
-Nie spodziewałem się takiego zachowania po tobie, Harry – powiedział spokojnie próbując go uspokoić. Na marne. - Jesteś dobrym uczniem, naprawdę, więc nie wyciągnę żadnych konsekwencji. Jedynie będę musiał porozmawiać z twoimi rodzicami.
Harry'emu mocnej zabiło serce. Nie, tylko nie rodzice.
-Nie, nie może pan! - krzyknął.
Mężczyzna zignorował słowa chłopaka.
-Zadzwonię do nich. Chyba nie będą mieli nic przeciwko, gdy wieczorem was odwiedzę? - powiedział jedynie i wyszedł z klasy.
Osłupiony chłopak stał chwilę w miejscu wpatrując się w niedawno zatrzaśnięte drzwi. Jego ramiona podrygiwały jakby w spazmatycznym płaczu. Ale nie płakał. Był zbyt wstrząśnięty tak szybkim obrotem spraw. Louis przez niego stracił pracę, po części zniszczył mu życie. A to wszystko tylko przez jego głupie zachcianki. Osunął się po zimnej ścianie i usiadł na zakurzonej podłodze. Dopiero teraz po jego policzku popłynęła jedna łza.
Ale z drugiej strony – pomyślał. - Lou jakoś sobie poradzi, znajdzie nową pracę. Będzie dobrze – próbował sobie jakoś to wmówić. - Ale...rodzice. Oni mnie zabiją jak się dowiedzą. Nienawidzą gejów. Boże, co ja kurwa teraz zrobię?!
Zacisnął mocno oczy i wydał z siebie zduszony krzyk. Kolejne łzy poleciały po jego policzkach. Nieudolnie próbował wytrzeć je rękawami bluzy, ale co rusz pojawiały się nowe. Łzy z jego oczy spływały jak z fontanny. Lokata grzywka, która spadała mu na oczy również robiłam się wilgotna jak i jego bluza. Zniszczył komuś życie. Tak, miał tego świadomość. Może byłoby lepiej gdyby w ogóle nic między nimi nigdy nie doszło? Nie! Harry zaprotestował. Nie wytrzymałby bez niego. Nawet te ostatnie miesiące bez niego były dla niego cholernie ciężkie.
A ten jego wzrok, gdy wychodził z klasy... Zarzucający mu winę? Przepraszający? Nie wiedział.
-Harry? - usłyszał głos swojego przyjaciela, Liam'a. - Czemu siedzisz na ziemi? I czemu...płaczesz?
-Nie ważne, Li. Nie martw się – posłał mu wymuszony uśmiech, który nijak współgrał z łzami spływającymi z jego oczu. Brunet posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, które wyrażało wszystko. - Dobrze, powiem wszystko – wydusił w końcu z siebie i raz po raz przełykał łzy.
Opowiedział mu o wszystkim. Zaczynając na tym, że jest gejem, a zakończywszy na historii z Louis'm.
-Spieprzyłeś – powiedział w końcu, gdy Harry skończył mówić.
-Bardzo pocieszające, dzięki – rzucił sarkastycznie i wstał z podłogi strzepując niewidzialne pyłki ze spodni.
-Będzie dobrze – oznajmił i posłał mu uśmiech, który zawsze poprawiał mu humor. - Naprawdę. Lou to dorosły facet i sobie poradzi, a twoi rodzice jakoś to przyjmą. Nie są tacy źli, przecież wiesz, że ich znam.
Pocieszony słowami przyjaciela, podał mu dłoń by ten mógł wstać i ramię w ramię wyszli z tej niefortunnej sali.

~

Chłopak z blond włosami hardo szedł długim korytarzem z ustami wygiętymi w szeroki uśmiech.
Niall wreszcie robił postępy. Chodził na terapię, rozmawiał z psychologiem, otwierał się na innych, a co najważniejsze – jadł. Od rozmowy z nowym przyjacielem z ośrodka Ian'em jego stan zaczął się poprawiać. To dzięki niemu z Niall'em było coraz lepiej. Cicho podśpiewując dotarł wreszcie do pokoju chłopaka by pochwalić się osiągnięciami. Cicho zapukał i wszedł do pokoju.
Blondwłosy aktualnie leżał na łóżku z książką w dłoni. Widząc chłopaka odłożył ją i zrobił miejsce by Horan mógł usiąść.
-I jak tam?
-Przytyłem dokładnie cztery funty! - powiedział radośnie. Ze starego opryskliwego i niemiłego Niall'a nie zostało już nic. - Jeszcze dwa i będę mógł stąd wyjść – na samo wspomnienie tego nagle posmutniał.
-Co jest? - zapytał z troską Ian.
-No bo...jak stąd wyjdę to już cię nie zobaczę, prawda? Będę za tobą strasznie tęsknić. To dzięki tobie wszystko zaczęło być tak jak powinno. Zawdzięczam ci to wszystko.
-Oj, przestań. Dobrze wiesz, że po to tu jestem. Dla ciebie.
-No i dla siebie – Niall spojrzał na spore gojące się blizny na ramionach chłopaka. Przytulił się ufnie do jego boku. Stąd miał idealny dostęp do jego ust. Niewiele myśląc pocałował go.
-Przepraszam bardzo, ale co ty do jasnej cholery robisz?! - krzyknął Ian, gdy tylko Niall oderwał się od niego. - Niall, ja mam dziewczynę – powiedział już nieco spokojniej.
Blondyn patrzył na niego chwilę w osłupieniu. Że co? Przecież mogło się wydawać, że jest gejem. Te wszystkie czułe gesty i te inne. Właśnie, mogło się wydawać.
-Przepraszam, myślałem, że...
-To źle myślałeś. Naprawdę Niall, wolę żeby między nami była tylko przyjaźń - uśmiechnął się pocieszająco i przytulił chłopaka do swojego boku.


~


Harry chodził z konta w kont po swoim pokoju. Tak, dyrektor miał się zjawić tu lada chwila.
-Harry! - usłyszał głos matki. Poczuł niemiły ból w brzuchu wywołany nerwami. Powoli zszedł do salonu gdzie zasiadł już dyrektor Collins wraz z jego ojczymem i matką.
Usiadł w fotelu koło kominka w bezpiecznej odległości on nich. Anne rzuciła mu zmartwione spojrzenie i zwróciła się do mężczyzny.
-Więc – zaczęła niepewnie. - Co było takie ważne, że musiał się pan z nami zobaczyć?
-Wie pani, że Harry jest gejem? - powiedział prosto z mostu mężczyzna. - I wdał się w romans ze swoim wychowawcą?
W pokoju zaległa cisza. W powietrzu wisiało napięcie jak nigdy. Harry schował twarz w dłoniach by nie widzieć reakcji rodziców.
-Harry – odezwał się ojczym w końcu przerywając ciszę. - Powiedz, że to nie prawda. Ty nie możesz być pedałem.
-Robin! - krzyknęła Anne. - Harry...
-Mamo – powiedział drżącym głosem. - Nie powiem, że to kłamstwo. W końcu musiałem wam o tym powiedzieć.
-Pedał mnie będzie mieszkał ze mną pod jednym dachem! - Robin wstał i niebezpiecznie blisko zbliżył się do Harry'ego krzycząc.
-Nie krzycz na niego! To mój syn i nie masz prawa podnosić na niego głosu!
-To może ja już pójdę? - powiedział Collins i wycofał się z domu co nawet nie zostało zauważone.
Napięta atmosfera z chwili na chwilę robiła się coraz rzadsza.
-Nie takiego syna chciałam. Zejdź mi z oczu – powiedziała martwym głosem Anne i chowając twarz w dłoniach zaczęła szlochać.
-Ale... - zaczął Harry.
-Wyjdź! 



__________________
Hej!
Bardzo bardzo bardzo przepraszam Was, że tak długo nie dodawałam :c
Coś miałam tu jeszcze napisać,ale zapomniałam :)


Edit.
Aha, tak w ogóle to dziękuję, że jesteście.

wtorek, 10 lipca 2012

TWITCAM

Hej!

Wiem, że czekacie na odcinek 17 i przykro mi, że tak ciągle zwlekam z napisaniem go (spokojnie, powolutku go piszę), ale odrobina cierpliwości i niedługo się ukaże!

Ale wracając do tematu.

Pragnę Was zaprosić na TWITCAMA o godzinie 18:00.
Link do niego podam jutro. Także na moim Twitterze znajdziecie informację o nim itp.
Mam nadzieję, że wpadniecie, bo jeśli jesteście ciekawi tego co planuję po zakończeniu Art-Larry to się nie zawiedziecie ;)
Aha, uczestniczyć w nim będzie także moja koleżanka, Moon_player ( niestety nie słucha 1D).


Do zobaczenia jutro! 


Ps. jeśli będzie wystarczająco dużo osób na Twitcamie to odcinek #17 pojawi się jutro wieczorem.