czwartek, 23 sierpnia 2012

#18

Witam.







Niewysoki blondyn wyszedł z budynku ciągnąc za sobą czarną walizkę na kółkach. Wolną ręką przytrzymywał spadające spodnie i przeklinał w duchu siebie, że zapomniał zapakować choć jednego paska. Nagle zatrzymał się i odwrócił przodem do kliniki, którą właśnie opuścił. Odetchnął głęboko i z ulgą zadowolony z faktu, że już do niej nigdy nie wróci. Pomachał jeszcze na odchodne jednej z jego ulubionych opiekunek, która stała w oknie i ruszył przed siebie. Nieopodal stał zaparkowany dobrze znany mu samochód, o który stała oparta niska blondwłosa kobieta. Uśmiechnął się na sam widok swojej rodzicielki. Przyśpieszył kroku i chwile później już tkwił w jej mocnych matczynych objęciach.
-Moje maleństwo - szepnęła wtulona w syna.
-Mamo, przestań. Jestem już zdrowy, nie musisz się już martwić - zaczął uspokajać. - i nie takie znów maleństwo. Przytyłem te siedem i pół funta! Jedźmy już, jestem głodny - rzucił żartobliwie i spakował walizkę do bagażnika.
Chwile później mknęli jedną z autostrad wprost do ich domu. Niall szczerze mówiąc odkąd trafił do kliniki odliczał dni do wyjazdu. Zgodził się jedynie dlatego, że zdawał sobie sprawę ze swojego stanu, który faktycznie był fatalny. Jednak kiedy poznał Ian'a, który pomógł mu fizycznie jak i psychicznie. Odbudował jego zaufanie do ludzi i nakazał przysiąc, że po powrocie do domu przestanie rozpamiętywać przeszłość, która go zniszczyła. Przysiągł, a jak. Nie mógł odmówić przyjacielowi, prawda? Jednak gdzieś głęboko w duszy nadal tkwiła ta zadra, którą pozostawił po sobie Zayn.
Niall nadal go kochał. Może to i wydaje się cholernie pokręcone, ale to prawda. Niebieskooki był typem osoby, którą można zranić, ale i tak wybaczy wyrządzoną mu krzywdę. Bo był słaby. Tak, Niall Horan był najsłabszą istotą jaką stworzył Stwórca.
Podłączył do telefonu słuchawki i wygodnie oparł się o siedzenie pasażera.
-Śpij - usłyszał głos matki. - Będziemy dopiero za parę godzin.
Zamknął oczy i wyobraził sobie sobie swoją przyszłość. Niestety - ujrzał ciemność.
*
Wczesne sobotnie południe. W pokoju lokatego chłopaka rozległ się dobrze znany mu dźwięk SMS'a, który miał ustawiony tylko dla jednej osoby. Jak oparzony sturlał się z łóżka i chwycił za telefon, który leżał na przeciwległej szafce.
Możesz rozmawiać? L.
Gdyby wszystko było jak dawniej, po staremu, Louis nie bawiłby się w wysyłanie wiadomości, aby upewnić się, że jego chłopak może na spokojnie i bez obaw, że pod drzwiami będzie podsłuchiwać matka młodszego chłopaka, która zakazała utrzymywać mu jakikolwiek z Louis'm. To wszystko było tak mocno popieprzone jak tylko się da. Harry czuł jakby jego życie było jakimś słabym scenariuszem dramatu, który powoli stawał się tragiczną komedią. Absurdalne, nieprawdaż?
Po odczytaniu wiadomości szybko ją skasował. Tak, jego telefon był sprawdzany regularnie przez Anne, która za wszelką cenę chciała wybić synowi gierki w gejowstwo, jak to określiła.
Wybrał znany mu na pamięć numer telefonu Tomlinsona i odczekał kilka sygnałów po czym usłyszał jego głos.
-Cześć, skarbie - przywitał się. - O czymś chciałeś pogadać? - zapytał z nutką podejrzenia w głosie.
-Skądże. Nie mogę już do swojego chłopaka zadzwonić? Wiesz co, dzięki - prychnął nerwowo.
Harry nie dał się zbyć. Wyczuł, że coś jest nie tak z Lou. Mimo, że nie znali się pięć lat, trzy czy dwa tylko pół roku, potrafił już po jego barwie głosu wyczuć, że coś go gryzie. Louis był bardziej przewidywalny niż pięcioletnie dziecko.
-Co się dzieje? - spytał głosem nie znoszącym sprzeciwu. Po drugiej stronie dało się usłyszeć cichutkie westchnienie Louis'ego.
-Kochasz mnie?
-Co to za pyt...
-Tak albo nie?
-Tak.
-Ufasz mi?
-Tak.
-Zrobiłbyś dla mnie wszystko?
Przez chwilę się zawahał, ale odgonił od siebie negatywne myśli i odpowiedział dublując poprzednią odpowiedź.
-Tak.
-Gdybym poprosił cię o pozostawienie ważnych dla ciebie osób, zrobił byś to? - Jego głos zaczął się trząść, jąkał się.
-Louis, słuchaj, ta rozmowa przestaje mi się podobać. Boję się.
-Odpowiedz.
-T-tak. Myślę, że byłbym w stanie to zrobić - odpowiedział lekko niepewnym głosem, ale w duchu wiedział, że byłby w stanie podjąć takie ryzyko. Właśnie w tym czasie. Właśnie teraz kiedy sprawy zaczęły się jeszcze bardziej plątać i kiedy wiedział już, że na rodzinę nie może już liczyć, bo po prostu okazali się nietolerancyjnymi świniami, które próbują zmienić go na siłę i rozdzielić z ukochanym.
-Jesteś pewien?
-Tak, do cholery! I o co w tym wszystkim chodzi? Proszę, powiedz mi, bo to zaczyna robić się już dziwne. Ty jesteś jakiś dziwny.
-Po prostu...musimy poczekać na odpowiedni moment i wtedy wszystko stanie się prostsze. Pa Harry, odezwę się niedługo.
Usłyszał dźwięk przerywanego połączenia. Louis jakby nie był sobą, a ta rozmowa całkowicie odbiegała od normy.
Ale cóż mu pozostaje? Tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
*
Późny wieczór. Na niebie nie ma ani jednej gwiazdy, ale niebo powoli robi się ciemne i pochmurne. Niall siedział na szerokim parapecie z książką w dłoni, jednak nie mógł skupić się nawet na tym prostym tekście. Jego myśli ciągle odbiegały do jednaj osoby. Ciągle myślał o Zaynie. Nie ważne na co by nie spojrzał, to przypominało mu jego osobę. Łóżko naprzeciwko było wspomnieniem ich pierwszego seksu. Na tablicy korkowej nad biurkiem nadal wisiały przypięte krótkie wiadomości, które mu pozostawiał. Kocham cię, ubierz się ciepło! ;), pamiętaj, jutro klasówka z matematyki, widzimy się wieczorem. Niby proste zdania, które kiedyś przywoływały uśmiech na twarzy, teraz ranią, wbijają sztylet w serce, ale za nic na świecie ich nie wyrzuci. Są zbyt ważne.
Westchnął ciężko i przetarł oczy. Zeskoczył z parapetu, zbiegł po schodach i wołając, że wróci później wyszedł z domu. Dusił się tam. Pomyślał, że długi spacer dobrze mu zrobi. No i wypadałoby się się przywitać z przyjaciółmi po tak długim czasie. Jako pierwszy cel wybrał dom Harry'ego. Sądząc po dniu i godzinie wiedział, że zastanie go teraz w domu. Chwilę później pukał już w masywne drewniane drzwi.
-Dzień dobry, jest Harry? - przywitał się kiedy otworzyła mu wysoka brunetka.
-Niall! Dawno u nas nie byłeś! Chodź no tu do mnie - przytuliła do siebie chłopaka i ucałowała w zapadnięty policzek. Zawsze traktowała go jak drugiego syna. Tego milszego, grzeczniejszego i bardziej ułożonego. - U Harry'ego jest Liam, wejdź proszę.
Posłał jej wymuszony uśmiech i podążył do dobrze znanego mu pokojowi. Wszedł bez pukania. Dwójka nastolatków siedziała na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i zawzięcie o czymś dyskutowała.
-Chłopaki? Nie przywitacie starego kumpla? - zmuszając się do wesołego tonu rzucił się na nich i mocno wyściskał. Później jak to zwykle bywa padały pytania o jego pobyt w klinice i tym podobne. Niall nie wiedząc czemu, po krótkiej rozmowie miał ich dość. Nie to, że ich już nie lubił czy coś w tym rodzaju. Przytłaczał go natłok słów, zadawanych pytań, troski o jego samopoczucie. Tłumacząc się, że musi być wcześniej niż o dziewiątej w domu, wyszedł pośpiesznie.
Odetchnął z ulgą kiedy tylko wyszedł. Znów skierował się przed siebie, po drodze zahaczając o przydrożny sklepik. Wolno przeżuwając czekoladowego batonika szedł przed siebie patrząc jedynie na swoje rozwiązane sznurówki.
Nagle poczuł mocne uderzenie w ramię i moment później wylądował na chodniku obijając sobie kolana.
-Ej, uważaj jak...
-Niall? Boże, przepraszam. Nic ci nie jest? Zayn. Tak, właśnie w tej chwili nachylał się nad nim Malik z wyciągniętą dłonią chętną do pomocy. Blondyn zignorował ją, samodzielnie wstał, otrzepał spodnie i zręcznie omijając go przeszedł obok nawet nie zaszczycając go ani jednym słowem i spojrzeniem.
-Niall! Zaczekaj! - dogonił go i mocno chwycił za ramię tym samym zmuszając go do spojrzenia na siebie.
-Czego chcesz do cholery? Jeszcze bardziej skrzywdzić? - wręcz warknął na niego. - A może powiedzieć jaki to jesteś szczęśliwy beze mnie?
Jego słowa go zabolały. Nie mógł dusić tego dalej w sobie. Tęsknił za tym irlandzkim chłopcem tak bardzo jak to tylko możliwe.
-Nie. Chcę ci powiedzieć prawdziwy powód mojego odejścia. I mam nadzieję, że wreszcie mnie wysłuchasz!
-Masz pięć minut.
-Wolałbym zabrać cię do siebie.
-Wiesz jak to się ostatnio skończyło.
-Wiem. Tym razem nie ma nikogo u mnie.
Po kilkuminutowym marszu doszli do domu Malików. Niall czuł się tu strasznie nieswojo. Wręcz nienawidził tego domu.
-Więc? - ponaglił Mulata blondyn siadając na jego łóżku.
Usiadł naprzeciwko swojego byłego chłopaka i zaczął opowiadać.
O groźbach, o tym, że jeśli nie zerwie kontaktu z Niall'em stanie mu się coś złego. O wszystkim.
-Chciałem po prostu żebyś był bezpieczny.
Wszystko w ciągu kilku minut obróciło się o 360 stopni. Teraz patrzył na to inaczej. Zayn...martwił się o niego. To wszystko było dla niego. Schował twarz w dłoniach i po prostu się rozpłakał z bezsilności.
-Czemu nie było cię przez ten pieprzony miesiąc? Dzwoniłem, dopytywałem się chłopaków, ale nic mi nie chcieli powiedzieć. Co się z tobą działo? - zapytał kiedy już drobny blondyn siedział w objęciach Mulata szlochając.
-Depresja, anoreksja, klinika. Starczy?
-To...to wszystko przeze mnie. Kurwa, Niall, kochanie. Przepraszam - szepnął przytulając go do siebie jeszcze mocnej. - Tak bardzo cię przepraszam - zaczął kołysać go w swoich ramionach niczym małe dziecko.
-Możesz przestać? To minęło, już nie wróci, dobrze? A teraz mnie pocałuj. Tęskniłem.
Usadowił się wygodnie na kolanach Zayna przodem do niego obejmując jego biodra swoimi nogami i ścierając ostatnie łzy z policzków musnął delikatnie jego usta. Tak po prostu mu wybaczył bez zbędnych słów. Ich miłość przetrwała.
Tak bardzo za nim tęsknił. Za swoim małym blondynkiem. Ujął jego twarz w dłonie jakby bał się, że ten za chwile się opamięta, powie kurwa, co ja robię! I zostawi go. Nie miałby mu tego za złe. To Zayn tu wszystko spieprzył i musi zapłacić jakąś cenę za swoje czyny wobec niego.
Zimne dłonie Irlandczyka wsunęły się pod koszulę Zayn'a i objęły w pasie jego rozgrzane ciało, które od tak dawna pragnęło dotyku. Tak splątani ze sobą obydwoje coraz bardziej angażowali się całymi sobą w pocałunek. Jeden jak i drugi tęsknili za jakimkolwiek dotykiem drugiej osoby. Stęsknieni kochankowie zakazanej miłości. Jednak nie zawsze jest tak kolorowo i pięknie jak to by się mogło wydawać. Pochłonięci pocałunkiem usłyszeli głośny trzask drzwi wejściowych i nerwowe dźwięk stóp pnących się po schodach. Pechowa powtórka z fatalnej rozrywki. Blondyn zszedł z jego kolan, lecz wplątał swoje palce w jego dodając otuchy i usiadł obok.
-Niall, szybko otwórz tą szafkę obok ciebie i podaj mi to co leży na dnie.
Wykonał polecenie, ale wyczuwając twardy przedmiot zląkł się.
-Zayn, do cholery. Skąd ty kurwa masz broń?
-Nie czas na tłumaczenia. Ty jesteś ważniejszy. A teraz pod ścianę, już!
Dokładnie ułamek sekundy później drzwi do sypialni Mulata otworzyły się z hukiem i uderzyły o ścianę. W progu stanął rosły mężczyzna, a za nim jego przestraszona małżonka.
-Wiedziałem! Po prostu kurwa wiedziałem, że to się kiedyś stanie, ale nie sądziłem, że aż tak szybko - rzucił. - Co ja ci do cholery mówiłem? Miałeś być mężczyzną, Zayn, mężczyzną. Wstyd mi, że zamiast syna mam panienkę, która szlaja się z takimi jak ten tu - spojrzał pogardliwie na Niall'a, który trzęsąc się stał osłonięty pod ścianą przez Zayna.
Ojciec Zayna pokonał kilka dzielących ich kroków i staną oko w oko z synem po czym wymierzył mu siarczysty policzek. Później kolejny. Tym razem z pięści. Następny, kilkakrotny w brzuch. Upadł na kolana. W tle słychać było krzyki kobiety i rozpaczliwe wołanie Niall'a. Chciał go obronić, ale bał się. Strach dosłownie go sparaliżował i nie pozwolił ruszyć spod ściany.
-Syn-pedał. Hańba - jego słowa wręcz ociekały pogardą.
-Może i pedał, ale - podparłszy się jedną ręką o podłogę wstał i wyciągnął skrywaną za plecami broń po czym skierował ją wprost w ojca. Czuł w duchu, że nie zawaha się jej użyć.
Mężczyzna wydał z siebie zduszony okrzyk. - ale nie pozwolę obrażać siebie i mojej miłości.
Starszy mężczyzna prychnął nerwowo.
-Nie odważysz się, gówniarzu, nie masz do tego jaj. A ta twoja miłość jak określiłeś, jest nic nie warta. Ty jesteś nic nie warty. Wy jesteście nic nie warci. Nie pozwolę żebyś jeszcze kiedyś ujrzał na oczy tego swojego...uh, chłopaka - wyrzucił z siebie wręcz z obrzydzeniem. -Chcę odzyskać swojego syna. Prawdziwego mężczyznę. Pamiętasz jak łatwo było ci z nim zerwać? Tak? To zrobisz to ponownie, a ja będę mieć z powrotem swojego syna - zakończył swój wywód starszy Malik.
Chłopak z determinacją nadal celował wprost w swojego ojca.
-Nie... - wyszeptał ledwo słyszalnie po czym drżącą dłonią przyłożył lufę broni wprost...do swojej skroni i chwycił stojącego za nim blondyna mocno za dłoń. - Jeśli on nie będzie mógł mnie mieć, nie będzie mógł nikt inny. Moje serce, które i tak już zniszczyłeś należy tylko, tylko i wyłącznie do Niall'a, a ty będziesz żyć, że świadomością, że zniszczyłeś mi życie jedynie dla swoich priorytetów.
-Zayn, proszę...- Niall mocniej ścisnął go za dłoń.
-Synku, nie rób tego - usłyszał szloch matki gdzieś z głębi pokoju. - Ojciec nie chciał tego, przecież wiesz...
-Nie, to...to nie jest już moje dziecko.
Strzał. Odgłos upadającego ciała. Krzyk matki. Krzyk miłości. Obumierającej miłości.







środa, 8 sierpnia 2012

Hells Bells - ZARRY


Witam! Wraz z Margie chcemy przedstawić Wam shota  ( tak, z rodzaju lekkiego PWP) - jak sam tytuł wskazuje jest to Zarry!
Margie odwaliła tu większość roboty, wątpię żebym sobie bez niej poradziła z napisaniem tego! 
Prawdopodobnie napiszemy również drugą część tego shota.
Przepraszam jeśli Was tym zdemoralizujemy :(
Enjoy!

~



Hells Bells 



Biologia. Jedyny przedmiot, który Harry tolerował. I to nie dlatego, że lubi roślinki czy zwierzątka. O nie. To dlatego, że uczy jej najprzystojniejszy nauczyciel w całej szkole. Zawsze modnie i seksownie ubrany. Na jego twarzy zwykle widniał krnąbrny uśmiech. Jedyną myślą, która powstrzymywała chłopaka od rzucenia się na niego w trakcie przerwy było to, że był nauczycielem. I to dużo starszym. I pewnie był tak hetero jak to tylko możliwe. Harry ukryty w przedostatniej ławce pod oknem, podparty o swoją dłoń wpatrywał się w zwinnie poruszające się usta Mulata, który prawdopodobnie coś tłumaczył. Nie obchodziło go to. Jest tu tylko po to by go podziwiać i marzyć o tym co mógłby z nim zrobić.
Może by tak... rozebrać go do naga i podkraść przy okazji tę linijkę, którą zawsze wskazywał różne elementy na tablicy, a potem okładać nią jego seksowne, jędrne pośladki? Ta myśl sprawiła, że rozpłynął się na dobre i nawet nie zauważył, kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, a jego znajomi opuścili salę. Wpatrywał się rozmarzony w Mr. Malika, który... który... Gromił go wzrokiem z rękoma założonymi na piersi. Zapewne umięśnionej piersi. Eh, nieważne - patrzył na niego tak, jakby chciał go rozebrać wzrokiem, a zarazem brutalnie wywalić z klasy, dodatkowo wstawiając mu do dziennika pałę. Pałę...
"Harry, ogarnij się!" - chłopak w kręconych włosach potrząsnął głową, jakby chciał się ocucić.
- Czy nie uważa pan, panie Styles, że czas już opuścić salę? - niski głos nauczyciela rozległ się echem po pomieszczeniu - Hm?
-Yyy... - zająknął się chłopak. Seksowny głos mężczyzny zawsze tak na niego działał. Nie wiedział co powiedzieć,a jego nogi miękły na sam jego dźwięk. - Ja już....przepraszam.
Gwałtownie zerwał się ze swojej ławki i zaczął szybko i niezdarnie wrzucać swoje książki do torby. Nie patrząc nawet na Malika przeszedł koło niego i już miał chwycić za klamkę, ale czyjeś silne ręce brutalnie oplotły go w pasie i odciągnęły od drzwi. Harry jęknął, gdy poczuł, że jego plecy mocno uderzyły w zimną ścinę klasy.
-Wiesz, może jednak zostaniesz ze mną tu na chwilkę? - gorący oddech Malika owiał jego szyję, na co młodszy chłopak zadrżał. Nawet nie zdążył odpowiedzieć, a jego usta zostały dosłownie zmiażdżone przez usta nauczyciela. Zszokowany chłopak przez chwilę ani myślał oddawać pocałunku, ale...cholera! Przecież on tego chciał! Zrzucił z ramienia przeszkadzającą mu torbę i wsunął swoje ręce pod obcisłą koszulkę Malika po czym gwałtownie go do siebie przysunął tak, że teraz stykali się całą powierzchnią ciała. Harry wyczuł, że Zayn zrobił się...twardy? Nawet nie myślał, że zwykłe zbliżenie może doprowadzić jego nauczyciela do takiego stanu.
- Widziałem, że byłeś trochę zamyślony na lekcji. - Malik nachylił się nad uczniem i szepnął mu te słowa prosto do ucha, jednocześnie owiewając jego kark ciepłym oddechem - Powinieneś dostać karę, nie uważasz?
Harry przełknął ślinę, cały trzęsąc się ze strachu. Z jednej strony cały czas fantazjował o nauczycielu, a z drugiej... jego obecność przyprawiała go o dreszcze. Mulat szybkim ruchem ściągnął z nosa okulary i zlustrował Stylesa od stóp do głów po czym zamyślił się.
- O.. o cz-czym m-myślisz? - wymamrotał Loczek, trzęsącymi dłońmi łapiąc się krawędzi biurka
- O tym, jakby to było poczuć Twoje usta na moim penisie. - wypalił Zayn, jak gdyby nigdy nic, po czym wybuchnął śmiechem, widząc wystraszoną minę Harry'ego - Wyluzuj, kochanie. - przejechał palcami po jego twarzy - Chcę się tylko trochę zabawić.
Nie wiedział co o tym myśleć. Z jednej strony chciał tego, ale z drugiej napływało mu kilka obaw. A co jeśli przyłapią ich? To by było naprawdę nie fajne. Ale przecież bez ryzyka nie ma zabawy, prawda? Harry uśmiechnął się pod nosem i znów zatopił swoje wargi w ustach mężczyzny. Co chwila słyszał jak Malik pojękuje w jego usta co doprowadzało go do istnego szału i seksualnej frustracji. Chciał już teraz mu obciągnąć, ale wolał się jeszcze troszkę z nim pobawić. Jego dłonie zjechały niżej i wsunęły się pod obcisłe jeansy bruneta po czym ścisnął je mocno tak, że z jego ust padł cichy pisk.
-Harry, jesteś naprawdę niegrzecznym chłopcem - szepnął odrywając z trudem jego usta od swoich z głośnym mlasknięciem. Zayn oparł się o nieopodal stojące wysokie biurko i spojrzał zachęcająco na swojego ucznia. Przygryzł lekko wargę wiedząc co się za chwilę stanie. Harry podszedł do niego wolnym krokiem nie odrywając wzroku od jego krocza, na którym już widocznie odznaczało się jego przyrodzenie. Zayn rozpiął guzik swoich spodni i rozsunął rozporek.
-Pośpiesz się. Ja i mój kolega już nie możemy się doczekać - powiedział i zmysłowo oblizał usta.
Harry zawahał się chwilę, po czym podszedł do Mr. Malika i powoli, niepewnie zaczął kucać. Nauczyciel mruknął pod nosem, niezadowolony, po czym brutalnym ruchem pociągnął Harry'ego w dół, tak że spadł ciężko na kolana.
- Szybciej. - warknął, nie zwracając uwagi na syk ucznia - Na kolana i do rana, mały. - zaśmiał się, zsuwając swoje spodnie aż do kostek
Styles wziął głęboki oddech i przejechał językiem po wypukłości bokserek, w duchu przyznając, że podoba mu się, gdy Zayn jest tak ostry... zwłaszcza gdy stoi nad nim bez spodni.
Jego biodra przepasały drogie bokserki od Calvina Kleina, a sztywnego penisa było wyraźnie widać przez materiał. Harry chcąc już go zobaczyć szybkim i zwinnym ruchem ściągnął je i zsunął do kostek gdzie już leżały spodnie Malika. Po chwili już stymulował jego przyrodzenie szybkimi ruchami swojej wprawionej od tej czynności dłoni. Jęki nauczyciela z chwili na chwilę potęgowały się i robiły coraz głośniejsze. Harry poczuł, że jego palce wplątują się w jego włosy przez co inicjował to na co miał ochotę. Harry zrozumiał i już po chwili jego gardło wypełniał penis Malika. Wprawionymi ruchami głowy doprowadzał go do ekstazy. Kiedy czuł, że Zayn dłużej tak nie wytrzyma zadzwonił dzwonek, a oni usłyszeli szybkie kroki śpieszących się uczniów. Obydwoje zaklęli siarczyście. Znaczy się tylko Zayn, bo to on jako jedyny nie miał w gardle nabrzmiałego penisa. Zayn odepchnął od siebie swojego ucznia kiedy zauważył, że klamka drzwi zaczyna się zapadać. Niedbale naciągnął na siebie spodnie.
Harry rozejrzał się wokoło w panice, po czym bez namysłu usiadł pod biurkiem.
- Co ty, do cholery robisz, dziecko?! - warknął Zayn, próbując go stamtąd wyciągnąć
Loczek jedynie uśmiechnął się zawadiacko, wskazując na rozpięty rozporek nauczyciela.
- Nigdy nie przerywam, gdy coś zacznę. - zamruczał, chichocząc cicho
W tej samej chwili do klasy wpadła trzydziestka rozwrzeszczanych nastolatków, którzy ze śmiechem i zupełnie bez pośpiechu zajmowali swoje miejsca, podczas gdy Malik omal nie umierał z rozkoszy na samą myśl o tym, co działo się tu przed chwilą.
- Cisza! - odchrząknął, uderzając dłonią w blat - Otwórzcie podręczniki na stronie 216. - wciąż stojąc, otworzył dziennik, przejeżdżając palcem po liście obecności - Niall Horan?
- Obecnyyy... - mruknął blondyn z przedostatniej ławki.
- Louis Tomlinson?
- Jestem! - uśmiechnął się chłopak.
- Dobrze... - Zayn skinął głową - Liam Pay... Oh! - Malik omal nie krzyknął, gdy poczuł na swoim penisie usta Harry'ego ukrytego pod biurkiem
Oczy wszystkich uczniów skierowały się na niego.
-Przepraszam, po prostu się...uderzyłem - wymyślił na szybko i kontynuował sprawdzanie obecności. W duchu dziękował Bogu, że to biurko było z drugiej strony zabudowane i nie było widać pod nim Harry'ego, który właśnie...powolnie oblizywał jego członka. Czy ten dzieciak chce mnie wpędzić do grobu?! Pomyślał. Jednak w żaden sposób nie odepchnął od siebie nastolatka. Wręcz przeciwnie. Przysunął się do niego jeszcze bliżej. W końcu miał dokończyć to co zaczął, prawda?
-Panie Malik, na pewno pan się dobrze czuje? - zapytała z troską w głosie jedna z uczennic.
-Oczywiście, że tak! - odpowiedział trochę za głośno i znów westchnął kiedy poczuł usta Styles'a na całej swojej długości. - Zajmij się swoimi sprawami, Anderson. A reszta - zwrócił się do klasy. - Przeczytajcie ten cholerny tekst na 216! I żeby mi była cisza do końca lekcji - wydał polecenie, a sam oparł się wygodnie na nauczycielskim krześle i odchylił głowę lekko do tyłu. Znów poczuł coś ciepłego na swojej męskości. Tym razem Harry zastąpił zmęczone od obciągania usta dłonią, którą poruszał z coraz większą szybkością.
-A może wyszedłbym stąd i zacząłbyś mnie pieprzyć na tym biurku? - wyszeptał z dołu chłopak.
Oczy Zayn'a rozszerzyły się.
- Zgłupiałeś. - warknął, napotykając wzrok zdziwionej uczennicy, której ruchem dłoni kazał natychmiast wrócić do czytania tekstu -
- Może nie teraz. - znów szepnął Harry, podnosząc głowę do góry i ukazując tym samym wielkie rumieńce na swoich policzkach - Ale co powiesz, na zabawę po lekcji?
Malik nic nie odpowiedział, udając, że zatapia się w lekturze.
- Chciałbyś to zrobić, prawda? - znów usłyszał głos spod biurka - Chciałbyś dowiedzieć się, jaki jestem mokry i wejść we mnie całą swoją długością. - Harry mówiąc to, przejechał językiem po jego penisie - Mmm, już to sobie wyobrażam.
Nauczyciel zaklną w duchu. "Do czego ja, kurwa, doprowadziłem?! Właśnie prowadzę lekcję, podczas gdy jeden z moich uczniów obciąga mi pod biurkiem." - pomyślał - "I podoba mi się to." - dodał po chwili, natychmiast się karcąc.
Po chwili znów ciepłe i wilgotne usta ucznia na swoim członku. Po chwili miłego obciągania Mr Malik poczuł, że zaraz dojdzie. W podbrzuszu kumulowało mu się miłe ciepło. Żeby nie krzyknąć przygryzł przegub swojej dłoni, na której z sekundy na sekundę widniały coraz głębsze ślady. Usta Harry'ego zaczęły pracować w jeszcze szybszym tempie, po czym jego usta zalał ejakulat jego nauczyciela.
-O, kurwa! - powiedział może nieco za głośno na co obruszyli się czytający uczniowie.
-Ale na pewno pan się dobrze czuje? - po raz kolejny dosłyszał głos zaciekawionej uczennicy.
- Myślę, że... - Zayn uciął, starając się coś wymyślić - Nie czuję się dziś zbyt dobrze, i chyba najlepiej będzie jeśli skończymy tę lekcję szybciej i odeślę was do domu...
Zanim zdążył zakończyć zdanie, uczniowie poderwali się z ławek i ze śmiechem wybiegli z sali, zupełnie ignorując nauczyciela.
- Poczekajcie, jeszcze nie skończyłem! NA NASTĘPNEJ LEKCJI WSZYSTKO ODROBIMY! - krzyknął za nimi, zanim drzwi zdążyły się zamknąć
Harry powoli wyszedł spod biurka, ocierając nabrzmiałe usta wierzchem dłoni. Nagle złapał Zayn'a za kołnierz koszuli i przyciągnął do siebie, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.
- Więc... Możemy dokończyć zabawę? Prooooszę. - Styles uśmiechnął się niewinnie do Malika i przejechał opuszkami palców po jego torsie.
-No proooszę! - powtórzył znów, a jego palce schodziły coraz niżej i niżej, aż w końcu owinęły się wokół nabrzmiałego penisa, który widocznie nie miał dość na dziś.
Wykonał kilka zamaszystych ruchów dłonią. Uśmiechnął się krnąbrnie słysząc pojękiwania starszego.
-Okej, jeszcze jeden numerek i spadasz na lekcję.
Harry zaśmiał się. Mr Malik uniósł brew ze zdziwieniem.
-Tym razem to ja chcę mieć jakąś przyjemność z tego - oznajmił i usiadł na biurku strącając przy okazji przeróżne papiery. Nie przejmując się bałaganem, kontynuował. - Co powiesz na to, by...- rozpiął swój rozporek. - Teraz on miał z tego... - Sprawnym ruchem wyciągnął ze swoich obcisłych rurek sterczącego i gotowego penisa. - Jakąś przyjemność?
Zayn spojrzał na niego, oblizując wargi. Delikatnie rozpiął parę guzików swojej koszuli, ukazując umięśnioną klatkę piersiową, po czym nachylił się i bez oporów wziął go całego do ust, pomagając sobie przy tym dłonią. Druga też nie pozostawała bez zajęcia, powoli wsuwając się pod sweter Harry'ego, po to aby podrażnić jego sutki. Loczek jęknął z rozkoszy, wypinając biodra w stronę Mr. Malika i jednocześnie łapiąc go za głowę.
- Szybciej. - sapnął, czując, że ostry róg jakiegoś podręcznika wbija mu się w pośladki, wywołując ból, a zarazem dodatkową przyjemność.
Zayn ani myślał się śpieszyć przez co drażnił chłopaka jeszcze bardziej. Lokaty wziął sprawy w swoje ręce i wplątał palce w jego włosy nie przejmując się tym, że niszczy mu misternie ułożoną fryzurę. Poruszał jego głową nadając mu odpowiednią dla siebie szybkość. Po chwili przestał się kontrolować i z jego ust wypływały najróżniejsze przekleństwa i synonimy określające zajebistość jego ust. Boże, ile on by dał by te usta budziły go co rano! Taka przyjemność z rana od razu poprawiałaby mu humor na resztę dnia. A tak w ogóle to muszę zapytać czy za to obciąganie podniesie mi stopień z biologii, pomyślał Harry. Odgonił od siebie te dziwne myśli i skupił się na ustach Malika, które aktualnie ssały jego penisa. Czuł, że niedługo dojdzie.
Zayn uśmiechnął się, odsuwając od Hazzy, po to, by odetchnąć. Napotkał zdenerwowany wzrok ucznia, niezadowolonego z przerwanych pieszczot. Malik ruchem dłoni kazał mu się obrócić, a Styles jedynie otworzył szerzej oczy. Czy on chce...?
Zayn niespodziewanie wsunął w niego dwa palce na raz, na co Harry zareagował krzykiem.
- Może by tak ostrożniej? - syknął przez zęby, zaciskając palce na krawędzi biurka tak mocno, że aż pobielały mu kostki.
Zayn jedynie prychnął i zignorował słowa swojego ucznia. Poruszał swoimi palcami jeszcze gwałtowniej by przyzwyczaić go do bólu, bo z góry założył, że chłopak jeszcze nigdy tego nie robił. Po chwili dołożył jeszcze trzeci palec na co chłopak zareagował znaczącym mruknięciem.
-I co? Podoba ci się? - zapytał nachylając się nad nim mocno. Brutalnie chwycił go za loki i odwrócił jego twarz w swoją stronę po czym pocałował mocno jego wargi. - Styles, nie wiedziałem, że jesteś taką małą uczniowską dziweczką - wysyczał mu prosto w uchylone wargi. Chłopak jękną jeszcze głośniej, gdy poczuł, że palce Malika zagłębiają się w niego jeszcze bardziej. - Kurwa, jesteś strasznie ciasny - jęknął.
- To ty masz wielkie palce. - warknął Harry w odpowiedzi, po czym przeciągle jęknął - Oh... Mój Boże... KURWA, Zayn, wejdź we mnie w końcu, chcę Cię poczuć, ROZUMIESZ!?
Zayn zawahał się na chwilę, po czym szepnął uczniowi do ucha.
- Dla Ciebie PAN MALIK. - zaśmiał się okrutnie, ocierając penisem o tylne wejście Hazzy - I musisz mnie ładnie poprosić. Rozumiesz, gówniarzu? - lekko klepnął go w pośladki, czekając na odpowiedź
Harry jęknął, ale wydusił z siebie: - Panie Maliku, proszę... niech mnie pan pieprzy.
Nauczyciel, zadowolony, przejechał palcami po jego lokach.
- Krzycz to.
-PIEPRZ MNIE, KURWA! - frustracja sięgnęła zenitu. Był gotowy zrobić wszystko, dosłownie wszystko za to by go w końcu mocno, ale to bardzo mocno pieprzył.
Kiedy twardy członek Malika już wbijał się w wejście Harry'ego to znowu się stało.
Znów zadzwonił ten pieprzony dzwonek...

sobota, 4 sierpnia 2012

:)

Hej.
Chciałabym Was zaprosić na mojego nowego bloga -

Don't leave me, please. /klik/




________________________________________




EDIT.




CHCIAŁABYM  OGŁOSIĆ, IŻ
ART-LARRY
ZOSTAJE ZAWIESZONE
NA CZAS NIEOKREŚLONY.